20. Nieznany numer

3.6K 170 46
                                    

Obudziłam się w mieszkaniu Nicole i w szybkim tempie zebrałam swoje rzeczy, by jechać do szpitala. Chciałam jak najszybciej znaleźć się obok Nathana. Chwyciłam za swój telefon, zbiegając po schodach i ujrzałam osiem nieodebranych połączeń.

Trzy były od mojej mamy, jedno od Kristy, a cztery od nieznanego numeru. Zmarszczyłam brwi i stuknęłam w numer mojej mamy. W tej chwili tylko to połączenie wydawało mi się istotne. Wsiadłam do swojego samochodu, akurat w momencie gdy w słuchawce rozbrzmiał głos mojej rodzicielki.

— Britney — wymamrotała sennie, chociaż wciąż brzmiała okropnie poważnie.

— Tak, mamo? — mówiąc te słowa, poczułam się zupełnie tak jak gdy byłam nastolatką i coś przeskrobałam.

Byłam wtedy taka szczęśliwa i beztroska. Całkowicie nie taka jak byłam teraz. Niepewna, smutna i zagubiona. Zagubiona w wielkim świecie, w którym nie było czasu na smutek i cierpienie.

— Obudziłaś mnie — mruknęła, ziewając. — Ale to nic. Chciałam zapytać czy wyjdziemy gdzieś na obiad, skoro wróciłaś do miasta.

— Zamierzałam właśnie wracać do szpitala.

— Oh — usłyszałam zmartwione westchnięcie mojej matki. Odpaliłam samochód i wyruszyłam w drogę do domu. — Córeczko, jeśli coś by się działo, to lekarz do ciebie...

— To pojedź ze mną — zaoferowałam, przerywając w pół zdania. — Tam zjemy obiad.

— W porządku — odsapnęła po chwili. Poczułam niebywałą ulgę. — Jak się ogarniesz to przyjedź do mnie.

— Do zobaczenia, mamo.

Odrzuciłam telefon na fotel pasażera i po chwili byłam już pod domem. Nie chciałam zostawać tutaj, a jednocześnie bałam się jechać do szpitala. Nie miałam pojęcia co na mnie czeka. Stanęłam pod dużymi ciemnymi drzwiami domu i ciężko westchnęłam.

Nie czułam się w tym miejscu ani dobrze, ani bezpiecznie. Nie gdy Nathana nie było przy mnie.

Bo prawda była taka, że to Nathan był moim domem, bezpieczeństwem i wszystkim co dobre. Był moim wszystkim. Był, jest i będzie. Bo choćby świat się walił, nie pozwolę nikomu go zabrać.

Z ciężkim westchnieniem weszłam wewnątrz domu. Nagle poczułam niesamowitą pustkę i bezsilność. Ale musiałam być silna. Dla niego i dla siebie. Dla nas.

Odłożyłam na blat telefon i kluczyki. Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się po cichym i pustym domu. Po niedługim rozglądaniu, ruszyłam z miejsca i pokierowałam się na górę aby wziąć prysznic.

Tam było równie cicho, spokojnie i pusto. Ten dom wydawał się wiedzieć, że kogoś tu brakuje. Zupełnie tak jakby te kilka ścian miało uczucia i dokładnie rozumiało powagę sytuacji. Poczułam się cholernie przytłoczona, wszystkim co mnie otaczało. A otaczała mnie tylko pustka.

Otuliłam się szczelnie puchatym ręcznikiem i zaczęłam osuszać swoje włosy, jak i ciało. Wybrałam jasne świeże jeansy z szafy i dobrałam do tego granatową bluzę. Nie miałam siły, ani ochoty by wysilać się nad swoim wyglądem.

Tego poranka nie musiałam używać nadmiaru korektora, bo przespałam prawie całą noc. Pierwszy raz od ośmiu dni, udało mi się zasnąć. Przeczesałam włosy palcami i posmarowałam usta nawilżającym błyszczykiem o smaku arbuzowym.

Wypiłam całą szklankę wody i zbierając po drodze kluczyki oraz telefon, wyszłam z domu. Do moich uszu dotarł odgłos dzwonka, spojrzałam na ekran i przeklęłam w myślach ten pieprzony numer, który dobijał się do mnie milionowy raz.

The Legal #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz