6.

285 9 2
                                    

Kolejne dni mijały szybko i zmieniały się w tygodnie, podobnie jak chaos, spowodowany pojawieniem się w moim życiu nowych osób.
W szkole Miles i jego przyjaciele na stałe dołączyli do nas i chociaż bardzo byłam temu przeciwna, nikt nie brał pod uwagę mojej opinii.
Początki były trudne. Przez pierwsze dni odkąd rozmawiałam z Aidenem panowała dość niezręczna atmosfera, ciągle czułam na sobie jego lodowaty wzrok, mimo tego udało mi się jakoś przez to przebrnąć — głównie przez błazeństwom Willa i Mayi, które potrafiły rozbawić każdego. Hacker po kilku dniach w szkole, podczas jednej z przerw na stołówce, stwierdził że potrzebuje odpoczynku od ,,tego idioty" odrazu wiedzieliśmy że mówi o Williamie. Od tego czasu pojawiał się w szkole co jakiś czas, co również nieco rozluźniło atmosferę, a przynajmniej trochę się ucieszyłam że nie będę czuła jak wbija swój lodowaty wzrok, we mnie jakby chciał mnie zamordować.
Przyglądałam się wszystkim, przez jakiś czas i wydawali się szczęśliwi przebywając w swoim towarzystwie, więc zostało mi nic innego jak zaakceptować zmianę. Moja obecność w towarzystwie chłopaków i mojej jedynej przyjaciółki, polegała głównie na słuchaniu oraz okazjonalnym odpowiadaniu na przyjazne zaczepki mojego nowego przyjaciela i mniej przyjazne Aidena gdy się już pojawił.

Po całym dniu spędzonym w szkole, ruszyłam z Mayą w stronę samochodu Willa, ponieważ chłopak wymyślił że dopóki Aiden, się nie zjawi będę wracała z nim, a Maya stwierdziła że przy okazji nie będzie marnowała paliwa i zabierze się z nami.

— Hej Vic, mam pytanko. —blondynka chwyciła mnie za rękę w samochodzie, spojrzałam na nią wiedząc że zaraz wymyśli, jakiś beznadziejny pomysł. — pójdziesz dziś z nami na imprezę?.— skrzywiłam się, Maya robiła właśnie swoje maślane oczy, ale odkąd się przyjaźnimy stałam się na nie odporna.
— Przykro mi Maya, ale muszę odmówić, obiecałam sobie, spędzić dziś czas w domu. — odpowiedziałam, z nadzieją że blondynka to zaakceptuje.
— No dobrze niech ci będzie. — wywróciła oczami, po czym klepła Willa w ramię. — A ty? Księżniczko wybierasz się?. — Prysłam śmiechem gdy, Maya zwróciła się w jego stronę jak do małej dziewczynki.
— Pojawię się Księciu. — jedną ręką uderzył ją w głowę, po czym każdy zaczął się śmiać.
Resztę drogi spędziliśmy na plotkowaniu, było tak miło, że jak wychodziłyśmy z samochodu Willa, bolały mnie poliki, złapałam się za twarz i zaczęłam ją masować, jednak mój masaż nie trwał długo gdy Maya się zatrzymała.
— Co jest?. — spojrzałam na nią zmartwiona.
— Myślisz że Miles, naprawdę mnie ...kocha?. — w jej głosie słyszałam niepewność, a gdy zatrzymała się na ostatnim słowie jej głos się łamał.
— Kochanie, oczywiście że tak!. — podeszłam do niej i podniosłam jej ręce. — nigdy nie widziałam, jak ktoś patrzy na ciebie takim wzrokiem, jak on. — po polikach blondynki spłynęła łza, którą odrazu wytarłam. — jest zakochany w tobie po uszy, tak jak ty w nim, jakby cie zranił to bym go zamordowała obiecuję. — Uśmiechnęłyśmy się do siebie, po czym przytuliłam Maye.
— Masz rację, dziękuję Vic. — pogłaskała mnie po plecach, po czym ruszyłyśmy w stronę swoich domów.
— Zadzwoń, jak wrócisz z imprezy, żebym wiedziała że żyjesz. — krzyknęłam w stronę Blondynki.
— Zadzwonię!. — odpowiedziała i odrazu jej sylwetka zniknęła mi z oczu.

Gdy znalazłam się, już w swoich skromnych czterech ścianach, poszłam wziąć prysznic, zmyłam makijaż, i przebrałam się w luźne ubrania, po czym rzuciłam się na łóżko, sięgając po kubeł lodów z małej lodówki w moim pokoju, odpaliłam na telewizorze, piosenki śpiewałam, tańczyłam, później czytałam książkę, a gdy było już dość późno, włączyłam romantyczny film na Netflixie, wtuliłam się w koce i poduszki, zasypiając gdy nagle, przypomniałam sobie o Mayi, która miała mnie zawiadomić czy nic się nie stało, rzuciłam się na telefon, wybierając jej numer.

,,Cześć, tu Maya. Nie mogę teraz rozmawiać, nagraj się, jeśli to coś ważnego. — straciłam rachubę, ile razy w ostatnich kilku godzin usłyszała tę formułkę.
— Gdybyś nie była ważna, nie wisiałabym na telefonie jak ostatnia desperatka. — wymamrotałam do siebie, gdy skończyłam ostatnie połączenie.
Wstałam podbiegając do szafy, wymyślając po drodze jakieś rozwiązanie. Wtedy przypomniało mi się że Maya, napewno pijana by nie wróciłaby do swojego domu, a William miał przy, jeziorze domek swojego dziadka na pamiątkę o którym wiele opowiadał. Bez zastanowienia, chwyciłam czarne dżinsy i niebieską bluzę, założyłam je z prędkością światła, i pobiegłam w stronę domku, w połowie drogi zaczęło, padać ale wtedy się tym nie przejmowałam bo nawet nie miałam na sobie makijażu.
Jezioro w naszym małym miasteczku, nie należało do najpiękniejszych. Mimo tego William opowiadał że było to ich ulubione miejsce w wakacje. Przesiadywali tam całe lato.

Musiałam przebiec pół miasta aby się tam dostać, nie było żadnego oświetlenia, byłam już zmarznięta, nogi mnie bolały ale nie poddawałam się bo to moja przyjaciółka, w końcu znalazłam się pod domkiem w którym paliły się światła, a ze środka było słychać znajomy głos z akompaniamentem gitary.
Nie zastanawiałam się, czy mam pukać ponieważ byłam już cała mokra, więc weszłam wkurzona do środka. Aiden przerwał grę, rozproszony przez moje wejście, i spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Nie wyglądał na zadowolonego moim najściem.
— Zgubiłaś się Victoria?.
Aiden dał mi do zrozumienia, że ich rozmowa kilka dni wcześniej nie miała miejsca.
Nagle poczułam się nieswojo ze świadomością że jestem z nim sam na sam, poniekąd na jego terenie.
— Nie, myślałam że znajdę tu ...
— No to źle trafiłaś. — przerwał mi, nie odrywając ode mnie wzroku.
— Słuchaj, wiesz może gdzie ją znajdę? — pragnęłam jak najszybciej zakończyć z nim rozmowę i uciec jak najdalej.
— A wyglądam jakbym wiedział?
— Nie, ale wyglądasz na dupka. — Za późno ugryzłam się w język, byłam poirytowana całym tym zdarzeniem, i wiedziałam że prowokując go nic nie zdołam. Dlatego odrazu zmieniłam postawę, siląc się na uprzejmy ton. — Martwię się o nią, po prostu. — oderwałam od niego wzrok. — pójdę już, nie będę ci zatruwać wieczoru — ruszyłam w stronę wyjścia, gdy nagle chłopak chwycił mnie za nadgarstek.
— Doceniam troskę o mój nastrój, ale serio zamierzasz wracać na drugi koniec miasta w ulewie? — uświadomiłam sobie, że nienawidzę jego kpiącego spojrzenia, który mi posyłał. — Możesz zostać na noc.
— Nie udawaj, że się mną przejmujesz Hacker. — Rzuciłam to tylko dla tego, że nie chciałam przyznawać mu racji. Mimo tego zauważyłam na jego twarzy uśmiech pełen satysfakcji gdy usiadłam na kanapie.
— Nie przejmuję się, ale William by mnie zatłukł, gdyby dowiedział się, że cię wypuściłem w takiej pogodzie. — chłopak postanowił oddać całą uwagę dziewczynie, odkładając gitarę.
— Nie rozumiem cię. — Wyznał, spoglądając na mnie. — Bez większego wysiłku mogłabyś sprawić że faceci pokroju Willa uganialiby się za tobą, a dziewczyny padałby ci do stóp, byle by mieć z tobą kontakt, a ty tylko przed tym wszystkim uciekasz, pilnujesz aby nikt 
cię nie przejrzał. Dlaczego?

Czułam jak, grunt usuwał mi się pod nogami. Przez lata, nikt mnie nie rozszyfrował, a mu się udało po kilku tygodniach, rozumiał wszystko bezbłędnie. Ta świadomość wybudziła u mnie strach.

— A ty? Pytasz mnie, czemu odrzucam pławienie się w błysku popularności, chociaż sam mógłbyś, grać i śpiewać. Zachowujesz się, jakbyś miał wszystko w dupie. Maskujesz się sarkazmem, aby nikt cie nie rozszyfrował.

Teraz to on patrzył na mnie z zdziwieniem. Kompletnie nie spodziewał się, że podczas gdy on próbował, mnie zrozumieć, ja sama mogłam przejrzeć go bez trudu.

— Wiesz, co? Udajesz że nic nie czujesz, bo czujesz zbyt wiele. To samoobrona. Ale widziałam prawdziwego ciebie na scenie.
— Skąd pomysł, że akurat to było prawdziwe?.— próbował mnie zmylić.
— Takich uczuć nie da się zagrać, na tyle dobrze, aby zachwycić nimi innych.
Przez jakiś czas wbijaliśmy w siebie wzrok w milczeniu. Siedzieliśmy razem, odsłonięci jak jeszcze nigdy przed nikim. Nikt z nas nie wiedział co dalej z tym zrobić.
Gdy już mieliśmy coś dodać, usłyszeliśmy dźwięk samochodu. Dosłownie odrazu Aiden chwycił mnie za rękę i wepchnął do wielkiej szafy, do której sam w końcu wszedł. Chłopak nachylił się do mojego ucha.
— Nie wiem czy to Will, a nie chciałbym spotkać jego rodziców. — wyszeptał.

Moment, który ze sobą dzielili. Zniknął bezpowrotnie, pozostawiając jedynie ślad w ich umysłach i jeszcze więcej pytań.
Myślenie o tym, że się rozszyfrowali, przyniosło wielki ból dla nich obojgu.

————————————————————————

Witam w kolejnym Rozdziale:)

This is about youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz