Rozdział 6

67 5 0
                                        

  Pov. Snape

Powiedzenie tego było jak rzucona z zamkniętymi oczami klątwa. Nie wiadomo czy trafi wroga, przyjaciela, czy wszystkich ominie nikomu nie szkodząc. Wciąż nie wiedziałem, co mi strzeliło do głowy by otworzyć usta w tamtym momencie. Może i by zostało to zbagatelizowane i zignorowane. Gdyby moje własne ciało mnie nie zdradziło. Moje palce, chciały dotknąć jego karku, zbadać fakturę jego skóry i łusek. I wcale mi nie przeszkadzało to, że to ciało tego chłopaka. Moje pragnienie przez to wydawało się wręcz bardziej intensywne, prawdziwe, a palce świerzbiły z chęci poznania faktury jego skóry. Chciałem dotknąć nie tylko ogona, ale i przeczesać jego włosy, pogładzić policzek. Uciekł nieco dalej od mojego wzroku, a ja podążyłem spojrzeniem za nim, jakbym był ciągnięty za sznurek.

Energicznie ochlapał wodą swoją twarz, a gdy się wynurzył, woda spływała po jego ramionach, brzuchu i zarumienionych policzkach. Był po prostu piękny. A gdy jego wzrok skierował się na mnie, zrozumiałem nagle z siłą klątwy uderzeniowej, że chciałem go pocałować.

***

Sytuacja między nami była po tym bardzo napięta. Dan nie poruszył tego tematu, ale widziałem parokrotnie jak zarumieniony odwracał wzrok bądź cofał się nieco, gdy obok niego przechodziłem. Coś zawisło w powietrzu.

***

Minęły upalne dni i początek sierpnia powitał nas gwałtownymi burzami. Dumbledore napisał do mnie tylko raz, zaraz na początku.

Odpisałem mu monosylabami, że wszystko w jest w takim porządku, jaki można oczekiwać po takiej sytuacji. Jednak koniec wakacji był za ledwo cztery tygodnie i musiałem w końcu pojawić się w Hogwarcie.

Rada pedagogiczna była piątego sierpnia. Choć nie było potrzeby bym się tam pojawił to i tak musiałem. Skoro Dumbledore wysłał mi zaproszenie to znaczyło, że moja obecność była tam obowiązkowa.

Patrząc się na ostatnie wydarzenia chciałem się tam pojawić przynajmniej dlatego, że musiałem wiedzieć jak się teraz mają sprawy. W końcu Voldemort nie próżnował i często były jakieś wzmianki w gazecie o atakach.

Dan ignorował takie artykuły wysyłając jasne sygnały tego, co chciał przez to osiągnąć. A chciał on mianowicie, całkowicie zapomnieć o swoim starym życiu. Ani razu nie wspomniał o swoich przyjaciołach, czy też o relacjach z Dumbledore'm, czy swojej przeszłości. Chciał całkowicie zakopać swoją przeszłość. Jakby nie istniała. Wiedziałem jednak, że wcześniej czy później to znowu powróci. I tak od czasu do czasu miewał ataki paniki.

Nie wiedziałem, co wtedy go tak niesamowicie wytrącało z równowagi, bo nigdy się tym nie dzielił, a ja nie namawiałem go by to zrobił. Ku mojemu szokowi. Przez cały ten okres czasu nie pomyślałem o nim źle. Zachowywał się w miarę dobrze. Nie wrzeszczał, nie był bezczelny i nie wyciągał na wierzch starych nieporozumień.

Może to miało też coś wspólnego z jego staraniami o prowadzeniu nowego życia, ale i tak byłem w szoku. Choć może sam też chyba miałem coś z tym wspólnego. Konfrontując się z faktami jego życia nie potrafiłem i nie chciałem być dla niego taki jak w klasie. A gdy nasze rozmowy nie polegały na wzajemnym szykanowaniu i dogryzaniu sobie to okazało się, że chłopak nie był wcale taki głupi i zarozumiały jak przez lata sądziłem.

Najwyraźniej sam fakt, że nie był Harrym Potterem sprawił, że przestałem widzieć w nim swoją karę. A gdy przestałem widzieć w nim swoją karę. Okazał się być przyjemną nagrodą.

- Dzień dobry. - Dan uśmiechnął się witając mnie i przekrzywiając głowę zaczął mi nalewać kawę do filiżanki, po czym biorąc śmietankę wystawił końcówkę języka i w skupieniu zaczął tworzyć jakiś kształt z pomocą łyżeczki.

Lamia | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz