Promienie wstającego słońca delikatnie oświetlały szkło z rozbitych butelek. Mieniły się tysiącami kolorów, porozrzucane po całym stadionie. Powietrze lekko zadymione od żarzącego się ogniska powoli się ogrzewało. Panował tam specyficzny zapach. Ciężko go przyrównać do czegokolwiek. Było to mniej więcej wymieszanie starego lasu takiego, gdzie dawno nie było człowieka, w którym roślinność nie została jeszcze zniszczona z miastem pełnym w bloki i fabryki. Zadymionym i brudnym. Pachniało tam wolnością. Opuszczony stadion był czymś więcej. Drzewa tam rosnące były bardziej zielone niż zawsze. Słońce zawsze grzało tam mocniej i dłużej. Betonowe drogi świeciły kolorami. Dni spędzane tam były czymś więcej niż zwykłym wyjściem z znajomymi, a noce.... Ah, te piękne, ciepłe noce. One tam trwały wiecznie. Kiedy się tam przychodziło pierwszy raz to uderzała zawsze w każdego fascynacja. Widziało się tych ludzi, którzy byli tacy jak Ty. Przepełnieni wiarą, prawdą, muzyką. Pochłaniała cię idea tego co tam istniało i miało się nadzieję, że to się nigdy nie skończy, że zawsze tam będziemy, bo Gwardia istniała właśnie dzięki nam. Ironią losu zdaje się być nazwa tego miejsca i to, że właśnie tam spędzało się czas. Kiedyś Gwardia walczyła dla państwa i ludzi, a dziś my w niej walczymy przeciwko ludziom w państwie.

CZYTASZ
Guna Ciemności
PuisiZbiór wierszy opowiadający o trudnej drodze w dorosłość, pełnej buntu. Jest to historia starej duszy, która narodziła się na nowo i poszukuje prawdy i wolności.