1

11.2K 467 85
                                    

Trzymając skalpel, napinam wszystkie swoje mięśnie, skupiając wzrok na jednym punkcie. Pod wpływem wagi sytuacji na moim czole, powstają kropelki potu, które spływają mi po twarzy. Kawałek ostrza przecina delikatną skórę, tworząc czerwony ślad krwi, która wydostaje się z cienkiej długiej rany. W całym pomieszczeniu zapada cisza, wkoło mnie nikogo nie ma, jestem sama. Biorę kilka uspokajających oddechów, w myślach starając się zapanować nad własnym ciałem. Kropelki potu spływają do moich oczu, przysłaniając mi widok, ze skupienia zaczyna mi ręka lekko drgać. Ściskam mocniej skalpel, bojąc się popełnić błąd.

Skup się! Potrafisz to.

Kiedy już mam otwartą ranę, zabezpieczam ją po obu stronach, robiąc sobie łatwy dostęp do mostku.

— Piła. — Odzywam się, zachrypniętym głosem.

Ktoś podaje mi narzędzie, nie zwracam uwagi na nic innego, jak mostek, który muszę przeciąć. Uruchamiam maszynkę, która ma specyficzny dźwięk, dreszcz przebiegam mi wzdłuż kręgosłupa, kiedy ostrze dotyka kości. Po kilku długich minutach, które dłużyły się niemiłosiernie, osiągnęłam cel.

Serce, mocno bijące, które ma kluczową funkcję w naszym organizmie, przepompowuje krew. Przyglądam się jemu zafascynowana, ręce mnie świerzbią, żeby je wyciągnąć, sprawdzić, jak wygląda z bliska. Podłączam aparaturę, która ma utrzymać pacjenta przy życiu, ma przejąć obowiązki serca.

— Zaciski. — Odzywam się, przełykając głośno ślinę.

Ściskam główne żyły, podekscytowana wkładam ręce wewnątrz pacjenta, delikatnie jak tylko potrafię, wyciągam serce. Przykładam je do twarzy, przyglądając się mu bliżej.

— Co ty robisz?! — Donośny krzyk, sprawia, że podskakuje. Ledwo, nie upuszczając serca.

Mrużę oczy, żeby dojrzeć twarz osoby, która mi przerywa. Nic nie widzę, mocne rażące światło przysłania mi jego widok.

Nie wie, że mam ważną operację?

— Zabiłaś ją. — Szepcze, nieznajomy.

Ja?

Przecież wiem co mam robić? Jak to możliwe?

Spoglądam na wyłączoną aparaturę, ekran jest czarny.

Przecież, włączałam sprzęt. Podłączyłam pacjentkę do niego, wyciągnęłam serce, które przestało bić.

Z przerażeniem, spoglądam na leżące ciało.

Przeżywam wstrząs, patrzę wprost na swoją twarz, mam zamknięte oczy i rurkę w buzi. W swoich rękach trzymam własne serce, zabiłam siebie.

— Nie zdałaś egzaminu. Pacjentka nie przeżyła. — Nagle znajduje się na środku wykładowej sali, wszystkie pary oczu patrzą na mnie, śmiejąc się z mojej porażki.

Chce się odezwać, ale żadne dźwięki nie opuszczają moje usta. Zatykam uszy, nie chcąc słyszeć ich śmiechy, które kaleczą moje bębenki słuchowe.

Przepraszam!

Budzę się, łapiąc łapczywie powietrze. Rozglądam się po ciemnym pomieszczeniu, starając dostrzec jakieś szczegóły i rozszyfrować, gdzie się znajduje. Ciepła ręka oplata moją talię, przyciągając mnie bliżej siebie, jakby czuł, czego teraz potrzebuje. Zamykam oczy, starając się uspokoić galopujące serce.

— Jestem tu, śpi. Jesteś bezpieczna. —Odzywa się, całując moje plecy.

Jego głos mnie teraz uspokaja, pomimo tego, że powinnam się panicznie bać. Sprawy, które powinny być wyjaśnione, nie zostały. Oboje zwlekamy to, co nieuniknione.

Defective SoulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz