24. Zderzenie z przeszłością

3.5K 141 18
                                    

Odetchnęłam z ulgą, gdy opuściłam budynek sądu z wygraną rozprawą. Zawsze stresowały mnie wszelkie rozprawy, ale dosyć często udawało mi się wygrywać.

Uwielbiałam poznawać historię moich klientów i starać się ich bronić. Było to dla mnie odskocznią i przede wszystkim czymś, co kochałam robić. Sprawiało mi to niebywałą przyjemność i każdy dzień, który mogłam bezstresowo spędzić w pracy, był dla mnie miłym czasem.

Wpadłam do kancelarii tuż po godzinie czternastej. Większość pracowników wracała właśnie do biur z pory obiadowej i wracała do ciężkiej pracy, która ich czekała. Wsiadłam do windy i pojechałam prosto na piętro, które w całości podlegało właśnie mnie.

Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że kancelaria należy również do mnie, a z drugiej czułam na swoich barkach niebywałą presję i obowiązek, którego nie mogłam zawalić. Usiadłam na skórzanym beżowym fotelu w swoim biurze i wyciągnęłam z torebki teczkę, którą musiałam uzupełnić.

Do mojego biura po chwili wpadła Stella, która za każdym razem zapominała pukać.

— O Boże, przepraszam — westchnęła, zakładając kosmyk rdzawo rudych włosów za ucho. — Znowu — powiedziała, zagryzając wnętrze policzka.

— Nie szkodzi. Coś się stało? — spytałam, przenosząc wzrok na kobietę.

Stella była w naszej kancelarii sekretarką. Mimo, że nie pełniła tej funkcji długo, to w przeciwieństwie do Nathana, darzyłam ją zaufaniem. Mój mąż stwierdził, że ja powinnam wybierać pracowników, bo on nie ma do tego głowy. Ucieszyłam się, bo wreszcie mogłam do tej dosyć ponurej kancelarii, wprowadzić chociaż przyjaźniejszą atmosferę.

— Ekspres — wydyszała, wskazując dłonią na niewielkie pomieszczenie, które służyło za małą stołówkę. — Znowu wypluwa kawę, która smakuje jak błoto — dodała. — Drukarka. Znowu drukuje kolorowanki, a nie dokumenty.

Kobieta oparła się o ścianę w moim biurze i wzięła głęboki oddech, a ja wiedziałam, że teraz będzie wisienka na torcie.

— I Harry Jackson czeka na panią przy recepcji.

Otworzyłam szeroko oczy i spuściłam wzrok na biurko. Nie takiej wisienki się spodziewałam.

Harry był dla mnie zakończoną przeszłością i wszystko co się z nim wiązało wzbudzało we mnie negatywne emocję. Poczułam się w tym momencie źle i chciałam zniknąć, tylko dlatego, aby nie musieć wyrzucać go z tej nieszczęsnej kancelarii. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na wciąż czekającą Stellę.

— Zadzwoń do firmy od ekspresu i powiedz, że w dupę sobie mogą ten ekspres włożyć, a firmie od drukarki powiedz, że kolorowanki się drukuje w przedszkolu, a nie w najlepszej kancelarii prawniczej — wstałam z fotela, a Stella pokiwała energicznie głową. — Żartowałam. Nie mów tak. Powymyślaj jakąś bajkę, żeby przywieźli nam nowe. Dziękuję.

Kobieta uśmiechnęła się do mnie i opuściła jako pierwsza mój gabinet. Poprawiłam swoją jasną satynową koszulę i wygładziłam ołówkową granatową spódniczkę. Wzięłam trzy głębokie wdechy i powędrowałam do windy.

Gdy dostrzegłam mężczyznę, ubranego w zieloną koszulę, nie miałam wątpliwości, że był to Harry. Jego blond włosy ułożone były na żel, zupełnie tak samo jak ponad rok temu, gdy został stąd wyrzucony. Czułam się potwornie dziwnie.

Ruszyłam w jego stronę, a nasze spojrzenia po chwili się spotkały. Uśmiechnął się do mnie szarmancko jak za każdym poprzednim razem i delikatnie skinął głową.

— Cześć Britney — powiedział, gdy byłam na tyle blisko, aby go zauważyć. — A może, Pani Wilson?

Uśmiechnęłam się kwaśno i wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni tak mocno, aby zniwelować ochotę uderzenia go w twarz. Nie miałam pojęcia skąd tak wielka moja nienawiść do tego człowieka, ale ona po prostu powstała i tyle.

The Legal #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz