Rozdział 1

94 5 0
                                    

To zaczęło się już przed zakończeniem roku szkolnego, a początek był dosyć niepozorny. Nie czułem się dobrze, ale zwalałem to na niepokój przed SUMami, będąc przekonany, że w końcu udzielił mi się stres egzaminacyjny, przed którym Hermiona ostrzegała nas od tygodni. Lekka suchość w ustach, trudności z utrzymaniem równowagi, bule pleców, oraz ciągłe nudności. Nawet Hermiona, która zdawała się być skupiona tylko i wyłącznie na swoich ostatnich powtórkach, dostrzegła moje nietypowe zachowanie i nalegała bym odwiedził skrzydło szpitalne.

Mimo tego, że w końcu tam poszliśmy, żaden z eliksirów nie pomógł i wciąż czułem się coraz gorzej, a ostatecznie, na jednym z ostatnich egzaminów zaatakował mnie ból nie do zniesienia.

Później już niczego nie pamiętałem do momentu ocknięcia się już poza granicami Hogwartu, wyglądając tak jak teraz. Na początku myślałem, że to jedna z moich szalonych wizji, ale przerażająco szybko się przekonałem, że to było bardziej prawdziwe niż bym chciał. Pierwszym szokującym faktem było to, że nie miałem nóg. Może ich odcięcie nie byłoby tak straszne jak to, że zamiast nóg miałem teraz ogon. Czarny łuskowaty, olbrzymi ogon. Dodajmy do tego, że nie syrenki, a węży. Dłonie mi nieco drżały, gdy oglądałem swoje nieco ostrzejsze niż pamiętałem paznokcie. Zęby wzbogaciły się o wyraźne kły, a źrenice były teraz pionowe jak u kota, co na tle zielonych oczu wyglądało jakby wycięto mi je skalpelem.

Dumbledore, który stał wtedy w rogu pomieszczenia, patrzył się na mnie z twarzą nie wyrażającą absolutnie nic.

- Co się stało? Dyrektorze, co mi się stało? Gdzie ja jestem? O co chodzi?

Dyrektor poczekał aż przestanę zadawać pytania, po czym wyjaśnił, że obudziła się we mnie moja prawdziwa forma. Tłumaczył, że czary, które rzucił na mnie, jak byłem niemowlakiem przestały działać i właśnie tak, naprawdę wyglądam. Ale jak to? Moi rodzice? Czy oni też... Dyrektor miał spokojny głos, gdy odpowiadał.

- Niestety nie znam twoich prawdziwych rodziców.

- Ale Lily i James? Co to znaczy, że pan ich nie zna?

I wtedy dyrektor powiedział, spokojnym cichym głosem.

- Chciałbym, abyś kogoś teraz poznał.

Drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł... wszedłem ja.

- To jest prawdziwy Harry Potter.

Chłopak noszący moją twarz, był nieco wyższy niż moje poprzednie ciało. Był też nieco szerszy i bardziej umięśniony w ramionach. Niezaprzeczalnie wyglądał zupełnie jak ja jeszcze przed kilkoma godzinami, a raczej, jak wyjaśnił Dumbledore, to ja nosiłem jego twarz jeszcze do wczoraj. Harry Potter wykrzywił się nieco, gdy podniósł na mnie wzrok, a ja czułem jakbym się zapadał. Jego oczy były nieco ciemniejszej zieleni jak zauważyłem zanim mój wzrok się rozmazał z szoku i przerażenia.

- Widzisz. Po ataku na dom Potterów. Wśród gruzów znaleźliśmy nie jedno. A dwoje dzieci. Jedno było w postaci... pół węża - Dyrektor tłumaczył mi jak to przez chwilę był pewien, że wężowe dziecko to Voldemort, który na skutek odbitego zaklęcia sam został przemieniony w pół – wężową istotę.

Testy potwierdziły jednak, że owszem, jeden chłopiec jest Harrym Potterem. Ale drugi. Nie był Voldemortem. Więc zmieniając wygląd dziecka za pomocą magii Dumbledore postanowił podmienić chłopców i ukryć prawdziwego Harry'ego Pottera, a drugiego obserwować jak się potoczy jego życie, jednak jego czary nie mogły utrzymywać tego wyglądu wiecznie i najwyraźniej czas, jaki spędziłem jako Chłopiec, Który Przeżył właśnie się skończył i magia zmieniająca wygląd przestała działać.

Lamia | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz