Przyjaciele Harry'ego Pottera nie mieli łatwego życia. Całe mnóstwo osób powie, w zależności od tego kogo się zapyta, że byli oni równie szaleni, bądź równie odważni co sam Harry Potter. Nie to by chłopak specjalnie pakował się w kłopoty, jednak los zawsze zsyłał go w największy z możliwych bałaganów.
Jeżeli w szkole poszłaby plotka, że każdy, kto wejdzie do wieży astronomicznej dnia dwunastego grudnia o godzinie 10:10 to zginie jeszcze tego samego dnia, wypadając właśnie z tej konkretnej wieży, to idąc tą myślą najpewniej tego pechowego dnia, Harry'emu zepsułby się zegarek i z wszystkich możliwych opcji, najpewniej wszedłby do wieży dokładnie dwunastego grudnia o godzinie 10:10 Tak jak powiedziano, taki to już los Harry'ego Pottera. Tak jakby jakieś uparte przeznaczenie nie chciało zostawić go w spokoju, wyczekując chwili nieuwagi na to, by jeszcze bardziej go podręczyć, wciąż najwyraźniej sądząc, że nie dość się stało już w życiu młodego Gryfona. I w związku z tym, gdy dowiedział się końcem piątego roku nauki w Hogwarcie, że jego koszmarne przeznaczenie znowu go dopadło, to Wcale, a wcale nie był zaskoczony. Wracając jednak do przyjaciół Harry'ego, którzy bądź co bądź są najważniejszymi osobami w jego życiu i można śmiało powiedzieć, że zastępują mu rodzinę jak nikt inny. No wiecie. Gdy walczy się z trollami, dementorami i wilkołakami ramię w ramię. Między ludźmi tworzy się więź, której raczej nie da się tak łatwo zerwać. I choć od czasu do czasu się kłócili. To zawsze wiedzieli jedno, a przynajmniej tak się Harry'emu zdawało, że ich przyjaźni nic nie jest w stanie rozdzielić. Teraz jednak, niczego już nie mógł być pewien, bo wszystko co znał przestało mieć znaczenie. Przyjaciele, z którymi łączyło go tak wiele, ci, co byli dla niego najważniejsi w jego życiu z powodu braku rodziny, zostali mu nagle odebrani, przez osobę, która była równie bliska jego sercu, a on sam został wystawiony na największą próbę z możliwych. I teraz, gdy Harry siedział w małym zaniedbanym pokoju i patrzył w okno na zalany słońcem trawnik, miał ochotę tylko płakać. Siedział w tym pokoju już od jakiegoś czasu, wciąż nie do końca pojmując, co tak właściwie się stało. Spoglądając bezmyślnie na swoje, teraz wyposażone w ostre pazury dłonie, starał się zatrzymać w swoich płucach wrzask protestu.
- Przykro mi chłopcze. Harry napiął się na te słowa. Był tak pogrążony w swoich myślach, że nie słyszał jak Dyrektor wchodzi do pokoju.
- Raczej wątpię by było panu naprawdę przykro. – powiedział, z żalem patrząc w stronę starca. Zdecydował się na to, że nie będzie uciekał wzrokiem. To nie było wszak jego winą, że znalazł się w tej popapranej sytuacji. To ten starzec zawiódł jego zaufanie i to on raczej powinien opuścić wzrok w przeproszeniu. Jednak mimo tego, że przed chwilą Dumbledor przepraszał. To tak jak Harry podejrzewał, on tak naprawdę nie poczuwał się do winy, więc i nie opuścił wzroku w skrusze po odpowiedzi chłopaka.
- Zrozum. Zrobię wszystko by pomóc ci wrócić do normalnego życia, ale nie mogę wszystkiego cofnąć do stanu, jaki był przedtem. Sam widzisz, że nie możesz wrócić do tego, co było. Czas przestać być Harrym Potterem.
- A moi przyjaciele? -zapytał drżącym głosem- Szkoła, Moje życie?!
- Musisz zaakceptować, że nie możesz być więcej przyjaciółmi Rona i Hermiony. Nie możesz w takim stanie wrócić do szkoły.
Zacisnął wargi powstrzymując krzyk. Jego ciało zalał smutek i żal tak wielki, że Dumbledore widząc jego reakcję westchnął lekko i założył dłonie za plecami jakby samo ich pokazywanie chłopakowi, miało wyjawić jakąś potworną prawdę. Młody gryfon, który tak naprawdę nie był Harrym Potterem, przełknął łzy wciąż nie odwracając wzroku od Dumbledora. Pragnął w duchu by ten starzec, którego uważał za swojego sprzymierzeńca przez tyle lat, jakoś mu pomógł.
Dyrektor otwierał już usta jednak nic nie powiedział, a chłopak zobaczył w jego oczach coś tak strasznego, że złapał głośny oddech, czując ból przeszywający jego ciało niczym włócznia. Dumbledore w końcu odwrócił wzrok, jednak było już za późno. On zawsze go prowadził na rzeź. Uświadomienie sobie tego wyrwało mu jęk bólu z piersi, a najgorsze było to, że to była prawda. Miał grać Harry'ego Pottera dopóki nie umrze. To, co się działo przez te wszystkie lata. Quirrell, trolle, wilkołaki. To miało na celu wcześniej czy później go zabić. A gdyby zginął, prawdziwy Harry Potter ten, którego poznał ledwo parę godzin temu. Mógłby zająć jego miejsce jako ktoś, kto wyszedł cało z opresji niczym szczęściarz i bohater. Nie miał pojęcia, dlaczego Dumbledore mu to zrobił. Dlaczego chciał on jego śmierci? Teraz już nie było nic, co mogłoby ukoić jego cierpienie. Poczuł zbierający się w jego piersi krzyk i palące łzy pod powiekami.
- Niech mnie pan zostawi samego. Nie chcę pana widzieć na oczy. -Powiedział głosem pustym i wypranym z emocji podczas, gdy w jego piersi zaciskała się jakaś potężna klucha suchego cierpienia. Starzec wyszedł. A dawny Harry Potter ukrył twarz w dłoniach i zapłakał.
•••
Liczba słów: 801
Kochani, mam nadzieję, że ten prolog zachęci Was do dalszego czytania, a ja obiecuję, że Rozdział 1 pojawi się 28.03.2023r. (czyli właściwie już jutro).

CZYTASZ
Lamia | Snarry
FanfictionHarry Potter stracił swoje imię, nazwisko i człowieczeństwo w zaledwie jedną noc. Musi zacząć wszystko od nowa, a start jest tak bardzo pod górkę, jak to tylko możliwe. Lamia. Stworzenie o półgadzim, półludzkim ciele pojawia się na świecie. Skąd się...