8. Wielki dzień

9K 467 40
                                    

Ten dzień zaczął się paskudnie, najprawdopodobniej przez to, że wczorajszy skończył się fatalnie. Mój ojciec starał się pozbierać po moich drastycznych słowach. Zaprowadziłam go do wolnego pokoju i siedziałam z nim do później nocy. Nie chciałam go zostawiać, jednak też nie wiedziałam jak mam się odezwać. Co mogę powiedzieć, żeby złagodzić, choć trochę jego ból. Ojciec w ogóle nie wydawał się skory do rozmów. Jednak jak musiałam widzieć, chciałam poznać ich wspólną historię. Miałam tyle pytań, których nie mogłam zadać, ponieważ on się załamał. Mogłam go okłamać, udać, że nic nie wiem. On moją matkę naprawdę kochał, pomimo tego, że ona na to nie zasługiwała.

Odkręcam kurek z ciepłą wodą, pozwalając, żeby strumień relaksował moje spięte ciało. Ułożyłam dłonie płasko na kafelkach, przykładając do nich twarz. Zamknęłam oczy, woda uderzała wprost na moją buzię.

Znów wszystko się pokomplikowało. Kiedy przez chwile w moim życiu wychodzi delikatne słońce, zimny bezlitosny wiatry przyciągnie ciemne chmury. Które tak łatwo przyciągają burze z piorunami.

Zaciskam ręce w piąstki.

To dziś oficjalnie stanę się żoną Luciano. Na tę myśl wszystko w koło zaczyna wirować.

Kucam, zasłaniając twarz dłońmi. Pozwalając sobie, na chwile słabości. Przecież i tak nikt mnie tu nie widzi. Nikt nie doniesie na mnie diabłu.

Wczoraj wysłała po mnie kilka razy swoich ludzi, żebym dołączyła do kolacji. Na której bili jego bliscy. Jednak za każdym razem odmawiałam, zwalając wszystko na złe samopoczucie ojca. Późną nocą sam do mnie przyszedł. Kiedy to ojciec zasnął. Milczał, jedynie co zrobił, to przygarnął mnie w swoje ramiona. Pozwalając żebym, poczuła się w nich bezpiecznie. Znów przez krótką chwilę, mogłam udawać, że Luciano nie jest mordercą. Mały głosił w mojej głowie, podpowiadał mi, że nigdy u jego boku nie będę bezpieczna.

Odkąd zostałam uwięziona boje się o swoje życie. Jednak od wczoraj nie stało się to aż tak bardzo istotne. Teraz liczy się mój ojciec. Dlaczego Luciano go ściągnął go na nasz ślub? Co chce tym osiągnąć? Będzie mnie szantażował, może chce zabić mojego ojca, żeby mnie ukarać. Tylko za co?

Tyle pytań a czasu coraz to mniej.

Szybko namydlam swoje ciało, głowę myje moim ulubionym szamponem o zapachu kokosu. Jeszcze golę nogi, ponieważ powoli zamieniam się w wilczyce.

Wychodzę z łazienki, jednak szybko przystaje na widok nieznanych mi ludzi, którzy krzątają się po całej sypialni.

— Przepraszam, ktoś mi powie co tu się dzieje? — Pytam, starając się ukryć lekką panikę.

Z mojej garderoby wychodzi uśmiechnięta Caterina. Która na mój widok wpada w jakąś matczyną obsesję. Podbiega do mnie i łapie mnie w ramiona. Ściska mocno i głaszcze po głowie, jakbym była małym dzieckiem.

— Tak mi przykro kochanie. Dziś twój dzień. Mój syn zaprosił samych najlepszych ludzi, żeby zrobili z ciebie księżniczkę. — Szepcze w moje włosy.

Wszystkie pary oczu są skierowane w moją stronę, przez co czuje się zażenowana. Nie lubię, kiedy ktoś przesadnie na mnie zwraca uwagę.

— Dlaczego ci przykro? — Odzywam się, ponieważ to zaczyna mnie martwić.

Czyżby kobieta słyszała coś, czego ja nie wiem?

— Z powodu twojego ojca. Luciano mi powiedział, że wczoraj musiałaś przekazać wieści o swojej matce. — Odezwała się delikatnie. — Nie zareagował dobrze prawda?

Spoglądam w jej smutne oczy. Caterina jest naprawdę wspaniałą osobą. Pośród tych wszystkich brutalnych mężczyzn ona jest jak ich słońce. Delikatna z klasą, chociaż podejrzewam, że ta kobieta ma więcej siły w sobie niż ktokolwiek inny. Pomimo tego, że jej mąż jest wrednym oraz zimnym draniem ona widzi w nim coś, co nazywa miłością.

Defective SoulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz