25

1.9K 106 15
                                    

Budzę się ze zdrętwiałą ręką oraz pełnym pęcherzem. Przez chwile nasłuchuje, starając się wyłapać jakieś dźwięki, świadczące o czyjejś obecności. Podnoszę się, rozglądając w koło. Mój wzrok nie dostrzega nikogo, dlatego wstaje, idąc na poszukiwania ojca oraz toalety. Muszę przejść przez tunel po ciemku, tym razem sama. Uchylam drzwi i znów nasłuchuję dźwięków. Powoli kieruje się w drogę powrotną, starając się nie przewrócić oraz nie zgubić.

Wciąż jestem w szoku po wczorajszym wyznaniu ojca, kocham go całym życiem oraz doceniam to co dla mnie stara się zrobić. Z tyłu głowy wciąż krąży mi myśl o moim mężu. Czy mnie szuka? Co się stanie jeśli mnie znajdzie? Czy uwierzy, że mój ojciec robi to z troski o moje życie? Czy będzie chciał nas skrzywdzić? To wszystko jest tak skomplikowane, że nawet nie wiem, co mam tak naprawdę o tym wszystkim sadzić. Czy chce, aby w przyszłości moje dziecko stało się mordercą? Muszę myśleć przyszłościowo. Czy nie łatwiej zaakceptować los u boku Luciano i udawać, że nic złego się nie dzieje? Kocham go, wiem o tym, tylko nie jestem nauczona życia w przemocy. Handel bronią, narkotyki to nie jest mój świat. Z drugiej strony czy udałoby mi się ukryć tak, żeby rodzina Casso mnie nie znalazła.

Powoli udaje mi się dostać na schody bez robienia przy tym sobie krzywdy oraz zabłądzenia. Górna klapa jest otwarta, wpuszczając niewiele ilości światła oraz świeżego powietrza. Biorę uspokajający wdech i wspinam się po schodach, starając się nie narobić przy tym dużego hałasu. Gdyby nie fakt jak bardzo chce mi się siku, nigdy nie wyszłabym sama z tamtego pomieszczenia. Odwagi mi dostaje głos ojca, który wesoło z kim rozmawia.

— Oto i moja córka.  — odzywa się w tym samym momencie kiedy moja głowa wychyla się z otworu w podłodze. Zaprzestawszy wcześniejszej konwersacji.

Mógł przynajmniej poczekać, aż cała wydostanie się na zewnątrz. Spoglądam nieufnie na kolejnych nieznanych mi mężczyzn, którzy ubrani są cali na czarno z przyczepioną do paska bronią.  Zbliżam się do ojca, mamrocząc pod nosem dzień dobry.

— Toaleta. — odzywam się, szepcząc do ucha ojcu.

Jeśli się nie pospieszy, zacznę przebierać nogami, aż się zesikam. Tata patrzy na mnie zaskoczony, jakbym mu co najmniej zadała pytanie wzięte z kosmosu.

— Och, nie pomyślałem. My to na dworze. — odzywa się, drapiąc po głowie.

To nie tak, że jestem wybredna, już kilka razy za czasów nastoletnich zdarzało mi się załatwiać na dworze.  Przeprosiłam wszystkich i wyszłam z domku.

— nie tu się załatwiamy. — odzywa się za mną gruby głos Dawida. Podskakuje, prawie się posikując przy zakładaniu spodni.

Bezszczelny dupek! Odwracam się i widzę, że stoi do mnie plecami. Uf.. nic nie widział. Wpadam na genialny pomysł, utarcia mu nosa. Rzucam mu się na plecy, chcąc go powalić na ziemie. Nie udaje mi się. Dawid łapie mnie w pasie, po czym przerzuca przez ranie i pozwala, żebym upadła przed nim na twardą ziemię. Jęk bólu wydobywa się z mojego gardła.

— Ty tak na poważnie? Chyba za dużo czasu spędziłaś u Casso. — odzywa się, bezszczelnie szczerząc zęby.

Wstaje jeszcze bardziej wkurzona. Strzepuje  z siebie resztki ziemi. Na wzmiankę o Luciano, aż się wzdrygam. Ruszam na niego, podnosząc rękę, chce mu przywalić. Kiedy się do niego przybliżam, on łapie mnie za rękę, która przybliża się do jego twarzy i mi ją wykręca, obracając mną tak, że stoję do niego tyłem.

— Myślisz, że taka szara myszka jak ty może zrobić mi krzywdę? — pyta się, szepcząc mi do ucha.

— Ja może nie ale mój mąż na pewno. — odzywam się, po czym zastygam, uświadamiając sobie, co powiedziałam.

Defective SoulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz