Rozdział 20

239 25 9
                                    

Stoję w dalszym czasie w tej samej pozycji. Dokładnie obserwuję każdy jego ruch. Wiedziałem, że prędzej czy później przyjdzie. Wiedziałem, że nie podaruje mi tego, ale nie wiedziałem, że będzie na tyle głupi aby przyjść pod moją firmę. Ułatwił mi jeszcze zadanie.

- Na co czekasz, strzelaj!

- Czy ty masz tylko to do powiedzenia? Jakim prawem pokazałeś się tutaj?

- Takim prawem, że nie będę się dłużej ukrywał.

- Już nie musisz. Zabije ciebie!  Zabije ciebie z taką satysfakcją z jaką zabiłem tą dziwkę.

- Wiesz co? Wsadź sobie ten pistolet w dupę. Jestem w moim mieście. Nie interesowałeś się za bardzo tym czym się zajmujemy, a szczególnie ja czy Otavia. Zawsze najważniejsi byli tylko Domenico i Davide.

- Jak się okazuje słusznie czułem.

Teraz odwróciłem się twarzą do ojca. Nic się nie zmienił. Wyglądał w dalszym ciągu tak jak go zapamiętałem. Surowy i pozbawiony człowieczeństwa.

- Czułeś? Boże człowieku ty już dawno przestałeś czuć. Twoje uczucia wygasły z chwilą kiedy zabiłeś kobietę, którą kochasz i swoje dziecko. Wtedy straciłeś wszystko, również swoje człowieczeństwo. Rozejrzyj się ojcze. Widzisz tych wszystkich ludzi, którzy są dookoła nas? Są to moi ludzie, którzy wystarczy, że powiem słowo, bądź ty zrobisz coś głupiego, a oni wiedzą co mają robić.

- Jeśli mnie zabijesz to nie znajdziesz brata. Uwierz mi, że nie doczeka jutra. - Ojciec powiedział to z wielką satysfakcją.

- A skąd wiesz, że już nie wiemy gdzie jest?

Nie wiemy tego ale może zwątpi w Alexadra. On nam nic nie powiedział, ale skąd ojciec ma taką pewność czy on nam nic nie zdradził. Bo to, że on nic nie wie mija się z prawdą. I jestem tego pewny.

- Gdybyście wiedzieli to już byście po niego polecieli.

- A skąd wiesz, że nikt tego nie zrobił? Mamy też swoich ludzi, mamy też rodzinę.

Ojciec zaczął się śmiać.

- Rodzinę? Nie pogrążaj się bardziej. I możesz próbować, a i tak nie uwierzę, że wiesz gdzie jest Domenico. Wiesz skąd to wiem? Bo skoro masz taką przewagę to już dawno byłbym z kulką w głowie albo w sercu. Gówno wiecie, a teraz chcesz się wybronić. A rodzina, o której tak mówisz jesteś jej taki pewny?

- Tak jestem.

- Dobre sobie. Co teraz też znalazłeś szczęśliwą rodzinę? A wiesz od kogo wiem, że jesteś w Mediolanie? Zgadnij? - Nie to nie możliwe. Nie posunąłby się do takiego czegoś. Nie mógłby tego zrobić. Jest chujem ale żeby takie coś? - To jest ta wasza cała rodzina. Pierdolicie tylko o tym, a tak naprawdę jeżeli ktoś działa inaczej niż ktoś chce, robicie to samo co ja, czyli pozbywacie się śmiecia. - Ojciec ponownie wycelował broń we mnie. Przełknąłem głośniej swoją ślinę ale nie dam mu tej satysfakcji.

- Panie Filippo rodzę opuścić broń i wyjechać najszybciej z Mediolanu.

Maurizio co on tutaj robi? Jakim kurwa cudem jest on tutaj wtedy kiedy jest mi potrzebny?

- A co ty możesz mi zrobić? - Ojciec jak zawsze zaczął się śmiać z niego.

- Ja? Hmm... Pomyślmy ale mam tak mówić przy Marco? Może niech pan sam zobaczy?

Ojciec przestał celować we mnie, a Maurizio pokazywał coś mu w telefonie. Chyba to było coś co nie spodobało się mu bo przeklnął tylko głośno i odwrócił się w moją stronę.

Rossi Family secrets ( vol.4 Marco) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz