Rozdział 1

768 41 18
                                    

~Kilka miesięcy wcześniej~

Odmienność towarzyszyła mi codziennie. Wiedziałem, że jestem inny niż rodzeństwo. Jednak nigdy przez myśl mi nie przyszło to co powiedziała nam mama. W tamtej chwili poczułem się jak totalny idiota. Bałem się, że rodzeństwo po tym co się dowiedziało odtrąci mnie od siebie. No bo w końcu nie jestem w pełni z nimi rodzeństwem. Odstaję od nich i to bardzo.  Bałem się, że zostawią mnie, a w końcu tylko oni mi zostali. Kiedy pierwszy szok minął nawet nie powiem, żeby mi nie ulżyło. W końcu nie jestem synem potwora. No właśnie potwora nie, a więc kogo? Kim można nazwać Ignacego? Wiedział, że ma syna i wolał zostać przy swojej rodzinie. Dlatego on nim dla mnie nigdy nie będzie. Wolę myśleć, że był nim Don Filippo Rossi. Kiedy zacząłem akceptować tą pojebaną sytuację stało się coś najgorszego. Śmierć mamy rozerwała mi serce. W tamtej chwili nie chciałem nawet myśleć, że jestem jego synem. Nie mogłem. Moja dobroć zaczęła się gubić i sam widziałem, że staję się zupełnie innym człowiekiem. Zagubionym, pozbawionym wszystkiego. Byłem zmuszony uciekać do biologicznego ojca. Do ojca, który ma swoją rodzinę. Musiałem wybierać śmierć z ręki ojca, którego uważałem przez te 20- ścia lat, czy bycie wyrzutkiem i wrzodem w nowej rodzinie. Nikt z mojej obecności nie był zadowolony. A ja aby przeżyć musiałem to znieść.

Lecę do Ignacego z niemiłą wiadomością. Cały świat w tej chwili legnie w gruzach. Widziałem co ojciec zrobił z matką. Teraz kiedy będzie wiedział, że ja nie jestem jego synem, zrobi ze mną to samo. Napisałem Ignacemu, że przylatuje. Przecież nie powiem mu przez telefon o śmierci mamy. Pewnie wie, że skoro już lecę, coś się pewnie stało. Zostawiłem Davide samego z tym wszystkim bo jestem tchórzem. Nie mam odwagi stanąć z ojcem twarzą w twarz. Posłuchałem się Davide i odpuściłem. Wiem, że takie starcie nie byłoby na moją korzyść. A na pewno szybciej dołączyłbym do matki.

Po wylądowaniu Ignacy czekał na mnie na lotnisku. Kiedy wysiadłem z samolotu nie wiedziałem co mam mu tak naprawdę powiedzieć. W gardle mam wielką gule, przez którą ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć. Sam przeżywam jej śmierć, a teraz muszę zmierzyć się jeszcze z gorszymi rzeczami.

- Marco, witaj! Cieszę się, że przyleciałeś. - Ignacy zadowolony z mojej obecności podał mi dłoń. Uścisnąłem ją no bo na to to chyba mogę sobie pozwolić.

Był szczęśliwy ale jego szczęściem nie potrwa długo.

- Ignacy jest mały problem.

- Filippo już wie? - Od razu zmarszczył swoje czoło.

- Jeszcze nie wie. A nie wiem czy mam Ci to tutaj przekazać czy lepiej w domu?

- Jeżeli jest to poważna sprawa to powiesz mi o niej w domu. A teraz wsiadaj do samochodu i jedziemy do domu. Poznasz moją żonę i dzieci.

Znieruchomiałem. Żonę? To on się z nią jeszcze nie rozwiódł? Jak chciał sprowadzić moją mamę tutaj skoro w dalszym ciągu jest ze swoją żoną? Jestem wściekły na niego. Przez chwilę myślałem, że jest inny. Chyba, że cała ta miłość do mamy była jedną wielką bajką.

- Myślałem, że jesteś już rozwiedziony?

- Zuza wie o twojej mamie. Od samego początku wiedziała o niej.

Zwariował!

- Czy ona wie, że przyjechałem?

- Tak Marco. Może nie kocham i nigdy nie kochałem swojej żony, ale zawsze zasługiwała na moją szczerość. Nigdy jej nie okłamywałem. Doskonale wie, że chcę was tutaj sprowadzić. Jak dowiedziałem się, że Rosa jest z tobą w ciąży moja żona bardzo mnie wtedy wspierała. Ale cieszyła się, że zostanę z nimi bo jednak Monika miała urodzić się za chwile.

Rossi Family secrets ( vol.4 Marco) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz