Po każdej wygranej bitwie, w pałacu odbywała się uczta. Był to najlepszy moment na zrelaksowanie się i upicie asgardzkim alkoholem. Nasze wina były najmocniejsze, te z innych światów już na nikogo nie działały. Ojciec przychodził tylko na chwilę, ogłaszał coś i odchodził do swoich komnat, natomiast matka zostawała na jakiś czas żeby przypilnować mnie i moich przyjaciół oraz żeby potowarzyszyć Lokiemu, który zawsze siedział sam. Kiedy więc odchodziła i ona, wszyscy mogli się zachowywać swobodnie.
- Thor, zawody w najszybszym piciu? - Ryknął Fandral. - Może choć raz dasz mi wygrać przyjacielu...
- Oczywiście, jak mógłbym odmówić mojego ulubionego sportu... - Uśmiechnąłem się i odebrałem swój kufel. - Postaraj się trochę, może ci się uda. - Mrugnąłem do niego.
- Start! - Krzyknęła Sif i oboje zaczęliśmy szybko przełykać piwo. Jak zawsze skończyłem przed moim towarzyszem i uśmiechnąłem się do przyjaciółki, która w nagrodę wręczyła mi kolejny kufel.
- A ty co, nie pijesz alkoholu dzieciaku? - Usłyszałem jak jakiś mężczyzna zaśmiał się w stronę Lokiego. - Nie smakuje ci, czy może nigdy go nie spróbowałeś? - Zaśmiałem się razem z moimi przyjaciółmi, ponieważ Loki faktycznie nie pił alkoholu. Jedyny wyjątek stanowiły śladowe ilości wina. Loki nigdy nie przepadał za przebywaniu w jednym pomieszczeniu z kimś upitym i sam się pilnował mocno w tej kwestii. Tym bardziej mnie zastanawiało, dlaczego zawsze siedział na tych ucztach.
Zerknąłem na twarz mojego brata i z mojej twarzy zniknął jakikolwiek ślad po uśmiechu. Ujrzałem na jego policzku błyszczącą łzę. Przez swoje ponad tysiącletnie życie, nigdy nie zobaczyłem żeby Loki płakał. Cokolwiek się nie działo, wszystko znosił w ciszy i spokoju. Miałem wrażenie, że każda rana jest dla niego tylko czymś w rodzaju chwilowej wady ciała, ale nie miało to nic wspólnego z bólem i łzami. Coś naprawdę musiało być nie w porządku, jeśli pozwolił komuś zobaczyć swoje prawdziwe uczucia, czego nigdy nie robił. Zobaczyłem jak Loki wstaje od stołu, więc nie myśląc za wiele, sam zacząłem się podnosić. Moi przyjaciele spojrzeli na mnie jak na wariata, ponieważ to ja zawsze wychodziłem ostatni z uczty. Sam się zastanawiałem co wyprawiam, ale kierowało mną coś, co nie pozwoliłoby mi na usiedzenie w miejscu.
- Wybaczcie drodzy przyjaciele, lecz jestem lekko zmęczony i wyjątkowo kręci mi się w głowie. Myślę, że powinienem iść się położyć. To był wspaniały dzień, miłego ucztowania. - Pożegnałem się z wszystkimi i szybko skierowałem swe kroki do komnat Lokiego. Znajdowały się one centralnie przed moimi, więc szybko pokonałem drogę i już po chwili stanąłem przed wielkimi drewnianymi drzwiami. Tylko Loki miał je w odcieniu czekolady, ponieważ uparł się kiedyś na takie i nikt nie zdołał go przekonać na białe ze złotą klamką. Mówił coś o tym, że te przypominają mu bibliotekę, w której przesiadywał zawsze całymi dniami. Miałem wrażenie, że nie widzi świata poza książkami. Każdego dnia robił sobie herbatę, wybierał nową książkę i siadał na fotelu przed kominkiem. Z jednej strony, nie rozumiałem jak miał cierpliwość do takiego długiego czytania, ale aż za dobrze wiedziałem, jak wygodne były fotele w bibliotece. Za każdym razem, gdy próbowałem wyciągnąć Lokiego na polowanie, znajdywałem go głęboko zaczytanego. Nigdy nie reagował na moje przyjście, a ja siadałem obok niego z zamiarem zasypania go argumentami, ale zanim otwierałem usta, już zaczynałem zasypiać. Budziłem się kilka godzin później obok przygasającego kominka, a fotel obok mnie był już pusty. Za każdym razem byłem opatulony ciepłym kocem, co było dla mnie takim małym okazaniem miłości. Loki nigdy nie był w tym jakiś dobry, więc nawet taki jeden gest sprawiał mi ogromną radość.
Loki zawsze siedział cicho na wszystkich ucztach i czasami moi przyjaciele śmiali się z niego, ale to były tylko żarty pijanych asgardczyków. Oni się śmiali z każdego, nawet z samych siebie. Nigdy nie pomyślałem, żeby mogło to w jakikolwiek sposób zranić Lokiego. Miałem wrażenie, że go nic nie może zranić. Lokiego od zawsze spotykało wiele zła. Widziałem wszystkie jego kłótnie z ojcem i zdawało mi się, że na jego miejscu już bym dawno stracił rozum.
Zorientowałem się, że stoję już za długo pod jego drzwiami i delikatnie zapukałem. Od razu usłyszałem ciche ,,proszę". Uchyliłem drzwi i wszedłem do komnaty. Rozejrzałem się po czystym i przytulnym pomieszczeniu i ujrzałem skulonego Lokiego, leżącego na swoim łóżku.
- Mamo, nie musisz się tak martwić... - Powiedział Loki i odwrócił się w moją stronę. Gdy zobaczył mnie, otworzył szeroko oczy i patrzył się na mnie jak na jakąś zjawę. W tym momencie coś się we mnie złamało. Wiedziałem, że nie miałem z Lokim dobrych relacji. Wiedziałem, że Frigga jako jedyna dogadywała się z moim bratem. Wiedziałem, że nigdy nie przychodziłem do komnat Lokiego w trakcie uczty. Lecz jego wzrok i tak mnie cholernie zabolał. Doświadczyłem w swoim życiu wiele bólu, lecz ból który poczułem w tym momencie, nie równał się z niczym. Serce zabiło mi mocniej i zrobiło mi się czarno przed oczami. Loki chyba zauważył, że coś jest nie tak, ponieważ wstał z łóżka i podszedł do mnie. Gdy zobaczył, że zaczynam tracić równowagę, złapał mnie za ramię, ratując mnie przed upadkiem w ostatnim momencie.
CZYTASZ
One tear can change everything ~Thorki
Teen Fiction𝑋𝑋𝐼 𝑤𝑖𝑒𝑘, 𝐴𝑠𝑔𝑎𝑟𝑑. 𝑈𝑐𝑧𝑡𝑎. 𝑁𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑛𝑜 𝑝𝑜́𝑗𝑠́𝑐́ 𝑧́𝑙𝑒, 𝑘𝑎𝑧̇𝑑𝑦 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑠́𝑤𝑖𝑒𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑎𝑤𝑖. 𝐴𝑙𝑒 𝑐𝑧𝑦 𝑛𝑎 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑜 𝑘𝑎𝑧̇𝑑𝑦? 𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑢𝑐𝑧𝑡𝑎. 𝐽𝑒𝑑𝑛𝑜 𝑠𝑝𝑜𝑗𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒. 𝐽𝑒𝑑�...