Jakże przeszywa mnie rozpacz. Błądzę pośród karczy i hebanów uśpionych. Łzami wieczora schładzam swe stopy prowadzące mnie wciąż i wciąż w błędne miejsca... Odgłosy przedzierające się przez orzech świstun, nieskazitelnie nękając moje uszy sprowadzają mnie wciąż na drogi pełne czarnej krwi. Nie szukam już pomocy w niebie. Anielskiej drogi, mleczne stopnie zanikają. Gwiazdy mnie już nie prowadzą. Porzuciły mnie przed Mefistofelowymi Wrotami, zalanymi złym kolorem krwi. Zaczynam czuć jego obecność, to jak się z nim spajam. Ogarnia mnie przerażenie i ciemność... Słyszę, jak kroczy za mną. Jak jego zbrudzone stopy pochłaniają ostatnie przebłyski ognistej nadziei. Choć je jeszcze widzę, to tak naprawdę w nie, nie wierzę. Otaczają mnie już tylko czarne ludmory a afekt słabości jest coraz mocniejszy. Dzban mojej winy ciąży coraz bardziej na mej głowie. Upadły Anioł pcha mnie w zaklęte kręgi nienawiści do mej siostry... Czy to wciąż On? Czy to jego głos słyszę? Ah, te dźwięki takie ciepłe, kojące. Toż to Ona! Ta, która przeszkodę stanowi. Mknę ku niej strącając nitki Magdaleny rozpraszające się w żelaznych rodzinach. Targa mną zawiść i strach przed tym, że Ona znowu zwycięży. Pot płynący po moim czole mieszał się z krwią na mych ustach. Me oziębłe i zbrudzone ciało w końcu się zatrzymało. Ujrzałam ją, dusiłam wzrokiem. Chęć pchnięcia ostrza w jej ciepło było silniejsza niż jakiekolwiek inne emocje przenikające mój opętany umysł. On znowu przybył. Był tam ze mną, kiedy ją ujrzałam i nie opuścił, kiedy jej twarz wbijała we mnie martwe spojrzenie. Zwyciężyłam. Ogarnęło mnie wszeteczeństwo.
CZYTASZ
Guna Ciemności
PoetryZbiór wierszy opowiadający o trudnej drodze w dorosłość, pełnej buntu. Jest to historia starej duszy, która narodziła się na nowo i poszukuje prawdy i wolności.