3. Harry Styles

915 65 1
                                    

Harry Styles… 

O mój Boże, to był on… Ten… Zabójca z Cheshire, co wyjechał na jakiś czas z miasta… A teraz on wrócił i był ze mną w domu, w jednym pokoju i to w dodatku dotykał mnie w miejsca, gdzie nikt nie miał dostępu.

- Nnie dotykaj mnie – wyjąkałam i migiem zeszłam z kanapy, by być jak najdalej od niego i jego wścibskich rąk. – I najlepiej wyjdź z tego domu…

- Spokojnie, Diexie. Bez nerwów – odparł zbyt spokojnie ze złowrogim uśmiechem. – Nic Ci nie zrobię.

- A jak akurat Ci uwierzę.

- Grozi Ci niebezpieczeństwo, a ja jestem po to, aby jakoś Ci pomóc.

- Pomoc masz na myśli, dobieranie się do mnie? Proszę Cię – Prychnęłam.

- Mówię serio. Nie będę się z Tobą cackał. Szukają Cię najgorsi skurwiele jakich można kiedykolwiek poznać. Radziłbym Ci ruszyć tą swoją dupę, ubrać się i spierdalamy stąd.

- My? Możesz sobie pomarzyć. Ja tu zostaję i nigdzie się nie wybieram – Na dowód swoich słów, wyminęłam go i siadłam na kanapie, a ten tylko westchnął.

- Nie mam zamiaru się droczyć, Diexie. Albo podniesiesz się z tej chujowej kanapy, albo Ci w tym pomogę – warknął, podchodząc do mnie i chwycił za ramiona, próbując podnieść do góry, ale ja skutecznie się wyrwałam.

- Nie wiem o co Ci chodzi, ale mam Cię głęboko w…- Na ziemię! – wrzasnął Harry, powalając naszą dwójkę na podłogę, a po całym domu rozniósł się głośny huk roztrzaskiwanego szkła, które upadały z łoskotem obok nas, a w tle słyszałam strzały. Z moich ust wyrwał się paniczny krzyk i schowałam się w torsie Harrego, który wyjął coś zza swojego paska od spodni. Był to colt. Który normalny chłopak chodzi z bronią?! – Nie ruszaj się! – Harry w jednej chwili poderwał się do góry i z wielką precyzją zaczął strzelać w nieznanych napastników. Zatkałam sobie uszy, zamknęłam oczy i zwinęłam się w kłębek, nie chcąc nawet patrzeć na to, co się tam działo. Byłam zbyt przestraszona, aby jeszcze i to znieść.

W pewnym momencie wszystko ustało. To była jak cisza po burzy. Moje ręce wraz z resztą ciała trzęsły się jak podczas minusowej temperatury w srogą zimę, a do oczu naleciały łzy. Roztrzęsiona podniosłam powieki i nawet się nie podnosząc, obejrzałam salon. Wyglądał jak pobojowisku. Po oknach nie było nawet śladu, wszystko leżało wokół mnie, a ściany były w dziurach, tak samo jak i obrazy, na których one wisiały. Otępiała, tylko jęknęłam w odwecie i w końcu spojrzałam na Harrego. Jego twarz była skupiona to na mnie, to na otoczeniu przed nim. Tak bardzo nie chciałam zobaczyć co było za moim domem, ale ciekawość wygrała i na ten widok, krzyknęłam przerażona, siadając zszokowana na kanapie.

Na trawie przed chodnikiem lub w moim basenie, leżeli nieżywi mężczyźni, z których sączyła się obficie krew. Najgorsze były zwłoki pływające na powierzchni wody… 

Ugh! Dostawałam odruchu wymiotnego.

- Ej, wszystko w porządku? – zapytał cicho Harry, chowając broń i ukląkł przede mną.

- Nie dotykaj mmnie… - zdołałam z siebie wydusić, ponownie zwijając się w kulkę.

- Spokojnie… Widzisz? Nie dotykam Cię – Harry podniósł ręce do góry. Styles z sekundy na sekundę co raz bardziej mnie zaskakiwał… W jednym momencie był mega skurwielem, a potem takim… aniołkiem?

Bipolarny sukinsyn.

- Kkim… Oni byli? – zapytałam, łamiącym się głosem, patrząc na niego pod zasłoną łez.

- To niebezpieczeństwo, o którym próbowałem Ci powiedzieć – odparł z lekkim uśmiechem

- Widzisz w tym… śmiesznego? – zapytałam zdziwiona.

- Nie, nie… Dobrze się czujesz?

- Nnie… Nawet nie wiem, co się.. Mój Boże – brakowało mi słów. Zatkałam usta swoimi dłońmi i poczułam, jak pojedyncze łzy, spływają mi po policzkach.

- Ej, tylko mi tu nie płacz. Nie teraz. Musisz być twarda – odparł, czubkiem palców wycierając moją buzię ze słonego płynu. Jego twarz była zatroskana, a jego oczach zauważyłam lekką czułość. Czy to tylko dla mnie było dziwne…? Tak i to bardzo. – Teraz pozwolisz mi sobie pomóc i zabrać w bezpieczne miejsce?

- Czyli… gdzie?

- Póki co do mnie… Jestem tu po to, abyś była cała i zdrowa, okay? Nic Ci nie zrobię. Nie jestem jak Ci goście…

- Ale ty ich zabiłeś… Bez wahania… Nie mogliście się dogadać?

- Taa, wsadziliby nam w głowę cały magazynek. Taka to z nimi rozmowa – fuknął, wywracając oczami. – Zabierz najważniejsze rzeczy i idźmy stąd, nim stanie się tu coś jeszcze.

- Ale…

- Nie wyraziłem się jasno?! – krzyknął Harry niespodziewanie, na co tylko speszona pokiwałam głową. O tym właśnie mówiłam. Bipolarny dupek. – To dobrze. Masz pięć minut, inaczej jadę bez Ciebie – Chwiejnie podniosłam się z kanapy i pobiegłam na górę, która na całe szczęście była cała.
Oto tak poznałam prawdziwe oblicze Harrego Styles’a – Mordercy i bipolarnego bezdusznika bez serca i uczuć.

********************************
Oto nowy rozdział! Czy wam też podoba się Bad Harry Styles?! Bo mi veeery! :D

Murder BuisnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz