Vendetta

19 2 0
                                    

Victor po kilku tygodniach doszedł już do siebie lecz nie miałam wielu okazji by go spotkać. Głównie zamykał się w gabinecie z Teo na długie godziny. Z nudów włączałam porno i przeglądałam przynoszone raz za razem faktury. To było idealne alibi i z czasem zaczęłam zauważać z jakim pożądaniem patrzą na mnie ludzie Teo. Szczególnie gdy po skończonym seansie wychodziłam na taras w samym szlafroku. Po naszym balkonem krążyło stosunkowo więcej osób niż zawsze. Najwięcej frajdy sprawiała mi wtedy obecność Victora, który tylko podgrzewał ich wyobraźnie o gorącym trójkącie.

W końcu po wykonaniu wyroku na jednym z adwokatów nastał dzień na moją nagrodę. Jakoś mnie już nie ruszały konsekwencje znalezionych przeze mnie błędów w umowach. Wybór kończyn do ucięcia, w co bawił się dalej Teo, stała się dla mnie codziennością. Pojechaliśmy do jednego z jego klubów nocnych. Ubrana tylko w długą marynarkę, pod którą oprócz koronkowej bielizny nie miałam kompletnie nic, wzbudziłam nie małe zamieszanie u boku Teo. Na mojej szyi wisiał nieodzownie srebrny dzwonek tym razem połączony z trzymaną w jego dłonią smyczą Skronie przysłoniłam ażurową maską, osiągając efekt wow. Ochrona, eskortując nas do strefy vip starała się powstrzymać gapiów zafascynowanych widokiem Diabła ze swoim zwierzątkiem. Byłam jego maskotką i każdy musiał to wiedzieć. Nigdy jednak nie wyszliśmy tak bezpośrednio do zwykłych ludzi. Znajdując się w odgrodzonej części piliśmy szampana i z zafascynowaniem oglądaliśmy występy tancerek. Każda starała się zadowolić szefa, patrząc na mnie z pogardą. Tuliłam się do jego boku jak młoda kotka. Szeptając mu największe głupoty i drażniąc wargami krawędzie jego ucha. Odwiedzali nas kolejni goście otoczeni tabunami pijanych kobiet. Z niektórymi Teo zamieniał kilka słów, z niektórymi tylko witał się kiwnięciem głowy. Większość jednak ignorował, bawiąc się moją smyczą. W końcu odpiął sprzączkę i pozwolił odejść. Moje miejsce zajął poważny wysoki mężczyzna. Był na tyle blisko, że nie potrzebował mojej kontroli. On też jako jedyny, przywitał się również ze mną ukazując szacunek względem mojej osoby. Był kimś ważnym dla Teo.

Korzystając z okazji przeszłam się wzdłuż zamkniętej strefy spoglądając na wydzielone pół pokoje, w których znajome szychy zabawiały się z ledwo kontaktującymi dziewczynami. Obleśne stare dziady gmerały swoimi łapskami między nogami nieprzytomnych kobiet. Unikałam wzrokiem takich scen. Muzyka rozbrzmiewała w moich uszach i pragnęłam ponieść się jej dźwiękom. Otoczona z każdej strony ochroniarzem tańczyłam zatracając się bez reszty. Wypacając resztki wypitego szampana wracałam do swojego pana. Nie mogłam pozwolić sobie na zniknięcie. Zbyt dużo oczu kontrolowało każdy mój ruch. Teraz to czułam. Ich wzrok na moim ciele miałam wrażenie, że słyszę również te groźby, które kierowali w moją stronę. Zgodnie z przypuszczeniami Teo byliśmy non stop obserwowani. Nasze działania odbijały się echem po San Fransisco w końcu to zauważyłam. Pragnęłam wrócić w bezpieczne ramiona mojego Diabła.

Mijając kolejne pokoje rozpusty zauważyłam jeden z przygaszonym światłem. Pragnęłam chwilę odpocząć i rozmasować obolałe stopy ale widoku, który tam zastałam, nigdy bym się nie spodziewała. Zajrzałam do środka gotowa opaść z lubością na skórzaną sofę. Lecz jak się okazało nie byłam tam sama. Przyzwyczajając wzrok do półmroku zauważyłam przed sobą siedzącego mężczyznę z rozpostartymi szeroko ramionami opierającymi się o oparcie sofy. Głowę miał odchyloną do tyłu i zapewne nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Kobieta klęcząca między jego nogami z uwielbieniem ssała jego przyrodzenie, starając się wcisnąć je aż po migdałki. Stałam, przyglądając się tej intymnej scenie. Nie powinnam ale nie mogłam oderwać wzroku. Koszula mężczyzny była rozpięta, prezentując umięśnione ciało. Ciało które zdawało mi się już kiedyś widziałam. Blizny na piersi, na szyi, na lewym boku... Nim zorientowałam się kogo podglądam, mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na mnie. Z błogością wpatrywał się w moją twarz rozchylając delikatnie wargi. Jego spojrzenie zza opadających na czoło włosów mnie podniecało. Gorąc przeszył moje ciało, kumulując się tuż pod majtkami. Wpatrywaliśmy się w siebie do momentu aż klęcząca kobieta nie wyjęła penisa z ust. Masując go energicznie dłonią, doprowadziła do wytrysku wprost na jej obnażone piersi. Westchnęłam na ten widok. Machinalnie przełknęłam ślinę i oblizałam usta. Płonęłam żywym ogniem, wpatrując się w ten nieznany mi obraz Victora. Czułam jak wilgoć między moimi nogami narasta. Oddech przyśpiesza i nie mogę oderwać wzroku od jego ciała. Lśniąca główka penisa błagała abym ją dotknęła, polizała....

Victor odepchnął dziewczynę i zapiął rozporek. Moje przedstawienie się skończyło lecz ciało pragnęło więcej. O wiele więcej. Musiałam wrócić do Teo. Tak podpowiadał mi rozsądek ale nie mogłam wykonać kroku. Na zewnątrz stali ochroniarze. Nie reagowali gdy nie wychodziłam. Powinni wejść i mnie ocucić swoją obecnością. Oprzytomnić kim jestem i co powinnam zrobić. Victor zapinał koszule i poprawiając włosy, doprowadzał się do znanego mi stanu. Kiedy był gotów wstał i wyszedł z pomieszczenia. Nim jednak to zrobił dotknął opuszkami mojej brody domykając mi uchylone z wrażenia usta. Poczułam jakby ktoś poraził mnie piorunem. Ucisk w podbrzuszu się nasilił i miałam ochotę jęknąć z ekstazy. Tak dawno nie czułam czegoś podobnego. Odkąd się obudziłam pod gruzami nikt nie tak nie zamieszał mi w głowie jak ten chłodny facet z bliznami.

Prawie biegłam w stronę naszej loży. Nim weszłam wzięłam kilka głębokich oddechów aby się uspokoić. Lecz moja kobiecość właśnie się obudziła. Pragnęła spełnienia. Nie myślałam o niczym innym jak o orgazmie. Nie, myślałam tylko o orgazmie z Victorem.

-Wszystko w porządku? – zapytał Teo, przyglądając mi się podejrzliwie. Kiwałam głową przekonując bardziej siebie niż jego. Rozglądałam się w poszukiwaniu Victora ale nie było go tutaj. Moja rządza malała. Aby zając czymś myśli ściskałam swoją smycz lecz to tylko pogorszyło sprawę. Moja fantazja już tworzyła erotyczne wizję ze związaniem. Upijałam się szampanem lecz sprawiał wrażenie, jakbym piła wodę. Miałam ochotę wić się jak kotka w rui. To było silniejsze i nie do powtrzymania. Nie byłam pijana ale Teo chyba zaniepokoił mój stan.

-Wracaj do domu. – rozkazał, chwytając mnie mocno za ramię. Ten chwilowy ból oprzytomnił mnie.

-Nie trzeba, to nie alkohol. – tłumaczyłam, lecz jego słowa były święte. Dwóch ludzi odprowadzało mnie wąskim korytarzem do tylnego wyjścia. Pod drzwiami stał już samochód. Wsiadłam odprowadzana ich wzrokiem. Jak tylko zatrzasnęły się za mną drzwi i auto ruszyło odetchnęłam z ulgą. Nie ujechaliśmy jednak kilkudziesięciu metrów a ostry skręt przewrócił mnie na kanapie. Obserwując co się stało przez przyciemnianą szybę zorientowałam się, że stoimy w ciasnym zaułku.

-Hej! – zaczęłam pukać w oddzielającą mnie od kierowcy szybę. Nie usłyszałam odpowiedzi. Zamiast tego z drugiej strony otworzyły się drzwi i wsiadł do nich jeden z gburowatych facetów z klubu, którego Teo zignorował. Miał czerwoną, spoconą twarz i mocno przekrwione oczy. Wpatrywał się we mnie beznamiętnym wzrokiem. Z jego półotwartych ust ciekła ślina i nie wątpiłam nawet czy jest naćpany.

-Vendetta, miło poznać. – wysapał, opluwając wszystko dookoła. Wcisnęłam się w kąt, nie wiedząc czego się spodziewać. 

Dolce VendettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz