9.

340 13 4
                                    

Gdy, się przebudziłam Aidena, koło mnie już nie było zastanawiałam się, która musi być godzina że chłopak wstał, sięgłam po telefon na szafce nocnej, gdy tylko spojrzałam na ekran ujrzałam godzinę trzynastą, było już dość późno na spanie, więc niemal odrazu wstałam i zeszłam na dół, a w kuchni przy stole siedział Aiden z Willem oraz z Milesem, rozmawiali o czymś, ale gdy tylko mnie zauważyli odrazu zastała cisza.
— Dzień Dobry, kruszynko!. — Przywitał mnie przyjaźnie William, posyłając wielki uśmiech. — Wyspana?.
— Tak średnio. — Wymamrotałam. — A ty?. — Spojrzałam na Willa, ale przypomniałam sobie że jest nas tu więcej, niż dwóch. — Znaczy, a wy?.
— Miło, że pytasz Vic. — Odpowiedział Miles, spoglądając na mnie kątem oka. — Wyspałem się w miarę.
— Ja też. — W tym samym czasie odpowiedzieli Will i Aiden, rzucając sobie ostre spojrzenia, ale nie mogli długo, się na siebie gapić bo do kuchni wbiegła Maya.
— Dzień Dobry. — Wyjęczała. — Czuje się jakbym, z martwych wstała. — Po tych słowach usiadła obok Milesa, kładąc mu głowę na ramieniu. — Chce ktoś może pojechać do sklepu?.
— Ja mogę się przejść. — Odpowiedziałam, już ruszając w stronę przed pokoju, w którym znajdowały się ubrania na dwór.
— Nie ma opcji, że pójdziesz tak daleko sama. — Wtrącił się William. — Aiden, chętnie z tobą pojedzie.
— Nie zmuszaj go. — wywróciłam oczami. — to wcale nie tak daleko. — Nie miałam ochoty aby ten idiota ze mną jechał po tym jak wyrzucił mi moje papierosy za okno, a chciałam sobie je przynajmniej kupić.
— Nie ma sprawy zabiorę ją. — puścił mi oczko, jakby już wiedział jaki cel ma moja wyprawa. Chłopak po swoich słowach, zerwał się z krzesła i ruszył za mną, ubierając buty, po czym wyszedł na dwór, klepiąc mnie w ramie dając znak że mogę wsiadać do samochodu.

— Nie musiałeś ze mną jechać. — Odwróciłam wzrok, od chłopaka aby nie widzieć jego reakcji.
— Ale, wolałem spędzić czas z tobą niż z tą gromadką idiotów którzy mają kaca. — Odpowiedział, a ja czułam cały czas że kątem oka na mnie spogląda. — Przecież dobrze się razem bawimy Vic.
— Oczywiście! Najlepiej po tym jak mi wyrzuciłeś papierosy przez okno! — Odpowiedziałam Sarkazmem, a Brunet tylko się cicho zaśmiał.
— Księżniczki nie palą, już ci mówiłem. — Chłopak, lekko mnie szturchnął ręką.
— Ty się lepiej skup na drodze idioto. — wskazałam na drogę palcem.
Resztę drogi spędziliśmy na rozmowie, o zakupach które, mamy zrobić. Aiden wielokrotnie próbował mnie rozśmieszyć, jakimiś żartami, i kilka razy mu się udało. Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiadłam z auta, modląc się w głowie, aby Aiden za mną nie poszedł, jednak moje oczekiwania jak zwykle się nie spełniły.
— Możesz zostać w aucie, to zajmie mi tylko chwilę. — Powiedziałam, posyłając jak największy uśmiech.
— Co kombinujesz Vic?. — Zapytał, wbijając we mnie wzrok.
— Nic, po prostu nie widzę sensu abyś, musiał ze mną iść. — Odwróciłam wzrok od chłopaka, aby nie dać mu nic wyczytać z mojej twarzy.
— Przecież lista zakupów jest długa. — Westchnął, podchodząc bliżej. — Nie uniesiesz wszystkich siatek księżniczko. — Poklepał mnie po głowie i ruszył w stronę wejścia do sklepu.
   Nie odpowiedziałam nic, tylko podążałam za
nim.
— Dobra Aiden, ty idź poszukaj połowy rzeczy na liście a ja drugiej, będzie szybciej. — Powiedziałam szybko, kierując się w inną alejkę a od chłopaka usłyszałam szybkie ,,okej". Gdy tylko byłam już na tyle daleko od chłopaka, stwierdziłam że podejdę do kasy, szybko kupię to co potrzebuję i dokończę zakupy. Rozejrzałam się kilka razy, i spojrzałam na Kasierkę.
— Dzień Dobry, poproszę Marlboro Czerwone. — Powiedziałam, szybko ale wyraźnie, kobieta się nie śpieszyła, jednak gdy tylko położyła przede mną papierosy, zapłaciłam i pobiegłam do alejki w której zakończyłam zakupy, w tamtym momencie właśnie podszedł Aiden.

— Wszystko masz?. — spojrzał do mojego koszyka.
— Tak, a ty?. — zapytałam.
— Tak, ja to wezmę a ty możesz iść do samochodu. — Odpowiedział, posyłając lekki uśmiech, a ja tylko skinęłam głową i wyszłam z sklepu.
Gdy znalazłam się pod autem, stwierdziłam że chłopakowi długo zajmie stanie przy kasie z taką ilością zakupów, dlatego wyciągnęłam czerwono-białą paczkę z kieszeni, po czym wyciągnęłam jednego papierosa, ukucnęłam za autem, aby chłopak mnie nie zauważył, jednak właśnie wtedy poczułam, ucisk na ramieniu.

— Wiedziałem że coś kombinujesz Vic. — Powiedział, a w jego głosie wyczułam złość, nie wiedziałam dlaczego aż tak bardzo mu zależy na tym abym nie paliła. — Oddaj mi to. — wyszeptał, przysuwając swoją rękę.
— Aiden, kurwa dlaczego ci tak na tym zależy!. — Nie wytrzymałam już, było mi to nie znane uczucie, gdy ktoś o mnie dba, nie doświadczyłam tego jeszcze nigdy.
— Bo nie chce, abyś niszczyła sobie życie. — odpowiedział spokojnie, zabierając mi z rąk papierosa oraz całą paczkę. — Wsiadaj do auta. — Wskazał palcem, a ja nie miałam siły, aby się z nim kłócić, dlatego niemal odrazu wsiadłam do jego samochodu. 
Całą drogę siedzieliśmy, w ciszy nikt z nas nie miał zamiaru się odezwać, przez tę godzinę drogi pisałam z Mayą, której opowiedziałam całą sytuacje, stwierdziłyśmy że blondynka zostanie dziś u mnie i wszystko obgadamy.

• • •

—Hej Vic! — Krzyknęła Blondynka, gdy tylko weszliśmy do domu. — Jak tam nasze zakupy?.
— Mają się dobrze. — Uśmiechnęłam się, po czym podałam jej jedną z siatek.— Jak coś będę u siebie.
— Okej, zaraz przyjdę! — odpowiedziała, a ja bez wahania zamknęłam się w swoich czterech ścianach. Po dobrych 30 minutach, do mojego pokoju wbiegła blondynka, trzymająca mój ulubiony sok, oraz jakieś przekąski które kupiliśmy.
— Dobra opowiadaj. — wskazała na mnie palcem.
— Nie wiem, co mam ci powiedzieć ten idiota ma jakiś problem do moich papierosów. — Wyjęczałam.
— A może mu się podobasz?. — Maya, wybuchła śmiechem, gdy zobaczyła moją zaczerwienioną twarz.
— Nie przesadzaj Maya!. — chwyciłam się za głowę. — to tylko przyjaciel. — dodałam. — A tak właściwie, to oni już poszli?.
— Tak, powiedziałam że nie masz humoru do rozmów, i aby dziś poszli bez pożegnania. — Westchnęła. — czasami też mam ich dosyć. — Wybuchłyśmy śmiechem, blondynka aż spadła z łóżka, bawiłyśmy się dobrze dopóki nie zadzwonił jej telefon.
— Poczekaj tylko odbiorę. — Wytarła łzę, która leciała jej po poliku od śmiechu. Gdy dziewczyna odebrała, odrazu wiedziałam że to Lillian.
— Tak, mamo już wracam. — Wyjęczała, po czym rzuciła telefon na łóżko. — Przepraszam Vic, ale muszę dziś lecieć.
— Dobra, spokojnie, a coś się stało?. — odpowiedziałam.
— Mama, potrzebuje pomocy w firmie. — powiedziała, po czym skierowała się w stronę drzwi. — Pa, Vic, jak coś dzwoń. — po tych słowach, blondynka wybiegła.

Pomyślałam, że dobrym pomysłem byłoby poczytanie książek, które tak kochałam. Gdy tylko otworzyłam, książkę mój telefon zawibrował, stwierdziłam że to nic ważnego i wróciłam do czytania, jednak po minucie  ponownie zawibrował, kilka razy pod rząd, wtedy już chwyciłam go i natychmiast odblokowałam, a na ekranie pojawiło się imię Willa.

W: Kruszynko, wiem że pewnie robisz coś ważnego, ale musimy się spotkać.

W: Będę za jakieś 20 minut.
W: Nie, będę sam.
     
                                    Teraz.
W: Otwórz.

Odrazu, po odczytaniu wyskoczyłam z łóżka, ruszając w stronę schodów, prawie się zabiłam zbiegając z nich, gdy znalazłam się pod drzwiami, spojrzałam przez judasz, aby upewnić się że chodziło o Aidena, i miałam racje, stali obydwojga przemoknięci, pod daszkiem mojego domu. Chwyciłam klamkę i ich wpuściłam, a Will zaczął potrząsać włosami, aby mnie opryskać.
— Zgłupiałeś?!. — Śmiałam się, a jednocześnie próbowałam się zakryć rękoma.
— To za to że musieliśmy tyle czekać.
— Wal się Will. — wywróciłam oczami. — Zawsze mogłam was nie wpuścić, a więc co jest takiego ważnego że musisz mnie nachodzić z Aidenem?.
— Właściwie, to on ma do ciebie sprawę a nie ja, dlatego już wychodzę miłego!. — Chłopak wyszedł, a ja zostałam z przemokniętym debilem w moim salonie.
Vic, musimy pogadać. — Westchnął. — Mógłbym zostać u ciebie na kilka dni?.

Analizowałam to co powiedział przez jakieś 3 minuty, byłam zaskoczona że przyszedł do akurat do mnie.
— A co z Milesem i Willem?. — odpowiedziałam, wbijając w niego wzrok.
— Miles, nie może mnie przygarnąć z swoich powodów, a Will musi coś załatwić.

Usiadłam, na kanapie zastanawiając się jak to ma wyglądać, ledwo się dogadujemy a on chce ze mną zamieszkać, tak czy inaczej nie mogłam go tak zostawić.
— Dobrze, możesz zostać, ale masz po sobie sprzątać. — wywróciłam oczami, po czym spojrzałam na Aidena, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, było to coś nowego.

————————————————————————

Hejka, ogólnie chciałam was przeprosić że tak długo piszę rozdziały ale aktualnie mam dużo nauki.

This is about youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz