Rozdział 2

341 30 5
                                    

Znów byłem zmuszony uciekać z Sycylii. Ojciec jednak wszystko doskonale sobie zaplanował. Pozbył się rady, tak że teraz gówno możemy. Teraz Davide może poznać wszystkie jego sekrety i sobie w dupe to wsadzić. Już myślałem, że będziemy w stanie pokonać ojca. Jednak utwierdził mnie tylko w tym, że to on zawsze będzie na górze. Druga sprawa ma Domenico. Czyli póki nie będziemy wiedzieć gdzie jest nasz brat, nie będziemy mogli nic zrobić. Ojcu tylko po to jest potrzebny Domenico. Po nic innego jedynie aby miał karte przetargową i zapewnioną nietykalność. W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć w to, że on żyje. Na początku byłem zły na Davide, ale później byłem z niego dumny. Choć nigdy mu tego nie powiedziałem i zapewne nie powiem to byłem cholernie dumny, że nie myślał o sobie. W tamtej chwili w tak krótkim czasie zorganizował wszystko i chciał dać naszemu bratu normalne życie. To był prawdziwy przejaw tego, że zależy nam na sobie i stajemy się prawdziwym rodzeństwem. Vo do ojca to nie myśli o niczym. W tym ataku tyle ludzi zginęło. Dotarliśmy już kiedy było za późno. Większość poległa od razu. Niektórzy mieli szansę jeszcze na przeżycie ale ludzie Tommaso nie pozwolili na to. A najbardziej szokujący był widok kiedy pojechaliśmy pod dom jednego z członka rady. To co zrobili z dziećmi. Od razu pięść zaciska się aby przypierdolić tym barbarzyńcom. Jak można być aż takim potworem?

Nie jesteśmy święci. Też mamy krew na rękach i to od najmłodszych lat, ale nie mamy krwi dzieci. A Tommaso wydał wyrok tak jakby zlecił zakupy w sklepie. I sprawa Otavii, Rodrigo nie podaruje tego, że ktoś ją porwał. Swoją drogą ciekawe czy faktycznie to ojciec zajmował się Carmen. Przed odlotem Otavia dokładnie sprawdziła Carmen czy aby na pewno nic jej nie jest. Coś nie chce mi się wierzyć, że ojciec posiada serce i zostawił je w spokoju. No ale patrząc z innej strony musiałby to być on. Nikt inny nie zlitowałby się nad nimi. Jakby wydał komuś rozkaz obie byłyby martwe. Całe szczęście, że tak się jednak nie stało. Nie ważne kto zlitował się nad nimi, ważne jest to, że żyją obie. Mała jest taka słodka, że aż cieszy się człowiek na to, że Otavia postanowiła ją zostawić. Wraz z Rodrigo tworzą naprawdę szczęśliwą rodzinę.

A ja znów wracam do Ignacego. Do domu, w którym nie chcę być. Do domu, w którym mnie nie chcą. Zuza stara się być miła, ale wiem co myśli. Nikt nie cieszyłby się z pobytu dziecka, który przypomina o zdradzie. Jedynie Monika pomaga mi we wszystkim. Szybko jednak zaakceptowała fakt, że ma młodszego brata. Bez niej nie mógłbym tam funkcjonować. To dla niej staram się udawać jak cieszę się, że tam jestem. A Artur? Zabiłby mnie przy pierwszej lepszej okazji. Nigdy nie zaakceptuje mnie. Ale tak szczerze mam to głęboko gdzieś. Nie szukam rodziny. Mam już jedną i nie mam zamiaru w tym nic zmieniać. Najchętniej to już wyniósłbym się gdzieś z domu Ignacego. Muszę z nim o tym porozmawiać.

- Ignacy zostanę jeszcze u ciebie kilka dni, póki nie kupię sobie czegoś.

- Nie rozumiem dlaczego masz się wyprowadzać?

- Tak będzie lepiej. Zarówno jak dla mnie jak i dla was.

- Wyprowadzisz się jak każde moje dziecko. Dopiero po ślubie. Marco chce cię lepiej poznać. Daj mi szanse aby stworzyć jakieś więzy rodzinne. W końcu dane jest mi mieć ciebie obok siebie i nie mam zamiaru aby znów ciebie tracić. - W jego oczach widzę dużo bólu.

Tak bardzo chciał być szczęśliwy z mamą, a jednak ojciec odebrał mu tą szansę.

- Tylko to jest wszystko skomplikowane. Nie chcę twojej żonie codziennie przypominać, że jestem owocem zdrady. Artur też jest cięty na mnie. Jedynie Monika cieszy się z tego wszystkiego.

Rossi Family secrets ( vol.4 Marco) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz