22. Please, Don't Leave Me

283 18 0
                                    

Następny dzień był bardzo pochmurny, w ogóle nie podobny do pogody jaka panowała w Las Vegas. Przez połowę ranka nie mogłam spać, gdyż ból rozsadzał moją głowę. Przeszło mi koło godziny dziesiątej, ale to nie było tak bardzo niepokojące jak fakt, że gdy się obudziłam, miejsce obok mnie w łóżku było puste. Zawsze Harry ze mną spał, oprócz tych dni, gdy go nienawidziłam, ale oprócz tego, zawsze, nie było takiego dnia, by nie spędził nocy u mojego boku. Co było gorsze : dziewczyny również samotnie przespały tę noc. Martwiłam się i to nawet bardzo. Koło południa spotkałyśmy ich na salonie, byli razem i to całkowicie przybici. - Hej, coś się stało? – zapytałam jakby nigdy nic z lekkim uśmiechem. Jednak oni nie zareagowali zbyt wesoło, a to zbiło mnie z pantałyku. – Czemu jesteście tacy poważni? Wyglądacie tak, jakbyście szli na stypę. - Musimy porozmawiać – rzekł poważnie Harry, wyjmując ręce z kieszeni. - O czym? – zapytała stojąca za mną El. - O tym, że musimy coś w naszym życiu zmienić. Nie możemy dalej ciągnąć tego, co jest teraz – odparł Louis, przyglądając się nam. - O czym w mówicie? – tym razem spytałam ja, kompletnie zagubiona w ich dziwnych słowach. - Popełniłem ogromny błąd... My wszyscy popełniliśmy zakochując się w każdej w was – powiedział Harry, patrząc na mnie smutnymi oczami, co łamało mi serce. – Podjęliśmy decyzję, której będziemy się twardo trzymać i nigdy już nie złamiemy. Chłopacy – po tych słowach Zayn, Liam i Louis wzięli swoje dziewczyny za rękę i poszli do swoich pokoi, Niall zniknął na górze, a ja zostałam sama z Harrym. - Harry... - zaczęłam, lecz pokręcił głową. - Pozwól, że ja będę mówił dobrze? – pokiwałam głową. Harry wziął głęboki wdech do swoich płuc, zamykając oczy, a gdy je otworzył, widziałam w nich łzy. Momentalnie również słony płyn znalazł się w moich oczach i próbował się wydostać na zewnątrz. Z trudem powstrzymałam je od tego pomysłu. – Nie wiem jak to zacząć, Dexie... To tak cholernie trudne do powiedzenia... - Najlepiej szybko i sprawnie. Zawsze tak robisz – odparłam szeptem, wplątując palce w jego dłonie, a on zrobił to samo. - To jest zupełnie inny przypadek... Tego nie da się zrobić szybko... - Harry zrobił krótko przerwę, by podnieść mój podbródek i nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. – Kocham Cię, Dexie, ale to już chyba wiesz... - uśmiechnął się pod nosem. – Ale... To co się wydarzyło w ciągu ostatnich miesięcy... Nie powinno się wydarzyć. Moment, w którym uratowałem Cię wtedy na ulicy... Moment, w którym pierwszy raz Cię uderzyłem, zgwałciłem... oraz poczułem coś do Ciebie... Strasznie tego żałuję... Ale jednocześnie coś mówiło mi, że będziesz mi potrzebna... Że muszę Cię mieć i nikt inny nie może... Ale widok, jak ktoś inny Cię rani z mojego powodu... Nie mogę dalej na to pozwolić, Dexie. - Co masz na myśli? – spytałam go, łamiącym się głosem, choć już w głębi duszy, wiedziałam, na jakie słowa miałam się przygotować. Widziałam to również w jego oczach, które wszystko zdradzały. – Harry, nie... Nie rób tego! Nie możesz... Nie chcesz tego! - Chcę i mogę to zrobić – powiedział cicho, pociągając nosem. – Posłuchaj mnie uważnie, dobrze? To jest prawdopodobnie nasze ostatnie spotkanie... Za chwilę Niall zawiezie was w jakieś miejsce, gdzie nikt was nie znajdzie. Po tym wszystkim, odjedzie, a wy nie macie prawa opuszczać tego miejsca... - Harry... - zakwiliłam. - Ciii... - chłopak cmoknął mnie delikatnie w usta. – Spróbujcie żyć tak jak kiedyś, dobrze? Spróbujcie o nas zapomnieć... żyć normalnie... - Nie potrafię żyć bez Ciebie... Gdy Cię nie ma, od razu czuję się zagubiona. - To przeminie, poradzicie sobie całą czwórką. - Nie, nie poradzimy. Wy w ogóle myślicie o naszych uczuciach do was? – zapytałam go. - Myślimy i dlatego podjęliśmy takie środki, a nie inne – powiedział spokojnie, głaszcząc mnie dłonią po policzku. – Musicie ułożyć sobie życie na nowo, bez nas. - Nie... Nie... - powtarzałam, kręcąc głową. – To jest jakiś koszmar... Zaraz się z niego wybudzę, wiesz? - Dexie, wiesz, że to nie tak... Dbamy o wasze bezpieczeństwo. - I myślisz, że będzie nam bez was lepiej? Że nie będzie groziło nam żadne niebezpieczeństwo? - Pozbyliśmy się go. Jest już po wszystkim. - Jeśli jest już po wszystkim, powinien być happy end! Zrozumcie, że bez któregokolwiek z was nie poradzimy sobie. - Poradzicie, jesteście bardzo silne jak na kobiety gangsterów – Harry parsknął śmiechem, lecz mi jego humor się nie udzielał. - Czyli to koniec? – spytałam, drżącym głosem. – Nie kochasz mnie? - Nie, nie... Bardzo Cię kocham, całym swoim pieprzonym sercem. Ono... - Harry przyłożył moją dłoń do swojej piersi. Poczułam pod nią mocny puls serca. – Bije dla Ciebie i nikogo innego. Jesteś całym moim życiem, Dexie. Obiecuję Ci, że znajdę Cię i nic już nas wtedy nie rozdzieli. Nic. - Proszę Cię... Nie pozwólcie nam odejść... Jja... nie chcę tego... - wyszlochałam, w końcu zalewając się łzami. Harry automatycznie przytulił mnie do siebie mocno i uspokajał głaskaniem po włosach. – Nie chcę... - Też tego nie chcemy... Życie nas do tego zmusza... Ale powiem Ci jedno – Harry podniósł mój podbródek, przez co spojrzałam mu w oczy. – Jesteś najlepszą rzeczą w życiu jaka mnie do tej pory spotkała, Bermont. Kiedyś jeszcze los pozwoli nam być razem, a ty urodzisz mi piękną córeczkę lub synka, tak samo idealną jak ty – uśmiechnęłam się szeroko, chichocząc i jednocześnie płacząc. Niemal od razu przed oczami stanął mi obraz samej siebie, Harrego i naszego dziecka. Byliśmy szczęśliwą rodziną. To miała być nasza przyszłość : kochać się na zabój, bez żadnych przeszkód. – Będę za Tobą strasznie tęsknić, kochanie... Każdy dzień bez Ciebie będzie dla mnie ogromnym cierpieniem... Ale i nas spotka szczęśliwe zakończenie, lecz.. nie będę mógł Cię mieć u boku, nie będę mógł Cię pocałować, uprawiać z Tobą miłości... Jak ja bez Ciebie wytrzymam kobieto? - To nie każ mi odchodzić. Po prostu nie rób tego... Wyjedźmy gdzieś i bądźmy szczęśliwi... - To nie jest takie proste... Zbyt wiele się Tobie stało, odkąd mnie poznałaś... Mam wrażenie, że mój pierdolony pech przeszedł na Ciebie... - To nie jest prawda, Harry... - Ależ tak, Dexie i nawet nie zaprzeczaj – burknął, lekko podenerwowany. – To jest wszystko moja wina... Narażałem Cię zbyt wiele razy na śmierć i po raz kolejny tego nie zrobię... Nie mogę... - Zrobię wszystko, Harry, ale proszę : nie każ mi od siebie odchodzić... to zniszczy nas oboje i dobrze o tym wiesz... - Dexie... - Harry pokręcił głową, a na jego twarzy widziałam spływające łzy. – Zdania nie zmienię. Będzie Ci lepiej póki co beze mnie i bez chodzącego za mną ciągłego pecha nieszczęśnika... - Naprawdę tego chcesz? – spojrzałam na niego z nadzieją, że usłyszę inną odpowiedź, niż tą, która była jasna jak słońce. – Naprawdę chcesz mnie opuścić? - Tak... - Harry westchnął głęboko, a z pomiędzy jego warg ulotnił się szloch. – Tak, właśnie tego chcę. - Zrobisz dla mnie jeszcze jedną rzecz, nim się... rozstaniemy? – te słowo było dla mnie najtrudniej wymówionym słowem, jakie wyszło kiedykolwiek z moich ust. Harry... nie miał być już mój... To było dla mnie nierealne i niemożliwe... Nie będę mogła do dotknąć, pocałować, ani krzyczeć gdy coś zepsuje, a potem śmiać się z tego do rozpuku. - Dla Ciebie wszystko, moja słodka – mruknął, odgarniając moje kosmyki włosów, które okalały moją twarz. - Pocałuj mnie tak namiętnie, jak nigdy tego nie robiłeś... Potrzebuję tego – odparłam pewnie, zaciskając swoje dłonie na jego granatowym T-Shirtcie i przybliżając się do jego rozpalonego ciała. – Kochaj mnie, Harry... Kochaj mnie ten ostatni raz... – przygryzłam swoją dolną wargę i stanęłam na palcach, aby złożyć na jego ustach krótki i czuły pocałunek. Harry przez chwilę stał jak kołek, pełen powagi, lecz potem... zamienił się w maszynę, kipiącą seksem i pożądaniem. Jego usta uchwyciły moje w długim, gorącym całusie, który miał nie mieć końca, a ręce pieściły każdy skrawek mojego ciała z niesłychaną delikatnością. - Boże... Dziewczyno, jak ja Cię kocham... - wysapał Harry między pocałunkami, biorąc mnie na ręce i powoli przenieśliśmy się do naszego pokoju. Harry z kopniaka otworzył drzwi i tym samym sposobem je zamknął. Następnie ponownie mnie całując w usta, chłopak i ja położyliśmy się na łóżku, warstwowo pozbywając się swoich ubrań. Ja miałam na sobie tylko letnią sukienkę, więc nie było tego zbyt dużo. Harry znalazłszy się nade mną, zdarł brutalnie ze mnie sukienkę i rzucił ją z dala od nas. Jego oczy wręcz gwałciły moje ciało, które pragnęło ostatni raz jego dotyku. Oplotłam nogami jego tułów i rękoma zwinnie zdjęłam z niego koszulkę. Niemal natychmiast zajęłam się głaskaniem umięśnionego torsu mojego chłopaka, a on pieścił mnie ustami i rękoma w sposób, w jaki najbardziej uwielbiałam. Swoimi palcami, chłopak rozpiął mój stanik, po czym zaczął składać pocałunki na piersiach, szczypiąc zębami twarde sutki. Mój oddech niejednoznacznie przyśpieszył, a z ust wyrwał się cichy, niepowstrzymany jęk. – Podoba Ci się? Podoba Ci się, jak Cię tak pieszczę? - Harry, proszę... - wtuliłam twarz w jego szyję i całowałam ją tak, jakby zależało od tego życie. Harry zadrżał głęboko, po czym warknął jak dzikie zwierzę i po mojej dolnej bieliźnie nie było nawet śladu. Jego dłoń natychmiast złączyła się z moją kobiecą sferą. Zachłysnęłam się powietrzem, zaciskając swoje dłonie na białej pościeli. To był znak dla Harrego do dalszych działach. Harry bawił się moją łechtaczką, podniecając ją i doprowadzając do przepaści. – Harry... Chryste, wejdź we mnie... - Wedle rozkazu, moja księżniczko – uśmiechnęłam się szeroko i nawet się nie wahając, odpięłam guziki od spodni Harrego i zsunęłam je wraz z bokserkami. Widok członka Harrego spowodował u mnie nie mały rumieniec na twarzy. – Uroczo się rumienisz... Kocham je... Jak i całą Ciebie... Jesteś niesamowita... - Harry chcąc już sięgnąć do szuflady po zabezpieczenie, nie wiem dlaczego, powstrzymałam go. – Chcesz bez...? – pokiwałam głową. Jego oczy rozbłysły. – Kocham Cię, dziewczyno, wiesz? W odpowiedzi znalazłam się nad nim i bez zapowiedzi dosiadłam go, wypełniając nim siebie za pierwszym razem. Głośno jęknęłam, chwytając jego duże dłonie i położyłam je na swoich piersiach, które niemal od razu zaczął ugniatać, a ja swoimi biodrami się na nim poruszać we własnym rytmie, ocierając się jego penisem o swój kłębek nerwów. - O Chryste Panie... - wysapałam, otwierając szeroko buzię, czując powoli zbliżające się znane mi niesamowite doznanie. - Tak... Wykorzystaj mnie dla swojej przyjemności... Rób ze mną to co chcesz – odparł zduszonym głosem Harry, mocniej ściskając mój biust. - Od kiedy to pozwalasz mi nad sobą dominować? – spytałam, piskając na końcu zdania, gdy nabiłam się na swoje czułe miejsce. - Kto bogatemu zabroni żyć w luksusie? – wymieniliśmy szerokie uśmiechy, a ja poczułam znajomych ścisk w dole brzucha i pulsowanie męskości chłopaka. Z trudem poruszałam biodrami i w pewnym momencie Harry nie wychodząc ze mnie, z powrotem znalazł się nade mną i brał mnie mocno i szybko, przez co doszłam z krzykiem i ogromną przyjemnością. Wygięłam się w łuk i chwilę później Harry szczytował we mnie. Oddychaliśmy bardzo głośno, nasze ciała pokrywał pot, a oczy tryskały upragnionym finałem. A to wszystko wydarzyło się ostatni raz. *** - Wszystko wzięłyście? – zapytał nas Niall, przed tym, jak zasiadł za kierownicą swojego auta. Chłopacy nie wyszli z nami na podjazd, zostali w domu, aby nas... po prostu nie widzieć, powiem to tak. Cała czwórka obserwowała nas z dużego okna na piętrze z założonymi rękoma. Żadna dziewczyn, prócz mnie, nie spojrzała w ich stronę. Nie tylko ja czułam się zraniona tym, że mamy odejść od naszych ukochanych mężczyzn. Pokiwałyśmy głowami, odpowiadając na pytanie Niall'a, po czym ten kazał nam wsiądź do auta. Perrie, Sophia i El siadły na tyłach, wbijając swój wzrok w podłogę auta, a ja usiadłam obok Niall'a i wyjrzałam przez okno, patrząc czy Harry nadal stał tam, gdzie stał kilka sekund wcześniej. Był tam, lecz sam. Jego mina pełna bólu rozrywała mi serce w drobny mak. Nim Niall odpalił silnik, powiedziałam do niego bezgłośnie „ Kocham Cię „, na co on się ponuro uśmiechnął i odpowiedział „ Ja też „, a Niall ruszył, zostawiając połowę mnie u boku Harrego, który zawładnął moim sercem. Los odebrał mi najważniejszą osobę w moim życiu... Harrego.








************************************
Więc... to był ostatni rozdział... nie happy end'owe zakończenie i pewnie za to mnie zabijecie :D Przepraszam! :( Nie chciałam! :(

Murder BuisnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz