Vendetta

13 3 0
                                    


Rankiem nie było już śladu mojego kochanka. Może to i lepiej. Pewnie naiwnie zaczęłabym kreślić nasza świetlaną przyszłość, gromadkę dzieci i miłość do grobowej deski. Jego zadanie było proste i wywiązał się perfekcyjnie. Nie było sensu tego roztrząsać. To nie miejsce na takie rzeczy. Moje przemyślenia przerwał dzwoniący przy łóżku telefon. Teo? Coś się stało?

-Słucham – odparłam najbardziej naturalnie jak potrafiłam.

-Zadowolona? – zapytał podchwytliwie. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tej nocy.

-Usatysfakcjonowana. – wymruczałam czerwieniąc się jak burak. Teo roześmiał się lecz chwilę potem zmienił ton głosy.

-Idziemy dzisiaj na bankiet do kasyna jednego z przydupasów Torova. Chcą zachować otoczkę, że wszystko gra. My z resztą też. Będzie tam wielu poważnych graczy, a plotki o komendancie stają się coraz głośniejsze. – jego słowa formowały się w mojej głowie. Obrazując kolejne przedstawienie, które miałam zagrać. Tym razem nie miałam zamiaru pokazywać swoją naiwnością, jakim łatwym celem jestem. Z nami się nie zadziera.

-Przyjedziemy po ciebie wieczorem, więc bądź gotowa. – dodał na sam koniec, potwierdzając brak ich obecności w rezydencji.

Dzień w domu pełnym facetów zapowiadał się ciekawie. Liczyłam, że nie będę musiała sprawdzać swojej asertywności już teraz. Jednak obyło się bez większych komplikacji. Gospodyni Marta przygotowywała mi posiłki i tak naprawdę opuściłam pokój tylko trzy razy. W końcu jednak jeden z ochroniarzy odważył się zwrócić moją uwagę. Gdy wychodziłam z jadalni po kolacji zatarasował mi drogę do pokoju. Zastanawiając się nad wyborem kreacji na wieczór, nie zauważyłam jak zmierza wprost w moją stronę. Miał chytry uśmiech. Nie kojarzyłam go ale zachowanie zdradzało, że jest pewny siebie. Zbyt pewny. Spojrzałam na niego zniecierpliwiona, tym nieplanowanym postojem.

-Następny będę ja, maleńka. – stwierdził lustrując mnie wzrokiem. Odchyliłam się lekko i również omiotłam wzrokiem jego sylwetkę. Nie był brzydki. Większość kobiet uznałaby go nawet za przystojnego.

-Co sprawdzasz czy dam radę? – zapytał dumnie, krzyżując swoje potężne przedramiona na piersiach. – Mój fiut rozerwie cię na strzępy. Szef będzie musiał sobie znaleźć inną zabawkę.

Dwie pieczenie na jednym ogniu? Brawo Teo.

-Ręka czy noga? – zapytałam, wbijając w niego wzrok. Stał zdezorientowany i czułam jak zaczyna tracić pewność siebie. Nerwowo unikał mojego spojrzenia, przekręcając głowę na lewo i prawo. Też bym nie chciała stracić kończyny w tak głupi sposób. Zrobiłam krok do przodu ale ani drgnął. Minąwszy go szepnęłam mu do ucha:

-Nagrodę się otrzymuje a nie wybiera, skarbie.

Z uśmiechem na twarzy otworzyłam drzwi. Wchodząc do środka kontem oka widziałam jak nadal tkwił na korytarzu. Jeszcze kilka miesięcy temu samotne wycieczki po domu Teo przyprawiłyby mnie o zawał serca. Teraz z wysoko podniesioną głową mogłam robić co chcę. Byłam pewna swojego bezpieczeństwa, mimo że spotykałam mężczyzn, którzy brutalnie mnie przeszukiwali, gdy znalazłam się tutaj po raz pierwszy. Wiedziałam jednak, że w tym momencie nikt mnie nawet nie dotknie. Ten typ dzisiaj również nie odważył się na kontakt fizyczny. Czekając na Teo i Victora wspominałam czas spędzony w rezydencji. Zdawało się jakbym była tutaj całe życie. Nie wiedziałam co się dzieje na świecie a i lunche wolałam jeść w towarzystwie chłopaków niż w pobliskich restauracjach. Urządziłam sobie własną twierdzę i nawet nie miałam zamiaru jej opuszczać. Obawa przed poznaniem prawdy o sobie nadal tkwiła w moim sercu i miałam wrażenie, że wciąż rośnie a jej odkrycie nie będzie przyjemne. 

Dolce VendettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz