Gdy, tylko Will i Maya, dowiedzieli się o mojej pracy cieszyli się razem ze mną, byłam naprawdę szczęśliwa. Blondynka skakała z szczęścia aż do mojego mercedesa, przez całą drogę nie mogłam z śmiechu ponieważ Will opowiadał swoje głupie żarty, raz prawie się popłakałam, zdałam sobie sprawę że mimo ich głupoty kocham ich całym sercem.
Gdy tylko dotarliśmy do auta, zaczął się wyścig między Maya a Willem kto siedzi z przodu, Brunet miał przewagę przez długi czas ale Maya się nie poddała podkładając mu nogę przez co chłopak stracił równowagę i skończył na ziemi.
— Oszukujesz ty małpo!. — Rzucił oskarżenia do blondynki.
— Nie było żadnych zasad idioto!. — Zaśmiana odpowiedziała pakując się do środka auta, a ja patrząc na nich nie mogłam z śmiechu, normalnie jak z dwoma dzieciakami w przedszkolu. Gdy dotarłam z Willem do środka wiedziałam że ich kłótnia się jeszcze nie skończyła i miałam racje.
— Zobaczymy jaką muzykę puścisz karle. — powiedział oburzony Will.
— Willuś nie rozpłacz się zaraz. — roześmiana blondynka włączyła piosenkę którą w trójkę pokochaliśmy, zaczęliśmy śpiewać na cały głos One of The Girls od The Weekend. — W razie co Will mam chusteczki w torebce, przerwała Maya, ale w lusterku widziałam że Brunet nie ma już jej tego za złe więc to zignorował.
Całą drogę śpiewaliśmy, śmialiśmy się. Nie rozmawialiśmy na jakieś poważne sytuacje bo wiedzieli że dziś ten dzień ma się skończyć na spokojnie, przynajmniej tak miało być dopóki nie usłyszałam głosu chłopaka.
— Pojedźmy do Klubu Angel, bardzo fajnie tam jest, pracuje tam tez mój ziomek.
— Nie mogę. — powiedziałam, skupiając się na drodze i jednocześnie na piosence, po chwili dodałam — Jutro idę do pracy na 12.
— No to możesz jest po 18 a zaraz będziemy przejeżdżać obok klubu, nikt nie każe ci się upić. — naciskał chłopak
— Weź Vic, pojedźmy proszę. — spojrzałam na Maye, zabijając ją wzrokiem.
— Niech wam będzie. — odpowiedziałam wiedząc że to się źle skończy. — Ale jak ktoś z was będzie schlany to wraca pieszo. — zarzuciłam swoją groźbę.
— ojeju dobrze. — wywrócił oczami Will. — skręć w prawo. — dodał
— Nie żartuje, nie zabiorę cię cwelu. — wskazałam na niego palcem, po czym skręciłam w prawo a następnie na parking który znajdował się za budynkiem. — Wysiadajcie.
Po chwili znajdowaliśmy się przed klubem do którego szliśmy jeszcze 5 minut, a właściwie ja i Will doszliśmy pieszo, bo Maya marudziła żeby wskoczyć mu na barana. Coś dziwnie dużo czasu ze sobą spędzali ale wolałabym sobie nawet takich rzeczy nie wmawiać, dlatego gdy tylko usiadłam poprosiłam o drinka jednego, aby się nie przemęczać myślami, w tym czasie rozglądałam się po klubie, był bardzo ładnie zrobiony ściany czarne oraz podłoga, oświetlenie różowo, czerwone bardziej wydawało mi się że jestem w burdelu niż w klubie ale i tak czułam się tu dobrze, w pomieszczeniu były schody na górę ale Will wspominał że mogą tam wchodzić jedyne osoby znane takie jak on, nie wnikałam w to, chciałam się skupić dziś na nich dlatego gdy dosiedli się w końcu do mnie zaczęłam rozmowę.
— Właściwie od kiedy razem spędzacie tyle czasu razem?. — nie chciałam być wścibska ale to pytanie było silniejsze ode mnie.
— Yyy, niee coś ty. — odezwała się Maya, drapiąc się po głowie.
— Jakoś tak wychodzi. — odpowiedział Will, popijając któregoś drinka.
— Dobra, nawet wole nie wiedzieć. — machnęłam ręką. — idę potańczyć.
Na parkiecie było więcej Facetów niż kobiet ale właściwie, nie obchodziło mnie to, chciałam sobie wynagrodzić dostanie pracy, po chwili tańczenia podeszła do mnie niska brunetka która złapała mnie za rękę, prowadząc do chłopaka który sprzedawał drinki.
— Hej, jesteś piękna! — Krzyknęła.
— Dziękuje, ty też. — odpowiedziałam tak, aby mnie usłyszała.
— Wypijesz ze mną?. — zapytała a dosłownie chwile później zadała kolejne pytanie. — I zatańczmy!
— Nie mogę już pić, jutro mam pracę. — westchnęłam.
— Noo proszę! — błagała mnie brunetka.
— Dobrze ale tylko kilka drinków. — zastanawiałam się po co się zgodziłam, jestem tak samo popierdolona jak moi przyjaciele.
— Ooo! tak przy okazji jestem Laura!. — powiedziała próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
Po kilku drinkach Laura, zabrała mnie znów na parkiet gdzie świetnie się z nią tańczyło a jeszcze lepiej jak jak na głośnikach wleciało Danza kuduro od Don Omar, Lucenzo, zaczęłam kręcić biodrami a brunetka klaskała do rytmu piosenki nie zauważyłam gdy ludzie wokół mnie zaczęli robić to co Laura, a na końcu tańczyliśmy wszyscy razem, nawet znalazła się tu Maya z którą wymachiwałam rękami, nawet zdarzyło nam się twerkować co nam się nie zdarza, alkohol nas poniósł ale teraz mi to nie przeszkadzało, gdy bawiłam się w gronie dwóch pięknych kobiet, maye oczywiście porwał pierdolony William, a mnie laura, którą polubiłam i nie chciałam żeby ten dzień się kończył, gdy piosenka się skończyła, stwierdziłam że muszę się napić wody, ale brunetka chwyciła mnie za nadgarstek po czym nachyliła się nad moje ucho i powiedziała.
— Tamten chłopak, na schodach się na ciebie patrzy. — natychmiast skierowałam wzrok na schody, i ujrzałam jego, odrazu złapaliśmy kontakt a jego paraliżujący wzrok ciemnych niebieskich tęczówek sprawił że przeszły mnie dreszcze.
— Znasz go? — przerwała nam Laura.
— Nie. — Skłamałam, nie wiem czy chciałam znać Aidena.
— To Aiden, mój przyjaciel. — w tamtej chwili myślałam że się kurwa przesłyszałam.
— Twój co?. — zapytałam.
— No przyjaciel!. — uśmiechnęła się odpowiadając — Właściwie traktuje go jak brata. — nie wiem czy Aiden się domyślał że tańczę z jego przyjaciółką, albo czy widział jak rozpierdalam parkiet, ale czułam jego przebiegający wzrok po moim ciele, Laura zauważyła że jestem zamyślona więc pomachała mi ręką przed oczami, na co odrazu odpowiedziałam.
— Halo? Victoria?.
— Zagapiłam się, sorki. — machnęłam ręką. — miło było cie poznać, ale muszę lecieć. — nie dałam jej odpowiedzieć tylko ruszyłam do wyjścia.
Przed budynkiem zauważyłam papierosy, dawno ich nie paliłam, dlatego pod wpływem emocji wzięłam 1 oraz pożyczyłam zapalniczkę która leżała obok, wiedziałam że Aiden ze mną mieszka, ale za bardzo się do mnie zbliżył i mnie to przeraża. Gdy miałam odejść, w stronę usłyszałam ten głos.
— Nie wiesz ze swoich rzeczy się nie bierze, a tym bardziej do buzi? — Odezwał się Aiden.
— A od kiedy ty palisz? — Zapytałam.
— Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. — burknął.
— Ja jakoś to robię i żyje. — odwróciłam się w jego stronę, a gdy tylko na niego spojrzałam zobaczyłam jego włosy rozczochrane w których i tak wyglądał za dobrze.
— Nie denerwuj mnie nawet. — warknął, po czym rzucił mi kluczyki od domu. — znalazłem sobie mieszkanie niedaleko klubu, nie potrzebuje już spać u ciebie, dzięki za pomoc.
— Luzik, a teraz żegnam. — odpowiedziałam, odwracając się w stronę parkingu.
— Zamierzasz wracać pieszo?. — zapytał a w jego głosie było słychać złość.
— Nie, autem chyba po to je mam. — odpowiedziałam po czym się zaśmiałam, nawet nie wiem z czego, wydychając dym z płuc.
— Nigdzie. — próbował coś powiedzieć gdy kobieta w rudych włosach wyszła z klubu.
— Aiden, kochanie tu jesteś. — powiedziała, a ja zamarłam w miejscu, czułam jak tracę nad sobą kontrole a tym bardziej gdy dodała kolejne słowa. — Nie skończyliśmy naszej zabawy.
Wtedy, odwróciłam się w ich stronę aby ją zobaczyć, prysnęłam tylko po czym odeszłam nawet nie próbowałam otworzyć auta bo nawet nie miałam na to siły ani kluczy które miał ze sobą William, stwierdziłam że tak, pójdę pieszo, gdy oddaliłam się w miarę na tyle abym nie słyszała już żadnej muzyki, wyciągnęłam słuchawki z kieszeni, po czym włożyłam tylko jedną do ucha w razie gdyby ktoś za mną szedł lub coś w tym stylu, czułam się wykończona, kilka łez przeleciało mi po poliku, ale szybko się otrząsnęłam nie powinnam płakać przez takiego idiotę. Do domu miałam dobre 50 minut, było już dość ciemno a ja byłam z luźnych niebieskich jeansach i czarnej bluzie która na szczęście miała kaptur który założyłam, moje czarne conversy były całe brudne od drogi którą szłam, właściwie nawet nie wiedziałam czy w dobrą stronę idę dlatego sprawdziłam na mapie czy napewno dobrze poszłam i okazało się że tak i nawet jest szybsza droga przez jakieś zadupie, trochę się bałam ale czego się nie zrobi do krótszego powrotu do domu. Gdy miałam skręcić w uliczkę w ciemne miejsce z kilkoma blokami w stanie jakby miały się zawalić, trochę się zawahałam ale było z nich słychać muzykę więc stwierdziłam że nie powinnam się bać przekroczyłam drogę gorszą jaką szłam wcześniej, długo nie zajęło mi żebym tego żałowała, bo po 8 minutach podszedł do mnie mężczyzna po 30 latach na oko miał rozciętą wargę, i powiększone źrenice, chciałam się zawrócić gdy chwycił mnie za nadgarstek i wciągnął do ciemnego miejsca za blokiem.
— Hej, Kotku. — odezwał się i już po pierwszych słowach myślałam że się porzygam. — Chcesz spróbować mojego towaru?.
— Nie, dzięki. — wyrwałam mój nadgarstek i zaczęłam iść w stronę drogi, jednak mężczyzna się nie poddał bo tym razem pociągnął mnie za biodra i przycisnął do ściany.
— W takim razie inaczej się tobą zajmę. — burknął a jego ręce przesunęły się do mojej szyi a twarz zaczął do mnie zbliżać
— Nie dotykaj mnie! — krzyknęłam ale gdy tylko wydałam z siebie dźwięk zakrył mi usta ręką. Modliłam się aby ktoś mnie uratował, gdy tylko mężczyzna drugą ręką próbował zdjąć mi bluzę, zamknęłam oczy próbując go kopać ale to nic nie dało, po chwili usłyszałam tylko trzask a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Aidena bijącego tego zboka, jego ruchy były szybkie.
— Chyba powiedziała że nie chce, prawda? — Zapytał trzymając, całego we krwi mężczyznę który próbował coś zrobić ale Aiden miał więcej siły. — Pytam się, drugi raz nie zapytam. — odezwał się znowu.
— Daj spokój Hacker, raz na jakiś czas można się zabawić. — powiedział plując krwią w czarną koszule Aidena, brunet się tym nie przejął tylko uderzył go znów po czym wstał zostawiając krwawiącego mężczyznę na trawie.
— Pamiętaj Groody, nie dotykaj tego co nie twoje. — oschłym głosem dodał Aiden, po czym spojrzał na mnie, siedzącą na ziemi w szoku, nic nie powiedział po prostu mnie podniósł i zaniósł do jego auta stającego za rogiem.
— Nie potrzebowałam twojej pomocy. — zaczęłam.
— Jesteś kurwa nieodpowiedzialna!— wydarł się.
— A ty jesteś dupkiem i wtrącasz się w moje życie — jęknęłam, mając dosyć tego dnia.
— Gdybyś się nie pakowała w kłopoty na tej dzielnicy nic nie musiałbym robić. — powiedział zmęczonym głosem, mimo że nadal było słychać złość a na jego szyi pulsowała żyła.
— Nikt nie kazał ci mnie ratować. — odparłam oschle — Nie musisz się nade mną litować. — nie mam pojęcia dlaczego z nim rozmawiałam pod wpływem dalszego alkoholu w moim ciele.
— Skończ pierdolić głupoty. — powiedział w prost, na co parsknęłam śmiechem.
— Najlepiej nie odzywaj się dopóki cię nie odwiozę. — rzucił zachrypniętym głosem.
Właściwie nawet zamiaru nie miałam dodawać nic, nie chciałam już go słuchać po tym wszystkim najlepiej to kazałabym mu spierdalać do tej rudej wiewióry, ale się powstrzymałam, całą drogę się nie odzywałam patrzyłam w jedno miejsce, błagając żebym się nie popłakała, nie wiedziałam jak odwrócić myślenie o tym wszystkim, aż do momentu gdy przypomniałam sobie o telefonie który znajdował się w mojej bluzie, natychmiast go wyciągnęłam i zobaczyłam 19 nieodebranych połączeń od Mayi dlatego wybrałam jak najszybciej jej numer, czekając aż dobierze poczułam wzrok Aidena na sobie, widział mnie w stanie w którym nie chciałam żeby mnie widział, gdy miałam akurat na niego spojrzeć odezwała się Blondynka.
— Vic?! gdzie ty do chuja jesteś! — wydarła się do słuchawki.
— Nic mi nie jest, wracam do domu. — westchnęłam ciężko. — wzięliście moje auto?.
— Tak, jest pod twoim domem. — odparła, po moim głosie słyszała że nie mam ochoty na tłumaczenie się.
— Okej, dziękuję pogadamy jutro. — mruknęłam, splatając dłonie po czym się rozłączyłam.

CZYTASZ
This is about you
Teen FictionNastolatka Victoria Soreen która pochodzi z ubogiej rodziny ma problemy z Swoją Matką Eileen Soreen. Kobieta wykończyła dziewczynę psychicznie gdy miała 14 lat, Victoria przeżyła tragicznie rozwód rodziców weszła w złe towarzystwo i zniszczylo ją to...