Rozdział 3

68 5 0
                                    

Jak to wszystko działa?

To dobre pytanie, które pojawiło się, gdy zachciało mi się iść do toalety.

Spojrzałem krytycznie na miejsce, gdzie przedtem powinno znajdować się moje krocze. I Co teraz do cholery? Jak to w ogóle działa? Było to niedługo po wyjściu Snape'a i mimo, że wcześniej zaciskałem mięśnie, by powstrzymać to, co chciało wyjść to teraz już dłużej nie mogłem czekać.

Cholera. Cholera. Cholera.

Jak jakaś kaleka, zacząłem się przesuwać w stronę drzwi, uchyliłem je lekko i wyjrzałem na korytarz. Było tutaj parę par drzwi. Pierwsze były sypialnią. Inne składzikiem, biuro i dopiero na końcu znalazłem łazienkę. Dobra. I co teraz?

Była tu tylko toaleta i umywalka i zdecydowanie za mało miejsca na moje nowe ciało. Mógłbym najwyżej wejść. Nie wspominając już o tym, jakim cudem miałbym wyjść. Musi był tu jakaś większa łazienka. Jakoś dostałem się do schodów. Boże, ale się wlokłem. Jak się porusza tym ciałem? Jak miałem zejść po schodach? Już ta krótka wycieczka sprawiła, że cały się spociłem ze stresu. Nie miałem wyjścia.

- Profesorze? Profesorze Snape? - Bardzo chciałem by mój głos nie brzmiał na tak zdesperowany, jakim się czułem.

Już po chwili usłyszałem kroki na schodach i Snape pojawił się na półpiętrze patrząc na mnie w górę. Nic nie mówił.

- Czy... czy mógłby mi profesor pomóc dostać się do toalety? Jakiejś większej niż ta tutaj?

Czułem się dziwnie z całą tą sytuacją.

-A próbowałeś chociaż zejść schodami? -Zapytał zakładając ramiona na piersi i unosząc brwi.

No proszę, Snape wredota wrócił.

-Zważywszy na fakt, że nie mam pojęcia gdzie są moje nogi. Nie miałem pomysłu jakbym mógł „zejść" - Snape niespokojnie poruszył się pod moim wzrokiem.

- Chociaż spróbuj. Barierka się raczej nie połamię, jeżeli zaciśniesz na niej swoje ręce trochę mocniej. Nie mogłem opanować wykrzywienia warg z irytacji.

- Tylko niech pan mnie przynajmniej pozbiera jak rozwalę sobie głowę o kant stopnia.

- Musiałby pan wykonać bardzo efektowny upadek by rozwalić sobie głowę na schodach. Wierzę w tym momencie, w pański zmysł równowagi szukającego i radzę nie tracić mojego czasu.

Chwyciłem drżącymi dłońmi poręcz. I co teraz? Miałem przesunąć ogon w dół stopni? Czy próbować tak jak za dawnych lat, czyli starać się normalnie "zejść" utrzymując górną połowę ciała w pionie? Problem w tym, że nie miałem pojęcia jak kontrolować to ciało. Moje palce zbielały na poręczy od mojego uścisku, a ja próbowałem się bardzo nieporadnie ''ciągnąć" w dół stopni. Stopni było około piętnaście, a mnie zdawało się teraz, że jest ich trzy razy tyle.

- Staraj się używać dolnych partii ciała, a nie ciągnąć się tylko dłońmi. - Mam straszne przypuszczenia, że jak tylko ruszę, to wyląduję do góry nogami i skręcę sobie kark.

- Musisz jakoś się przemieszczać. No chyba, że wolisz się resztę swojego życia czołgać na brzuchu i podpierać dłońmi.

Zarumieniłem się. Snape i delikatność. Ciekawe czy te moje nowe kły były wyposażone w truciznę. Mimo to starając się wyczuć swoje mięśnie Postanowiłem spróbować i niestety bardzo szybko tego pożałowałem, gdy zacząłem się zsuwać po schodach jak po zjeżdżalni. Spocone dłonie nie były w stanie utrzymać ciężaru i zjechałem efektownie w dół, wpadając na Snape'a i powalając go na ziemię. Mężczyzna jęknął, gdy uderzył całym ciałem o deski, a ja zapewne pozbawiłem go swoim ciężarem resztek powietrza w płucach.

Lamia | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz