7. Disturbia

604 44 2
                                    

Rano obudził mnie zapach spalenizny, który drażnił moje nozdrza i wybudzał mnie stopniowo ze snu.

Tego dnia czułam się jeszcze gorzej, niż poprzedniego. Moje ciało było niewyobrażalnie ociężałe i paliło mnie od środka. Nadal nie mogłam zrozumieć intencji Harrego, dla której zbił mnie na kwaśne jabłko. Czyżby nie trzymał zasady, że kobiet się nie bije?

Jeśli już mówimy o nim... Jego głowa leżała na moim brzuchu, a swoje ręce trzymał na udach, przyjemnie je głaszcząc opuszkami palców. Pod wpływem jego dotyku, głęboko zadrżałam i delikatnie zabrałam jego ciało ze mnie, po czym wstałam i po cichu podreptałam do łazienki, zamykając się w niej na zamek, by przypadkiem Styles nie wparował do środka bez zapowiedzi. Postanowiłam wziąć prysznic, i tak zrobiłam.

Gorące strumienie wody, które padały z prysznica na moją skórę, przynosiły mi ulgę i ukojenie. Chociaż wtedy na chwilę ból znikną i mogłam się poczuć rozluźniona.

Wszystkie napięcia znikły i na moment zapomniałam, co się stało wczoraj. Chciałam to wymazać z pamięci. To jak Harry przepraszał mnie przed snem... Nie wiedziałam, czy mogłam mu wierzyć, czy mogłam mu wpełni zaufać... To jak mnie potraktował, było po prostu niedopuszczalne.

W pewnym momencie moich rozmyślałam, poczułam jak coś głaszcze mnie po talii, a na pośladki napiera coś... dużego. Jak poparzona odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam Harrego... Nagiego... Tuż za mną... O Mój Boziu...
- Co ty tu robisz?! Wyjdź! - pisnęłam zakrywając rękoma swoje piersi. - Jak tu wszedłeś?!
- Najwyraźniej nie umiesz zamykać drzwi, sweetie - mruknął, przyciskając mnie do siebie ponownie plecami i jego usta zaczęły sunąc po mojej szyi.
- Puść mnie - warknęłam, waląc go łokciem w żebra, ale jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy. - Proszę, zostaw mnie w spokoju.
- Jesteś taka piękna... Gdyby nie to, że jest kontuzjowana, wziąłbym Cię teraz od tyłu wiesz? - Na dowód naparł na mnie i poczułam jak jego przyrodzenie wkrada się między moje nogi. Wstrząsnął mną dreszcz strachu.
- Zzostaw mnie - jęknęłam, szarpiąc się z nim.
- Pozwól mi zrobić Tobie dobrze, kochanie...
- Zostaw mnie! - wrzasnęłam, wyrywając się z jego objęć i wyskoczyłam z kabiny, narzuciłam na siebie jakiś pierwszy lepszy szlafrok i wybiegłam z łazienki, kierując się do sypialni Harrego, gdzie tym razem zamknęłam się na klucz i dwa razy sprawdziłam, czy Harry się do niego nie wkradnie.
- Dexie, otwórz natychmiast! - Harry krzyknął i walnął z całej siły.
- Daj mi się ubrać! - odkrzyknęłam, siadając na łóżko i schowałam posiniaczoną twarz w dłoniach.
- Otwórz, proszę. Nic Ci nie zrobię - Harry uspokoił się, wyczułam to po tonie jego głosu. - Przesadziłem, wpuść mnie, proszę.
- Harry, odejdź - powiedziałam na tyle głośno, by mnie usłyszał.
- Proszę Cię...
- Nie - odparłam pewna siebie, opatulając się puchowym szlafrokiem.
- Dexie, skarbie... Otwórz, obiecuję Ci, że nic Ci nie zrobię. Nawet Cię nie dotknę, jeśli nie będziesz tego chciała.
- No nie wiem... - Zawahałam się.
Dexie, bądź twarda! Nie możesz być na każde jego zawołanie!
- Proszę... - W końcu podniosłam się i powoli podeszłam do drzwi, otwierając je. Harry miał na sobie tym razem tylko szare dresy, a jego loki wciąż były mokre od wody. 

Niemal od razu Harry mnie do siebie przytulił, co mnie bardzo zaskoczyło. Lekko opatuliłam ramionami jego nagie, umięśnione plecy i wtuliłam głowę w jego ciepłą pierś, a łzy ciekły mi po policzkach strumieniami, lecz szybko je ścierałam, by nie było nawet po nich śladu.

Tak... Byłam słaba...

- Przepraszam Cię za wszystko, Dexie... Popełniłem błąd... Żałuję, że Cię biłem, na prawdę... Wybacz mi...
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem... Czasami mam swoje momenty... Dexie?
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Mogę Cię... zobaczyć? Zobaczyć co Ci zrobiłem? - zapytał mnie niepewnie, odgarniając moje włosy z szyi, która też była pokryta siniakami. Skinęłam głową i spuściłam wzrok na swoje dłonie, a natomiast ręce Harrego zaczęły delikatnie obsuwać szlafrok z moich ramion. Jego palce leciutko muskały moją podrażnioną skórę. Jego dotyk o dziwo przynosił mi dziwną ulgę. - To na prawdę ja? - Harry nie dowierzał. Niechętnie pokiwałam głową. - Przepraszam...
- Spokojnie, nie przejmuj się. Każdemu się zdarza - stwierdziłam, z powrotem obwiązując się szlafrokiem. Co jak co, ale czułam się skrępowana, bo byłam tylko w szlafroku i bez niczego innego.
- Nie, nie prawda. Jestem psychicznym dupkiem, który pobił dziewczynę, a tego nie robi... Złamałem zasady mężczyzny... Skatowałem kobietę... - Naprawdę, serce bolało mnie na widok załamanego Harrego i nad tym, jak się użalał. Widziałam, że żałuje. - Wybaczysz mi?
- Musisz na to zasłużyć. To co zrobiłeś... Bardzo mnie skrzywdziło, a tak na serio nic Ci nie zrobiłam, tylko uderzyłam w krocze, za co też Cię przepraszam.
- Należało mi się... Mogę Ci to jakoś wynagrodzić? Gdzieś Cię zabrać?
- Na razie nie chcę pokazywać się wśród ludzi, zozum mnie. Nie wyglądam teraz najlepiej.
- To zabiorę Cię w miejsce, gdzie nikt nas nie znajdzie.
- W Cheshire? Żarty sobie robisz?
- Zobaczysz, jak ze mną pojedziesz - Harry lekko się uśmiechnął, przez co na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. - To jak?

***
- Nie wierzę, że siedzę z Tobą w jednym aucie i normalnie ze sobą rozmawiamy, wiesz? To aż dla mnie nieprawdopodobne - powiedziałam, padając na miejsce pasażera i zapięłam pasy.
- No cóż... Może wyglądam na Bad Boy'a, ale po części nim nie jestem, tylko nikomu nie mów, bo to moja tajemnica - odparł, gdy zasiadł za kierownicą z zawadiackim uśmiechem. Harry wsadził kluczyki do stacyjki, odpalił samochód i ruszyliśmy. 

- Gdzie chcesz mnie wywieść?
- Niespodzianka - puścił mi oczko i wyjechał na drogę.
- Nie lubię niespodzianek - jęknęłam, podciągając nogi pod brodę.
- Musisz przeżyć tą godzinę.
- Godzinę?! - pisnęłam, a Harry się zaśmiał.
- Tak. Po drodze zajedziemy jeszcze po kawę i po coś do jedzenia, bo pewnie jesteś głodna.
- Jak wilk.
- Domyślam się - wykrzywił twarz w grymasie i przyśpieszył. Przez następne minuty tkwiliśmy w ciszy. - Opowiedz mi o sobie - odezwał się Harry w pewnym momencie.
- Po co? Powinieneś wszystko o mnie wiedzieć, jeśli mnie znalazłeś.
- Chcę wiedzieć, czy to jest prawdą. Bo wiesz, możesz nie być Dexie Bermont, którą szukałem.
- Bez przesady - Westchnęłam, zaczesując włosy do tyłu.
- To mów. Chętnie posłucham.
- Od czego mam zacząć?
- Na przykład... kiedy się urodziłaś?
- Siedemnastego czerwca.
- Masz dziewiętnaście lat, prawda?
- Tak, jeszcze nie skończone.
- Mm... Gorąca osiemnastka, smakowicie - mruknął z szerokim uśmiechem.
- Nie masz na co liczyć.
- Jeszcze się przekonamy - odparł, rozbawiony.
- Sugerujesz, że Ci się oddam? - Zdziwiona, popatrzyłam na niego szerokimi oczami.
- Prędzej, czy później - Harry ponownie się zaśmiał i położył rękę na moim udzie.
- O cholera... - mruknęłam pod nosem, prostując się. - Harry...
- Spokojnie, jeszcze sama będziesz mnie prosić o to, bym zrobił Ci dobrze, kochanie - zabrał ode mnie rękę i położył ją na kierownicy.
- W Twoich snach.

Murder BuisnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz