Rozdział 37

225 27 7
                                    

Wszystko działo się tak szybko, że za bardzo nie zrozumiałem co powiedział Rodrigo. Dopiero jak byliśmy bezpieczni w powietrzu dotarły do mnie jego słowa. Trzymam w objęciach Abelle i Rodrigo opowiada co się wydarzyło. Ja zdążyłem napisać smsa do Davide aby się nie martwił o nas. Abella dostała wiadomości, że nasi ludzie są bezpieczni i jadą bez komplikacji.

- Ile dziewczyn udało się nam uwolnić? - W końcu zapytał się Rodrigo, który wyszedł z łazienki bo musiał się przebrać.

- Praktycznie wszystkie. - Odpowiedziała Abella.

- Ale jak to? - Jak udało nam się uwolnić prawie wszystkie dziewczyny?

- Wysłałam wsparcie do was, a do burdelu ludzi Davide, dzięki którym udało nam się wyprowadzić praktycznie wszystkie dziewczyny.

- Czyli możemy cieszyć się zwycięstwa? - Zapytał się Artur.

- Nie cieszyłbym się tak na twoim miejscu. - Powiedział Rodrigo.

- Dlaczego?

- Czeka nas wojna. Teraz będą w żałobie ale będą chęci zemsty za zabicie Tommaso. Prędzej czy później przyjdą po swoje.

- Dokładnie, zgadzam się Marco z tobą, a wtedy musimy spodziewać się wszystkiego, a przede wszystkim musimy myśleć inaczej, a nie tylko latać w powietrzu i bujać w obłokach.

Powiedział Rodrigo patrząc się na Artura. Każdy z nas jest zagrożony. My jak i nasi bliscy, dlatego nie możemy sobie pozwolić aby coś, a raczej ktoś poniósł nas na samo dno. Sami wytyczyliśmy wojnę, więc musimy być ostrożni.

Wciąż trzymam Abelle w swoich ramionach. Dużo nam pomogła i cieszę się, że nic jej się nie stało. Byliśmy już w połowie lotu do domu jak z sypialni, w której umieściliśmy Anne właśnie niepewnie wyszła, rozglądając się dookoła tak jakby nie wiedziała na co może liczyć.  Była przerażona tym wszystkim, bała się bo nie wiedziała na co może liczyć. Nikt nie odzywał się a ona jedynie każdego z osobna zaczęła prześwietlać, aż jej wzrok utkwił na mnie. Jej oczy stały się inne. Rozpoznała mnie, nawet mógłbym powiedzieć, że zobaczyłem coś na wyraz ulgi.

- To ty?

Podniosłem się z miejsca i podszedłem do niej, od razu zrobiła kilka kroków w tył.

- Nie bój się mnie Anno. Nikogo z nas nie musisz się bać. Jesteśmy tutaj aby ci pomóc.

- Kim wy jesteście? Co zrobicie ze mną?

- Pozwól, że się przedstawię nazywam się Marco Rossi.

- Rossi?

- Tak jesteśmy kuzynostwem.

No tak jakby ale już jej oszczędze tego dzisiaj. Jak ją przepełnie historią naszej rodziny to od razu będzie chciała wracać. Wszystkiego się dowie ale na spokojnie. Pierwszą rzeczą, którą musi zrobić jest to aby odnalazła siebie. Spędziła tam ponad rok. Przecież to bardzo dużo czasu. Pewnych rzeczy nie zapomni nigdy. Długa droga przed nią aby wróciła do siebie, ale pomożemy jej. Wujek jej pomoże i na mnie też będzie mogła liczyć. Jeśli będzie chciała i zaufa mi na tyle to zastane w Polsce aby ją wspierać, albo będę częściej ją odwiedzał.

- Gdzie mnie wywozicie?

- Do domu. Wracasz Anno do domu.

- Nie chcę! Nie mogę tam wrócić.

Nie rozumiem jej nie chce wracać?

- Dlaczego? Chodź może usiądziesz z nami? Przedstawię cię wszystkim?

W pierwszej chwili wahała się, widać było, że się boi, ale w końcu przełamała się i poszła za mną.

- To jest Ignacy mój biologiczny ojciec i to jest jego syn Artur.

Rossi Family secrets ( vol.4 Marco) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz