Pov. Severus
- Severusie. Jak dobrze, że jesteś. – To powitanie było zbyt uprzejme. Więc wiedziałem, że nie spodoba mi się to co usłyszę.
Zerknąłem w stronę osoby będącej z nami w pokoju. Dzieciak opierał głowę o ramę kanapy, na nosie miał przyciemniane okulary i wertował jakąś gazetę machając lekceważąco nogą w górze. Gdy wszedłem zerknął na mnie nad okularami i bez słowa wrócił do gazety przewracając stronę. Potter. Jak się chwilę później okazuje z słów starca, Prawdziwy Harry Potter. Czułem gorzki posmak w ustach i milczałem, a każde słowo dyrektora sprawiało, że moje ciśnienie wzrastało. Jak on śmiał oszukiwać mnie przez te wszystkie lata? Patrzenie na nonszalancko siedzącego nastolatka, wcale tego nie ułatwiało. Ta swoboda. Ignorancja. Moja magia zaiskrzyła na palcach z gniewnym trzaskiem. Zdecydowanie kopia Jamesa. Tamten który go udawał przez ten czas przynajmniej wiedział już gdzie jego miejsce i nie ośmieliłby się patrzeć dookoła z takim lekceważeniem. Nie pozwoliłby sobie na swobodne przeglądanie gazety i ignorowanie jego osoby. Te myśli dopiero mi uświadomiły jak wielka różnica była między tymi dwoma nastolatkami. Ten z swoim wzrokiem i postawą sprawił że poczułem się jakby przeklęty James Potter znowu żył i właśnie się pojawiłby doprowadzić mnie do wściekłości.
- Po co tutaj jestem dyrektorze? -Zapytałem bez ogródek.
To co usłyszałem wystarczy mi na kilka miesięcy wściekania się, picia, oraz bycia dwa razy bardziej niesprawiedliwym na lekcjach niż do tej pory. Mimo że miałem ochotę czymś rzucić, nie na darmo byłem szpiegiem. Nie mogłem dawać się ponieść emocjom. Wystarczyło że Dumbledore wiedział, że byłem wściekły. Tyle lat byłem oszukiwany. Tyle lat zwodzony. Goniłem jak ślepiec za przysięgą mając nadzieję, że gdy w końcu jakimś cudem ją spłacę. Będę wolny. A teraz się okazuję, że przysięga nie pękała i magia mnie nie uwalniała. BO TO NIE BYŁ ten chłopiec. Niech go cholera. Moja więź zakładała mi kajdany i nie pozwalała żyć własnym życiem. Całe lata starałem się jednocześnie uratować Harry'ego Pottera od jego losu jakim było śmierć, a teraz się okazywało, że to wcale Harry Potter nie był i dlatego przysięga wciąż mnie trzymała. Dumbledore był iście diabelskim manipulatorem.
- No cóż Severusie. Ja udam się z Harrym teraz do zamku. W tym roku spędzi on wakacje w Hogwarcie. Chciałbym aby przyzwyczaił się on do tych murów i do końca wakacji poznał on jak najwięcej miejsc i wspomnień z... życia którym żył tamten chłopiec. Rozumiesz o co mi chodzi?
Skinąłem głową. Rozumiałem. Miała być wymiana. Mieli się zamienić miejscami i Dyrektor liczył że nikt się nie zorientuje. Czy on myślał że przyjaciele Harry'ego Pottera nic nie zauważą? No cóż. Może nie zauważą. Nie grzeszyli inteligencją, no może panna Granger ma jakieś szanse.
- Dobrze. Chciałbym abyś tu został i pomógł ... temu chłopcu się przystosować. Może lepiej by było gdyby mnie przy tym nie było, a nie chce nikogo więcej wtajemniczać w tą sytuację. Ponownie skinąłem głową jak szmaciana lalka na sznureczkach jaką byłem.
- Może lepiej by się czuł... gdyby wybrał sobie nowe imię. – zasugerował nagle Dumbledore i dostrzegłem coś w rodzaju niepewności w jego oczach.
Dumbledore niepewny? Zawahał się? A może czegoś się obawiał? Przełknąłem gorzkie słowa jakie miałem ochotę wypluć. Teraz udajesz jeszcze, że ci choć trochę głupio z powodu tego co zrobiłeś? Kierował życiem tego gówniarza z taką samą parszywą delikatnością jak to robisz z moim. Jest zapewne zachwycony perspektywą tego, że całe jego życie to kłamstwo. Obyś się nie dorobił kolejnego śmierciożercy. Gdy to pomyślałem uśmiechnąłem się krzywo. O ile się po swojej przemianie dzieciak za bardzo nie zmienił z charakteru, to nie ma szans na zostanie śmierciożercą. Jak to Dumbledore mówił? Wężowe ciało? Przez chwilę wyobraziłem sobie węża z ludzką głową.

CZYTASZ
Lamia | Snarry
FanfictionHarry Potter stracił swoje imię, nazwisko i człowieczeństwo w zaledwie jedną noc. Musi zacząć wszystko od nowa, a start jest tak bardzo pod górkę, jak to tylko możliwe. Lamia. Stworzenie o półgadzim, półludzkim ciele pojawia się na świecie. Skąd się...