Rozdział 7

56 5 0
                                    

  Pov. Dan

Gdy Snape wyszedł jeszcze przez chwilę patrzyłem się na miejsce, z którego się teleportował. Ten dzień musiał nastąpić. Dzień prawdy. Mimo, że zaczęło mi się podobać to życie z Snape'm to wiedziałem, że nie mogło trwać to wiecznie. Wiedziałem to, ale i tak trudno było mi się z tym pogodzić.

Zabrałem się za tort. Najpierw upiekłem cienkie biszkopty. Potem zająłem się masą. Zdecydowałem się na mieszankę składającą się z kremu waniliowego, czekoladowego i kawowego. To powinno mu smakować. Na koniec dekorację. Zrobiłem do tego malusieńkie ziarenka kawy z ciasta. I trochę bitej śmietany. Wyglądał elegancko i byłem pewien, że też będzie mu smakował, bo ograniczyłem cukier jak tylko mogłem.

Ponieważ go wciąż nie było, zdecydowałem się przejąć dzisiejsze obowiązki skrzata na siebie i ugotować nam obiad. Wołowina na winie z zapiekanymi ziemniakami, oraz świeże liście sałaty w nieco słodszym sosie. Skrzat ciągle się plątał obok mnie dopytując się czy czegoś nie może zrobić. Ale ja naprawdę chciałem to zrobić sam.

Właśnie krytycznie oglądałem ziemniaki zastanawiając się czy przypadkiem nie dodałem za dużo soli, gdy usłyszałem odchrząknięcie. Obróciłem się gwałtownie. Snape stał w drzwiach do kuchni unosząc brwi.

- Co robisz?

Uśmiechnąłem się do niego.

- Postanowiłem coś sam dzisiaj przyrządzić. Możesz usiąść do stołu zaraz wszystko przyniosę.

Snape uśmiechnął się krzywo. Po czym przywołał zaklęciem kieliszki.

- Ma pan ochotę na wino panie Dan?

Pokiwałem tylko głową, a on wyszedł. Skrzat w końcu mógł mi pomóc przy przenoszeniu wszystkiego na stół w jadalni gdzie Snape właśnie nalewał wino do dwóch kieliszków. Usiedliśmy i podczas posiłku prowadziliśmy luźną rozmowę o niczym. Potem przyszedł czas na deser. Gryzek posprzątał szybko przynosząc kawę i tort. Snape obserwował jak odkrawam mu kawałek kładąc na talerzyk.

- Wszystko było wyśmienite. Nie wiedziałem, że potrafisz tak dobrze gotować.

Wzruszyłem ramionami połechtany pochwałą.

- Często gotowałem i piekłem u Dursleyów. Zważywszy na to, że Dudley pochłaniał gigantyczne porcje zawsze było u nich zapotrzebowanie na jedzenie. 

- Skąd to zainteresowanie gotowaniem? To raczej nie jest popularne hobby wśród młodzieży.

Poruszyłem się niespokojnie.

- Cóż. Musiałem coś robić by później samemu móc coś zjeść, więc trudno to nazwać hobbym... - przerwałem, zdając sobie nagle sprawę, że powiedziałem za dużo. – Ale to nie istotne. Jak panu podobał się pomysł tych małych ziarenek o smaku kawy? Wygląda to oryginalnie, prawda?

- Dan. Co miałeś na myśli mówiąc, że musiałeś coś zrobić by dostać jeść?

Wzruszyłem ramionami czując, że się czerwienię.

- To nic istotnego. Może ma pan ochotę na jeszcze jeden kawałek ciasta? Bo jak nie to odniosę resztę do kuchni.

Chwyciłem tace, ale dłoń Snape'a, która nagle złapała moje ramię zatrzymała mnie.

- Powiedz mi.

Poczułem się nagle słabo. Dlaczego on naciskał? Przecież... to już nie ważne. To nie istotne. To nawet nie moje życie.

- Dumbledore postawił cię w bardzo niekomfortowej sytuacji. Jeżeli nie nauczysz się, w jaki sposób możesz odzyskać swoje nogi, wyśle cię w sobie tylko znane miejsce.

Lamia | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz