Siedzieliśmy przy stole w kuchni. Jedliśmy spokojnie śniadanie. Oczywiście było już późno. Około 14, a my dopiero jedliśmy śniadanie. Jednak atmosfera pomiędzy nami była wspaniała.
-Kochanie, chcesz zadzwonić?
Prawie zakrztusiłam się sokiem.
-Jest zasięg?
Szok przelał się po mojej twarzy.
-Mhm, Don wysłał mi swój numer.
-O Boże tak!! Zadzwońmy!
Poderwałam się z miejsca. Stołek, na którym siedziałam upadł na podłogę.
Zaraz znalazł się przy mnie Matt. Chwycił mnie za ramiona.
-Ej ej ale spokojnie. Zjedź najpierw słonko, ja muszę i tak zadzwonić do Franka. Wrócę za 10 minut.
Podniósł krzesełko i postawił je przy blacie. Lekko mnie na nim posadził i wyszedł. Jadłam moje kanapki powoli. Miałam wrażenie, że gardło się zacisnęło.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Mój kochany braciszek. Tak dawno go nie słyszałam. Cholera tęsknie za nim.
Sekundy płynęły, a każda trwała więcej niż zazwyczaj. Dokończyłam śniadanie i wstałam. Skierowałam się do mojego pokoju. Wyszukałam jakieś dresy i koszulkę w walizce (tak nadal nie poukładałam rzeczy do szaf).
Gdy nie miałam już koszulki uderzył we mnie jego zapach. Drzwi lekko zaskrzypiały.
Dotyk jego dłoni na tali sprawiał, że przechodziły przeze mnie ciarki. Pocałował mój kark bardzo subtelnie, a ja lekko zamruczałam.
-Wyjdę, a ty się ubierz.
Chwyciłam jego dłoń.
-Nie odchodź. Może.. Może pomożesz mi się ubrać?
Wciągnął gwałtownie powietrze w płuca. Odwróciłam się do niego przodem.
-Skąd masz tą bliznę?
Brzmiał bardzo niepewnie.
-Z walk.
Przejechał po niej palcem.
-Przy mnie już nigdy nie będziesz walczyć.
Szybko odnalazłam jego usta. Musiałam stanąć na palcach. Całował namiętnie, ale nie zachłannie. Powoli smakował każdy cal mnie.
Stanik znalazł się na podłodze, a ja poczułam chłód na skórze. Jeździł mi po plecach. Nasze ruchy stały się bardziej gwałtowne.
Wtedy w najmniej odpowiednim momencie ktoś zapukał do drzwi.
Wciągnęłam powietrze i poczułam, że to Brook. W ekspresowym tempie Matt wciągnął na mnie bluzkę.
Sekunde później wpadła do środka.
B: Po pierwsze, jestem na was zła! Po drugie, usiądźcie. Mam wam coś ważnego do powiedzenia.
Przez jej głos pobrzmiewała ekscytacja. Wykonaliśmy jej polecenie.
B: Jestem w ciąży!
Wstałam i pobiegłam ją uściskać. Za sobą usłyszałam cichy syk.
M:Nie trzymasz się absolutnie żadnych zasad.. Avery.. Ja sobie muszę z nim porozmawiać..
-Już nie bądź takim gburem Matthias!
Krzyknęłam dalej przytulając tą szaloną istotkę.
B: Za sześć miesięcy zostaniesz wujkiem! Wykaż się jakimś entuzjazmem. Poza tym nie musiałam czekać na pierwsze dziecko wasze, ponieważ Daine nie jest oznaczona.
W Watahach panowała niepisana zasada, która mówiła, że po pojawieniu się Luny pierwsze dziecko musi być ich. Ciąża u wilkołaków trwała 6 miesięcy. Mieliśmy ten zwierzęcy element, co nie było najgorsze.
B:Mam nadzieję, że nie gniewasz się kochana! To ja powinnam być zła na was... ale jesteście razem rozkoszni. Idę bo.. Mam wrażenie, że coś przerwałam.
Wybiegła roześmiana. Będzie dobrą matką.
Poczułam ciepło jego ciała za mną.
-Później skończymy to, co zaczęliśmy. Wciągaj spodnie. Idziemy porozmawiać z twoim bratem.
Wyszedł, a ja wybiegłam praktycznie zaraz za nim.
Usiedliśmy w salonie (tak powiedział Matt) i czekaliśmy na nawiązanie połączenia. Dwa sygnały trwały całą wieczność.
Potem mój brat odebrał.
CZYTASZ
Zagubiona w mroku
Hombres LoboDaine zmaga się z niepełnosprawnością. Straciła wzrok, a pomimo tego zostaje wydana przez ojca do watahy, z którą do tej pory walczyli. Przewieziono ją, a tam poznaje Alfę Matthiasa i Villhelma. Starszy wydaje się oschły i okrutny. Vill ma w sobie c...