Teo

15 2 2
                                    

Przedstawienie, które urządziła było godne podziwu. Jej zmiana była kolosalna a reakcja tych idiotów to potwierdzała. Od dawna mnie oszukiwali. Handlowali nielegalnie sprowadzonym towarem używając mnie jako swoją przykrywkę. Do tego opłacali cło z moich pieniędzy aby wprowadzić do miasta swój towar. W razie wpadki beknę za to tylko ja. Dokładnie tak jak mówił ojciec: „Są gałęzie prawa, których nie da się tak łatwo złamać. To cholerna policja w białych rękawiczkach: skarbówka". Podatki wprowadziły największych z nas za kratki Al Capone coś o tym wiedział.

Teraz musiałem się skupić na tych dwóch zwłokach, którzy jeszcze nie wiedzieli co ich czeka. Byli testem dla Vendetty. Zdała chociaż jej metody są dość ekstrawaganckie.

-Jak już wszystko jasne to skorzystajcie z mojej gościnności i poznajcie sekrety tego domu. – odparłem i zaprosiłem ich w stronę zejścia do piwnicy. – Może nie będzie to moja Vendetta ale na pewno nie pożałujecie.

Ich twarze się rozweseliły. Pożądliwym wzrokiem czekali aż zaprowadzę ich do sali pełnej kobiet, by mogli spełnić swoje chore żądzę. Ze spokojem szliśmy długim korytarzem. Byli jeszcze na tyle bezczelni by wychwalać wystrój mojego domu i władze jaką posiadam w San Fransisco. Nie nawiedziłem takiego zachowania. Jeśli myśleli, że chwaląc mnie odwleką swoja karę to byli w dużym błędzie. Dla mnie oni już nie żyli.

-Zapraszam, miłej zabawy. – wskazałem drzwi i poczekałem kilka sekund aż do moich uszu nie dojdzie dźwięk wystrzału. Jeden a potem drugi. Chłopaki będą ich pomaltretować a z przestrzelonymi kolanami nie mieli dużej szansy ucieczki. Może jeszcze zdołają z nich coś wydusić. Miałem zamiar zginąć tutaj jak mężczyzna a nie zdechnąć w pierdlu. Najwyraźniej zanim to nastąpi muszę oczyścić to miasto z tego typu szczurów i przywrócić nazwisku Sola należny szacunek.

Victor nadal spał ale jutro zapewne będzie miał pretensje, że go nie było razem ze mną podczas tej kolacji. Niech wraca do formy. Przed nami jeszcze wiele zadań i będzie mi potrzebny. Vendetta zgodnie z umową była w swoim pokoju i czekała na mój powrót.

-I co? – zapytała od progu. Jej twarz wyrażała podekscytowanie i niezaspokojoną ciekawość.

-Skąd wiedziałaś? – zapytałem wprost, rozpinając swoją koszule i sadowiąc się wygodnie w jednym z foteli. Moje pytanie lekko zbiło ją z tropu. Dołączyła do mnie i wytłumaczyła co ją zaniepokoiło. Jej znajomość prawa podatkowego była niesamowita i przerażająca. Potrafiła tez manipulować ludzkimi zrachowaniami, co tym bardziej skłaniało mnie ku teorii o pracy w policji, na przykład przy przesłuchaniach.

-Prawo i podatki. Nie domyślasz się kto może mieć takie zdolności jak ty? – spytałem lecz ona tylko posmutniała. Cała radość z niej wyparowała.

-Wielokrotnie się nad tym zastanawiałam. Do tego dzisiaj doszło dziwne uczucie, gdy kupowałam garnitury. – wyjaśniła zdradzając kolejny tajemniczy fakt ze swojej przeszłości.

-Dlatego chcę z tobą pracować, bo może w ten sposób dowiem się czegoś o sobie. – stwierdziła pewnie. Jej wiara była dość naiwna. Według lekarzy taka amnezja może być albo nieodwracalna albo jej umysł po prostu nie chce sobie przypomnieć kim była wcześniej.

-A co jeśli tam gdzieś czeka na ciebie dziecko, mąż, rodzina?- zapytałem podchwytliwie. Pragnąłem poznać jej obawy i zbudować nić porozumienia. Musieliśmy rozumieć się bez słów.

-To czemu mnie nie szukają? Nie chcą mnie odzyskać czy oni nie istnieją? Teo, zastanawiałam się nad tym wiele dni i nocy. Wiesz do czego doszłam? – zapytała z bólem w głosie.

-Że jestem nie warta odnalezienia. – prawda jej słów była przytłaczająca. Nie mogłem się nie zgodzić. Odkąd ją spotkałem zastanawiałem się, co bym zrobił na jej miejscu. Jak zareagowałby ojciec, Noah, Muriel? Chociaż jeśli chodzi o moją szwagierkę, to ta poruszyłaby niebo i ziemie, żeby mnie odnaleźć. Byłem dla nich wszystkich kimś ważnym. Dzwonili do mnie, wpadali z niezapowiedzianą wizytą i kontrolowali, chociaż tak bardzo tego nie lubiłem. A może właśnie dlatego ciężko było mi podjąć ostateczną decyzję i rozerwać moje serce na pół...

-Traktuj to jak drugie życie. Tamto może było popieprzone. Nie wszyscy mają szanse zacząć wszystko od nowa. – na jej twarzy pojawiła się ulgą i szczera wiara, że tak właśnie będzie lecz mnie te słowa mocno zabolały. Nowe życie. Wymazać z pamięci wszystko co sprawia, że każdy dzień bez NIEGO jest cierpieniem.

-Wyśpij się, jutro przyniosę ci dokumenty do przejrzenia, a jak będziesz grzeczna zabiorę cię do kilku moich klubów. – pożegnałem się lecz Vendetta nadal miała do mnie pytania.

-A co nimi? – wydukała nieśmiało.

-Nie żyją. – moje słowa nie wywołały w niejwiększego zaskoczenia. Jej moralność kształtowała się od nowa, a bez dobrychrad całego ojca Festera nie liczyłem, że stanie dobrym samarytaninem. Chyba, żebyła zła już wcześniej i śmierć nie robi na niej wrażenia.

Dolce VendettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz