7. Nie do końca wierność

4.1K 152 6
                                    

Stanęłam jak wryta gdy do moich uszu dotarł dźwięk tego głosu. Głosu, za którym od trzech dni nieustannie tęskniłam. Głosu, który jednocześnie stał się dla mnie obcy i niepokojący. Przełknęłam ciężko ślinę i zwróciłam głowę w stronę mężczyzny. Jego widok jakby na nowo złamał mi serce. Nie potrafiłam się ruszyć. Stałam i miałam wrażenie, jakby moje stopy zostały przyspawane do podłogi.

Mój oddech gwałtownie przyspieszył gdy nasze oczy się spotkały. Moje były puste i matowe, a Nathana pełne bólu, żalu i obrzydzenia. Obrzydzenia samym sobą. Widziałam to i to właśnie ten widok, był kolejnym punktem w moim upadku. Oblizałam nerwowo wargi i siłując się na jakikolwiek ruch, ruszyłam na górę.

Trzęsącymi dłońmi wyciągnęłam z garderoby czarną ołówkową spódnicę, tego samego koloru długą marynarkę i białą koszulę. Zamarłam gdy poczułam czyjąś obecność za swoimi plecami. Słyszałam ten urywany oddech i czułam jak atmosfera staje się gęsta. Jeszcze chwila i będzie można ją ciąć nożem.

Obróciłam się w stronę wyjścia i ze spuszczoną głową udałam się na parter, by wziąć jeszcze szpilki. Nathan wciąż podążał za mną, nie spuszczając ze mnie oczu. Chwyciłam za drzwiczki szafki na buty i wyciągnęłam czarne szpilki. Nogą pchnęłam półkę by się zamknęła i łokciem nacisnęłam na klamkę od drzwi. Jednak nigdzie się nie ruszyłam.

Dłoń Nathana delikatnie objęła mój nadgarstek, a moja skóra w tym miejscu zaczęła nieubłaganie piec. Jego dotyk zaczął mnie parzyć. Przygryzłam wnętrze policzka i zacisnęłam powieki, wciąż nie unosząc głowy. Nie chciałam znów spojrzeć w jego przepełnione bólem brązowe oczy.

— Puść mnie. Chce stąd wyjść. — Powiedziałam, patrząc na swoje buty. Bałam się na niego spojrzeć. Bałam się, że gdy to zrobię, pęknę na jego oczach. Nie mogłam się teraz rozsypać.

Kątem oka zauważyłam jak Nathan, patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Jednak po chwili zaczęło wszystko do niego docierać. Jego dłoń nie oplatała już mojego nadgarstka, a zostawił jedynie tam palącą skórę. Mężczyzna spuścił głowę, a po chwili usłyszałam jak ciężko wzdycha.

— Proszę, pozwól mi to wszystko wyjaśnić. Proszę — błagał głosem, który był bliski złamania.

Jednak nie było mi go żal. Może i byłam wypraną z uczuć zniszczoną kobietą, to nie było mi go żal. Musiał poczuć jak ja cierpiałam przez poprzednie trzy dni. Właśnie dlatego spojrzałam na niego wzrokiem, który nie krył w sobie nic. Mój wzrok był obojętny, pusty i nic nieznaczący. Wtedy zauważyłam upadek Nathana Wilsona. Mogłam już śmiało stwierdzić:

Złamałam Nathana Wilsona.

Ciszę, która nas otaczała przerwał jedynie odgłos łamanego serca. Jednak tym razem to jego kruszyło się na najdrobniejsze kawałeczki. Moje już było pokruszone. Brązowe oczy bruneta, które zawsze były szczęśliwe w tym jednym momencie stały się matowe. Później uleciała z nich tylko jedna łza. Jedna obłąkana łza.

Mimo to, wciąż nie zmniejszałam nacisku swojego spojrzenia. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, wsłuchując się w odgłos odbijających się od żeber odłamków serca. Złamanego serca. I wtedy jakby coś na nowo we mnie pękło. Ostatni skrawek, który jeszcze wybijał rytm, przepadł w otchłań nicości.

To nie był upadek Nathana. To był upadek mój i Nathana. Oboje wzajemnie się złamaliśmy.

— Proszę Britney... — szeptał, łamiącym głosem, który rozrywał mnie od środka. Łzy zapiekły mnie pod powiekami.

— Nie mogę Nathan. Nie teraz.

— Więc później. Obiecaj mi, że pozwolisz mi się wytłumaczyć. Proszę.

The Legal #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz