- Już jesteśmy? - zapytałam Harrego, gdy w końcu auto zatrzymało się na jakimś pustkowiu. W odpowiedzi chłopak pokiwał głową i wysiadł z auta. Ja w tym czasie wyplątałam się z pasów, a Harry otworzył przede mną drzwi.
Uśmiechnęłam się lekko i chwilę później stałam już na świeżym powietrzu. Tu naprawdę nic nie było... Trawa i pagórki, no i drzewa, ale mogłam wyliczyć je na palcach jednej dłoni. - Gdzie ty mnie wywiozłeś, Styles?
- Zobaczysz - puścił mi oczko i wziął za rękę, wplątując w nią swoje palce.Nie wyrwałam jej z uścisku, gdyż mogłam zepsuć miłą atmosferę i trochę się bałam, że Harry coś mi zrobi. Po nim i jego wczorajszym zachowaniu nie wiedziałam, co mam myśleć... Raz był miły, a raz zachowywał się jak bipolarny dupek. Nie wiem, co u niego z mózgiem było nie tak.. To było aż zbyt podejrzane... - W tym czasie aż tam dojdziemy, możemy sobie kilka rzeczy.
- Tak... Chciałabym wiedzieć, co się dzieje - stwierdziłam pewnie, patrząc na jego skupioną i nieskazitelną twarz. - Kim jest Blaise i co ma ze mną wspólnego?
- Blaise jest francuskim gangsterem, jadącym na sterydach. Był wspólnikiem mojego ojca i Twojego za nim umarł...
- Skąd wiesz, że umarł? - spytałam go, zaskoczona że o tym wiedział.
- Jak już mówiłem, ja wiem wszystko - powiedział, wywracając oczami.
- Wszechwiedzący sukinsyn - szepnęłam pod nosem, cicho prychając.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nie, kontynuuj - Uśmiechnęłam się lekko i za razem wymuszenie.
- No więc... Blaise robił bardzo złe interesy z naszymi ojcami, a wkrótce i przez nie, mój ojciec zginął postrzeleniem przez jego człowieka, a matka nie wytrzymała z tęsknoty za tatą i... się powiesiła.
- O Mój Boże... To straszne - powiedziałam. - Przykro mi.
- I tak ich nienawidziłem... Byli dla mnie okropni, a ja dla nich - Harry mówił poważnie. Po jego minie widziałam, że nie darzył ich szczególnym uczuciem. Jego oczy były ciemne i nie mogłam nic z nich wyczytać. Nie wiedziałam, jak to było nie kochać swoich rodziców, bo moich kochałam bardzo.
- Jeśli mogę Cię zapytać... Co oni Ci robili? - Popatrzyłam na niego pytająco. Harry westchnął i pokręcił głową.
- To nie jest nawet warte wspominki. Tylko popsuje sobie humor - mruknął, zaczesując swoje loki do tyłu, by nie opadały mu na twarz. Albo byłam psychiczna, albo ten gest wydawał mi się bardzo seksowny, co wy na to? - Powróćmy do tematu : Twój ojciec zawarł z Blaisem jakąś umowę przed śmiercią, tylko w tym problem : Nie wiem jaką. Musieli to dobrze trzymać w tajemnicy przed resztą gangu...
- Jakiego gangu? O czym ty mówisz?
- Ty naprawdę o niczym nie wiesz... - odparł z niedowierzaniem. - Twój ojciec z Twoją matką byli w gangu Blaise jako jedni z najlepszych w Cheshire i ogółem w całym Londynie. Wszyscy się o nich bili... Aż pewnego, pierdolonego dnia oszukali Blais'a i wysadzili w powietrze jego chatę z całym dobytkiem i jego współpracownikami, po czym gdzieś z Tobą uciekli, lecz to była tylko kwestia czasu, gdy was znajdą i załatwią.
- Sugerujesz, że to oni ich zabili?
- Ha! Jestem tego pewny! Nie zdziwię, jeśli był to sam Blaise.
- Nie wierzę w to, co właśnie usiłujesz mi... przekazać... Cholera, to jednak nie było przypadkowe zabójstwo, tylko zabójstwo z premedytacją! - powiedziałam podniesionym głosem.
- Taa, a psy na pewno Ci uwierzą, gdy nie masz dowodów, które w tej sprawie są jak złoty znicz z Harrego Pottera. Bez niego nie wygrasz, skarbie.
- Boże... Harry, zmieńmy temat, nie chcę nawet o tym słyszeć - mówię, będąc w lekkiej rozsypce. Żyłam przez kilka lat w błędzie... Cholera, jakie mnie jeszcze tajemnice do okrycia czekały?!
- No to... jesteśmy - oznajmił mi i odgarnął przede mną gałęzie i przepuścił przodem. Moim oczom ukazał się piękny widok. Polana była posłana pięknymi kwiatami, słońce, które zachodziło powoli zza widnokręgu i rzucało ostatnie promienie na rośliny. Cały obrazek psuł wielki, szarobury magazyn, lecz zapomniałam o nim tak szybko, jak go zauważyłam.- Wow, tu jest... pięknie - brakowało mi słów, patrząc w nieskazitelne, czyste niebo. - Ty, taki twardziel tu przychodzi?
- Znalazłem to miejsce podczas jednej z akcji... i od tamtej pory przychodzę tu, gdy chcę pomyśleć.
- Też chciałabym mieć takie miejsce, w którym... mogłabym pobyć sama, tylko z moimi myślami - stwierdziłam, wchodząc po stromej górce i w końcu usiadłam na jej szczycie, ciągnąc za sobą Harrego.
- Wiesz... Jeśli będziesz grzeczna i ładnie mnie poprosisz... To może się podzielę z Tobą tym miejscem - odparł z lekkim uśmiechem, padając obok mnie na trawie.
- Poprosić? Pff... - Prychnęłam ze śmiechem, wyplątując palce z jego dłoni.
- Ktoś Ci pozwolił ją zabrać? - zapytał oburzony, biorąc moją rękę z powrotem.
- Harry, przestań... - Spróbowałam się mu wyrwać, ale nie dało rady. Był zbyt silny. - Jesteś strasznie uparty?
- I kto to mówi - Parsknął śmiechem Styles, a potem zamilkł. Czasami naprawdę go nie rozumiałam, był mega dziwny i pokręcony.
CZYTASZ
Murder Buisness
RandomTo opowiadanie twórczości Katie Malik. Ja je tylko dodaje na Wattpada :)