Rozdział 2

354 26 4
                                    


 Obudziłem się, czując na twarzy promienie słońca. Czułem okropne pulsowanie w głowie, co potęgowało jasne światło. Przez chwilę nie wiedziałem gdzie się znajduję, ale po chwili dotarło do mnie, że tylko Loki ma komnaty z oknami na wschód, ponieważ był porannym ptaszkiem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu by znaleźć Lokiego i ujrzałem go w fotelu, naprzeciwko łóżka na którym się znajdowałem, z książką na kolanach i głową opartą na oknie. Wyglądał uroczo kiedy spał. I niewinnie jak nigdy. Siedział z uchylonymi ustami, lekko zarumienionymi policzkami i słodko roztrzepanymi włosami. 

Byłem bardzo ciekawy, jak Loki przeniósł mnie na swoje łóżko i dlaczego sam został w fotelu. Jeśli spał jeszcze o tej godzinie, to znaczy, że musiał zasnąć później niż zwykle. Wstałem z łóżka, podszedłem do śpiącego brata i podniosłem go. Był strasznie lekki. Szybko przeszedłem przez pokój i ułożyłem go na łóżku. Z rozwianymi na poduszce włosami, wyglądał jakoś tak wytwornie... 

Zignorowałem pokusę dotknięcia ich i opatuliłem go jego ulubionym, zielonym kocykiem. Spojrzałem na niego jeszcze raz i cicho opuściłem pokój. 

Wszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. W mojej głowie kotłowało się wiele myśli i nie mogłem się na żadnej z nich skupić. Spojrzałem prosto przed siebie i ujrzałem na szafce zdjęcie moje i Jane, zrobione kilka lat temu w jakimś parku, w Nowym Yorku. Obejmowała mnie, a ja z uśmiechem machałem to kamery. 

Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, dziewczyna pocałowała mnie na pożegnanie. Zmieszałem się wtedy i szybko ją opuściłem. Nigdy nic do niej nie czułem oprócz lekkiego zauroczenia, które już dawno minęło. Być może źle odebrała moje zachowanie, ponieważ w Midgardzie są inne zwyczaje. Starałem się być dla niej uprzejmy, ale była dla mnie jedynie przyjaciółką i traktowałem ją podobnie do Sif. Miałem tylko nadzieję, że jej nie zraniłem, ponieważ była dla mnie bardzo ważna, a ja po prostu nie chciałem zepsuć naszej przyjaźni.

Spojrzałem na kolejne zdjęcie. Przedstawiało ono mnie i Lokiego, w dniu jego urodzin. Było to chwilę przed pogorszeniem naszych relacji. Do dziś pamiętam, jak dobrze bawiliśmy się tego dnia. Byliśmy wtedy sami, bez żadnych z moich przyjaciół. Na zdjęciu Loki był naburmuszony, ponieważ zabrałem jego dwa ulubione sztylety, a ja trzymając moje zdobycze w rękach, układałem je za głową Lokiego, by wyglądały na uszka. Loki miał zmarszczone brwi, ale po dłuższym przyjrzeniu się, można było zobaczyć lekki uśmiech w prawym kąciku jego ust i iskierki w oczach. Wszystko mógłbym oddać, by wrócić do tamtej chwili. Gdy Loki nie był taki zamknięty w sobie i kiedy jeszcze mi ufał.

Wszystko zmieniło się tego jednego dnia, kiedy dowiedział, że nie jest moim prawdziwym bratem. Jego kłótnię z ojcem, było słychać chyba w całym Asgardzie (a może i w innych światach). To był pierwszy i ostatni raz, kiedy widziałem Lokiego tak wściekłego. W sumie co się dziwić, człowiek, którego do niedawna miał za swojego ojca, powiedział mu prosto w twarz, że jedynym powodem dla którego go przygarnął, była chęć zawarcia sojuszu z innym królestwem.

Pamiętam, że trząsłem się wtedy ze złości i kiedy już miałem wpaść do sali tronowej, usłyszałem jak Odyn upada, więc szybko opuściłem pałac. Przez kolejny tydzień nie zbliżałem się do ojca, wiedząc, że mógłbym mu coś zrobić.

Przez całe dzieciństwo miałem swojego ojca za wzór, za kogoś na kogo zawsze mogę liczyć. Myślałem wtedy, że jak dorosnę, to powinienem być taki jak on. Cóż, tamten dzień zmienił nie tylko Lokiego...

Ojciec chyba nadal nie dowiedział się, dlaczego stałem się wobec niego oschły. Z czasem zaczął ignorować mój ton głosu i zmarszczone brwi, a ja omijałem go szerokim łukiem. Jak doszło do rozmowy, to starałem się trzymać dystans i nie odzywałem się, gdy nie było to konieczne.

Matka szybko zauważyła, że coś jest nie tak. Pytała się mnie wiele razy o powód mojego zachowania, a chociaż nigdy nie jej nie odpowiadałem, to byłem prawie pewien, że już dawno się domyśliła. Była jednym z najinteligentniejszych Agardczyków, a swoje dzieci rozumiała bez słów.

Wiedziałem, że pogarsza mi się kontakt z ojcem, ale nie zwróciłem uwagi na to, że odsuwam się od Lokiego. Z dnia na dzień, po prostu przestaliśmy się do siebie odzywać. Czasami spotykaliśmy się na korytarzach lub posiłkach, lecz prócz cichego przywitania, nie zaczynaliśmy rozmowy.

Poczułem, że wczorajszy wieczór był jakimś przełomem w naszej relacji. Zdałem sobie sprawę, że przez ostatnie miesiące jedyne co robiłem, to upijałem się do nieprzytomności. Gdy ktoś śmiał się z Lokiego, nie interweniowałem. Gorzej, gdy ktoś śmiał się z Lokiego, śmiałem się razem z nim.

Poczułem nagłą złość. Na moich przyjaciół. Na siebie. Na ojca. Na Lokiego. Poczułem żal, że zmarnowałem tyle czasu na ignorowanie najważniejszej osoby w moim życiu. Kilka wieczorów spędzonych wspólnie w bibliotece, nie mogło zastąpić pół roku przebywania razem. 

Nie mogłem już tego dłużej ciągnąć. 

Czasami trzeba się po prostu wziąć w garść. 

Trzeba iść prosto w przód, co ja zamierzałem zrobić jeszcze tego samego dnia. 

Dnia, który mógł zmienić wszystko.

One tear can change everything ~ThorkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz