-Wszystkie... to znaczy te tutaj. – zająkała się i zaczęła nerwowo zgarniać kartki w jeden kąt.- To są przewinienia, ale w większej ilości... – spojrzała na mnie nie kończąc zdania. Nie musiała. Dobrze wiedziałem, co chciała powiedzieć.
-Pieprzony konfident... - wyszeptałem, przeczesując dłonią włosy. Miałem ochotę wyrywać mu kończyny, jedna po drugiej i patrzeć jak wyje z bólu. Spojrzałem na trupio bladą dziewczynę za biurkiem, która wpatrywała się we mnie wielkimi czarnymi oczami.
-Dolce Vendetta... chyba jednak zabawiasz dłużej w tym domu. – wyszeptałem w kierunku jej przestraszonej twarzy. -A teraz prześpij się bo przed nami... zabójczy dzień. – pogłaskałem ją po twarzy z uśmiechem. Kiedy wychodziłem ona nadal tam siedziała, jak zamieniona w kamienna figurę. Może jednak jakiś boski palec mi ją sprowadził, bym u kresu swojego życia wyplewił jakieś chwasty z rodzinnego ogródka.
Spałem może z dwie godziny wymyślając karę dla Russo. Jego, może jego rodziny i rodziny jego rodziny? Możliwości były nieograniczone. Dawno z takim uśmiechem nie rozpoczynałem dnia. Vendetka spała spokojnie w moim gabinecie kuląc się w rogu sofy. Jej blada twarz wyglądała nawet przyjemnie, ale bardziej robiło na mnie wrażenie to, co czaiło się w jej głowie. Musiałem dobrze to wykorzystać. Wziąłem ją na ręce i przeniosłem do sypialni. Grymas na jej twarzy zniknął zaraz po tym jak wtuliła się w satynową pościel.
-Wyśpij się mała. – wyszeptałem na odchodne.
Zwołałem zebranie, na którym pojawili się moim prawnicy i dołączył zdalnie księgowy ojca. W tej sytuacji do niego jedynego miałem zaufanie. Analizowaliśmy przedstawione przez dziewczynę informację a także historię mojej „legalnej" działalności w ostatnim półroczu. Z każdą mijającą godziną wszyscy byli coraz bardziej zgodni, że stąpałem po cienkim lodzie. W końcu udało mi się zapanować nad tym chaosem i pozostawała tylko kwestia zemsty. Z informacji uzyskanych od ojca Russo miał syna, który kształcił się na naszego prawnika. Był to eksperyment Noah i wszyscy z ciekawości czekaliśmy co z tego wyniknie. Takie pogrywanie ze mną oznaczało, że Russo albo był szaleńcem albo ktoś miał na niego większe haki niż ja. Powolnym krokiem wracałem do swojej sypialni czekając na dostarczenie mi tego zdrajcy.
-Szefie! – zaczepił mnie z nienacka Victor. Moja prawa ręka i najbardziej zaufany człowiek, którego sprowadziłem tutaj aż z Denver. Swoją lojalność przypłacił szpecącą blizną na twarzy lecz nigdy nie zgodził się na jej zoperowanie. Chciał, aby każdy widział do czego jest zdolny dla rodziny. Był drugą po mnie osobą, przed którą uginały się karki pseudo gangsterów tego miasta. Dołączył do mnie starając się nie zajmować mi zbyt dużo czasu swoją osobą. Za to również go szanowałem. Wiedział kiedy odpuścić.
-Russo będzie tutaj za dziesięć minut. Od razu zaprowadzić go na dół? – zapytał jakby naprawdę liczył, że mogę z nim jeszcze o czymkolwiek rozmawiać. Jedno spojrzenie wystarczyło by poznał odpowiedź.
-A co z...- zaczął niepewnie, nie mogąc w stu procentach określić statusu dziewczyny ze śmietnika. Kolejna cecha, którą w nim lubiłem - Jak nie wiem, to się nie wypowiadam.
Potarłem brodę w zamyśleniu. Pewien pomysł rodził się w mojej głowie lecz nie byłem do końca pewny czy ta dziewczyna się na niego zgodzi. Miałem zamiar się jeszcze dobrze zabawić przed śmiercią.
-Vendetta, hm... Dowiedz się jak najwięcej o tym całym ojcu Festerze. Czy on w ogóle istnieje. Może to jakaś podpucha. Teraz spodziewałbym się wszystkiego. – wydawałem logiczne rozkazy, lecz daleko byłem od wątpienia w słowa kobiety. Mimo masek walecznej obrończyni uciśnionych, tak naprawdę bała się własnego cienia.
Victor przytaknął i jak niespodziewanie się pojawił tak samo nagle zniknął w kolejnym korytarzu. Miałem ochotę radośnie pogwizdywać. Nic tak mnie nie radowało jak przemoc w czystej postaci. Kiedy wszedłem do pokoju vendetta siedziała na łóżku i aż podskoczyła przestraszona na dźwięk uchylanych drzwi.
-Mam dwa szybkie pytania. – zacząłem ignorując jej spanikowane spojrzenie.
-Pierwsze: ręka czy noga? – wpatrywała się we mnie całkowicie zdezorientowana moimi słowami.- No szybko bo nie mam czasu. – ponagliłem ją, spoglądając na zegarek. Zostało mi 5 minut.
- Yy... ręka? – wyszeptała.
-Prawa czy lewa? – tym razem szybciej uzyskałem odpowiedź.
-Lewa...
wł. słodka zemsta
CZYTASZ
Dolce Vendetta
RomancePogrążony w smutku po stracie ukochanej osoby Teo Sola, przenosi się do San Fransisco. Ma zamiar skończyć ze swoim życiem, prowokując do zlecenia jego morderstwa najgorszych z gangsterów. Przypadkowo do jego siedziby trafia bezdomna kobieta, szukają...