XXVII. Kolacja

574 25 11
                                    

D: Daine? Siostrzyczko? Jesteś tam?

Brzmiał tak jak zawsze, ale jednocześnie jakoś obco.

-Don! O Boże.. Tak tęskniłam.. Odwiedź mnie..

D: Hmm.. Bardzo bym chciał. Matthiasie czy nie obrazisz się jak przyjadę?

M: Właściwie to chciałem zaprosić was na bal.

-Na bal?

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Jaki bal? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?

M: Z okazji odnalezienia Luny. W przyszłym tygodniu.

W przyszłym tygodniu???

D: Dobrze, przyjedziemy. Napisz mi później SMS kiedy dokładnie.. Daine? Mam przyjechać ze wszystkimi?

Nie wiedziałam. Byłam w cholernym szoku.

M: Przyjedźcie wszyscy. Chciałabym was lepiej poznać.

Gadaliśmy jeszcze chwilę. Wspomniał mi, że nadal nie ma Luny.

***

(Dzień przed balem)

Siedziałam w salonie Domu Głównego jak na szpilkach. Dziś miała przyjechać moja rodzina, pan Frank razem z córką i Villem.

Zapowiada się iście ciekawa zabawa.

Kathia krzątała się z grupą kobiet i przygotowywały pokoje na przyjazd gości. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.

Miałam na sobie sukienkę w odcieniu malachitowym*. Uwielbiałam kolory jako dziewczynka. Więc teraz kazałam dziewczynom zawsze szykować strój w jakimś określonym kolorze. No wiadomo czasami było mi absolutnie obojętnie co ubieram. Jednak miała przyjechać moja mama.

Musiałam prezentować się nienagannie.

Matt usiadł ciężko koło mnie.

-Daine nie stresuj się.

-Łatwo Ci mówić.

Uciełam rozmowę dość szybko. Miałam nadzieję, że nie przewrócę się przy nich na szpilkach.

Odgłos rozmów przebił się przez ściany. Avery wprowadził pierwszych gości. Ja szybko wstałam, a wraz ze mną mój Alfa.

-Frank, Hannah.

Wymienili uścisk dłoni. Mężczyzna pachniał ciężkimi perfumami. Ona kojarzyła mi się lekko z lasem. Jednak potem dotarło do mnie dlaczego. Koło niej stał Villhelm.

Ja też podeszłam podałam dłoń mężczyźnie. On ją lekko pocałował.

F: Dziękuję za zaproszenie. Bardzo mi miło poznać kobietę, która stanie się Luną watahy Matthiasa. Jestem Frank Hell.

-Daine Turner. Bardzo mi miło Pana poznać.

F: Szybko przy nim zmienisz nazwisko.. Poznaj moją córkę. To Hannah. Hannah kochanie, przywitaj się.

H: Dziękuję za zaproszenie. Villhelm wiele mi o tobie opowiadał.

Poczułam spięcie w pomieszczeniu. Jakby zabrakło powietrza.

***

Mężczyźni poszli na górę do jednego z gabinetów. Ja zostałam sama z Hannah i Morgan, która weszła chwilę po wymianie przez nas uprzejmości.

M: Hannah może zechcesz mnie tu zastąpić? Nic mi nie wolno. W dodatku ona cały czas ma do mnie jakiś problem.

H: Ja już wystarcząco z ojcem musiałam się za ciebie wstydzić. Villhelm nam wszystko opowiedział. Przepraszam Cię za nią najmocniej Daine. O ile wolno mi mówić po imieniu.

-Oh oczywiście. Nie przepraszaj za nie swoje błędy.

Ktoś wbiegł do pomieszczenia. Usłyszałam warknięcie.

-MOJA!

Głos Dona przedarł się do moich uszu.

H: MÓJ!

Nie wierzyłam w to. Po prostu wbiło mnie w fotel. Chwilę panowała bezgraniczna cisza. Potem wparowała moja matka z ojcem.

-Don! Czyś ty zgłupiał?? Co w ciebie wstąpiło? - Była dalej tak samo zgryźliwa.

Śmiech Morgan wybudził wszystkich z letargu.

M: Hannah upolowałaś sobie braciszka Daine.

D: Hannah.. Boże.. Jestem Don.

-To chyba jakiś żart. Znalazłeś sobie wywłokę z Dzikich Watah?

Lauren.. Była tu.

***

Gdy Matt dowiedział się o sytuacji roześmiał się serdecznie. Wiedziałam o czym myślał. Najważniejsze rodziny zostały połączone. Ja z nim, mój brat z Hannah. Gwarantowało to bezpieczeństwo.

Wszyscy zasiedliśmy do uroczystej kolacji. Tata nie odezwał się do mnie. Mama była przejęta tym, że właśnie poznała synową. Za to wzrok Lauren świdrował moje ciało.

Jednak robił to ktoś jeszcze.. Villhelm był znowu tak blisko.

K: Zrobił się z tego lekki żart co? - Szepnęła mi na ucho Kathia.

-Nie takiego obrotu sprawy oczekiwałam.

K: Zaraz przyniesiemy alkohol. Nie pij dziś zbyt wiele.

Rozmowy przy stole wydawały się denne. Matt, mój ojciec i pan Frank żywo dyskutowali o tym jak wspaniała była ta sytuacja.

Moja mama próbowała wyciągnąć z nowej pary jakieś informacje. W stylu.. ,, aby na pewno jesteście przekonani? ".

Lauren siedziała koło Morgan i dyskutowały o czymś szeptem.

Od Villhelma biła wściekłość. Nie wiedziałam jak może się to skończyć.



Zagubiona w mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz