Chapter 25

834 27 4
                                    

YOONGI

Obudził mnie piękny zapach dochodzący z kuchni. Początkowo nawet nie otworzyłem oczu, tylko po omacku zacząłem szukać ręką swojego chłopca. Gdy jednak wyczułem, że jego strona łóżka jest zimna, otworzyłem leniwie oczy. Promienie słoneczne, które wdzierały się przez lekko odsłoniete relety oślepiły mnie, stąd mój zduszony pomruk niezadowolenia.

- O czyli jednak nie będę musiał cię budzić.- usłyszałem cichy głos. Spojrzałem na wejście do sypialni. Stał tam mój ukochany kotek z tacką pełną jedzenia w łapkach. Podszedł do łóżka stawiając tackę na stoliczku nocnym.
Obdarował mnie słodkim buziakiem w policzek.

- Dzień dobry. - przywitał się.

- Dzień dobry kochanie. Co to za okazja? - spojrzałem sugestywnie na tackę z jedzeniem. Zdawało mi się, że trochę się speszył.

- Wiesz... Chciałem przeprosić. - zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu.

- Ale za co kwiatuszku? - domagałem się odpowiedzi.

- No... Wczoraj wieczorem... Nie zgodziłem się i...-

- Hola hola. Jiminnie chodź tu do mnie. Chyba musimy porozmawiać.- oparłem się o zagłówek rozchylając nogi by mój chłopiec mógł się oprzeć o mój nagi tors. Jimin niepewnie usadowił się we wskazanym miejscu.

- Promyczku, nie masz za co przepraszać. Nie powinieneś. Masz oczywiste prawo odmówić. Myślałem, że już to przerabialiśmy? Słoneczko, nie musisz się zgadzać za każdym razem gdy ja mam ochotę, ani ja nie muszę się zgadzać gdy ochotę masz ty. Oboje musimy tego chcieć. Jeśli mówisz nie, z jakiegokolwiek powodu, no nie wiem... Boli cię głowa, boli cię... cokolwiek, źle się czujesz, albo najzwyczajniej w świecie nie chcesz, to masz mi to powiedzieć, a ja nie mam prawa tego podważyć. Rozumiemy się? - odwróciłem jego głowę by choć trochę na mnie spojrzał. Skinął delikatnie głową.

- I nie powinieneś czuć się winny. Skoro nie chciałeś, to nie. Ja to szanuję i nie rozpamiętuję. Nie to nie. Koniec. Dajemy sobie buzi i oglądamy film albo idziemy spać. Albo cokolwiek innego. - tłumaczyłem mu, od czasu do czasu składając czułe całusy na jego karku, za uchem bądź na głowie.

- Okej?

- Okej.- zgodził się. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po brzuszku. Był taki mięciusi...

- Hmm... No dobrze, skoro tą kwestię mamy za sobą, to przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy. Co tam przygotowałeś? Zjemy razem, co? Przecież nie może się zmarnować! - połaskotałem go po boku. Usłyszawszy ten słodki chichot uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

- Byłem w piekarni i kupiłem croissanty. Kupiłem kilka rodzai, a nie wiedziałem do końca jakie lubisz, więc będziemy dziś je wcinać cały dzień.- zaśmiał się.

- Nadzienie pistacjowe? - zapytałem z nadzieją.

- Tak! Właśnie nie wiedziałem czy lubisz, więc stwierdziłem że jeśli ty nie będziesz chciał to sam zjem. Ale mam też z białą czekoladą i malinami oraz z mleczną czekoladą. Do wyboru do koloru. - uśmiechnął się podajac mi na talerzyku croissanta z nadzieniem pistacjowym. Mmmm.... Pychotka.
Sam wziął sobie tego z białą czekoladą i malinami po czym powrócił na swoje miejsce opierając się na mojej klatce piersiowej. Oparł się specjalnie bardziej o ramię, by nie przeszkadzać mi w jedzeniu.
Uwielbiałem takie poranki. Spokój, cisza, dobre jedzonko i mój kochany chłopiec. Popijałem spokojnie swoją kawę, zaś Jimin siorbał swoją herbatę.

Nasz spokojny poranek przerwał dzwonek telefonu. Westchnąłem cierpietniczo i odebrałem połączenie od Namjoona.

- Mam nadzieję, że masz powód do dzwonieni...-

You will be finally happy...~with meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz