Rozdział 14

917 35 38
                                    


W przeddzień występów chłopacy postanowili się zrelaksować w hotelowym SPA. Sejin załatwił im prywatne masaże i sauny, gdzie mogli się odprężyć i przestać myśleć o jutrzejszym dniu. Tae i Kookie byli ostatni w kolejce do gabinetu. Siedzieli umyci w miękkich, białych szlafrokach i ręcznikach na głowach zawiniętymi w śmieszny sposób. Byli sami w wąskim korytarzu.

- Ale super. Czuję, jakbym miał kamienie zamiast mięśni.

- Oby nie było z nich krwawej plamy, gdy jakaś lina ich nie utrzyma.

Maknae westchnął.

- Dalej się będziesz o to złościł?

- Widziałeś tą wysokość! Jak mam się o ciebie nie martwić! O mału zawału nie dostałem, jak cię dzisiaj podciągali. Czemu nie możesz zrezygnować?

- Wiesz, że lubię takie rzeczy. Nie powstrzymasz mnie. Wiedziałeś cały osprzęt, nie ma szans, że mnie nie utrzyma.

Tae dalej się dąsał. Kookie denerwował się, że tak często poruszają ten temat. Chciał go jakoś udobruchać, więc rozejrzał się na boki patrząc, czy nikt nie idzie i ugryzł go w ucho.

- Tae... no nie złość się.

V momentalnie poczerwieniał i obrócił swoją twarz w jego stronę. Stykali się nosami. Chłopak zamruczał gardłowo jak tygrys.

- Ty mały...

Pocałowali się. Szybko i krótko, ale to wystarczyło, by rozpaliło ich do czerwoności.

- Nie wiem, czy wytrzymam... Może wrócimy do pokoju? – Maknae spróbował jeszcze bardziej go nakręcić.

- Ale masaż...

- To ja ci go zrobię.

Tae przełknął ślinę i uśmiechnął się. Przystał na to. Na palcach wymknęli się uradkiem ze SPA i pognali do windy. Śmiejąc się jak dzieci, Kookie otworzył drzwi swoją kartą. Było ciemno i nie mógł trafić w otwór, by włączyć nią prąd. Porzucił jednak ten pomysł, bo Tae zaczął go namiętnie całować.

Dobrze, że Jimin jest właśnie na masażu... pomyślał, chwiejnie kierując się w stronę łóżka. Potykali się o przedmioty i padli na pościel, dobierając się do swoich pasków od szlafroków. Maknae wylądował pod Tae, mrucząc z przyjemności.

- A masaż...?

- Później, najpierw się tobą zajmę... - V drapieżnie ugryzł go w szyję, a młodszy westchnął.

Rozbłysło światło. Była to lampka nocna.

- Echem...

Zamarli w połowie drogi do swoich ust. Spojrzeli w kierunku dźwięku i zesztywnieli ze zgrozy.

Na sąsiednim łóżku siedział Hobi, Rap i Jin. Wyglądali, jakby chcieli ich początkowo wystraszyć w ciemności. Ich miny wyrażały zawstydzenie i zdumienie.

Maknae nie wiedział, jak to możliwe, przecież kartę do pokoju powinien mieć jeszcze tylko Jimin. Niestety tkwiła ona na swoim miejscu w ścianie. Chyba że...

- O kurwa... - szepnął Tae.

Kookie zrzucił go z siebie i zakrył się szlafrokiem. Doszła do niego powaga sytuacji. Czerwień paliła mu twarz. Skulił się przy ścianie i wbił wzrok w podłogę.

- Tak, to dobre słowo – podsumował Jin, będąc bladym jak ściana.

***

Jimin do ostatniej chwili się wahał. Gdy przyszła jego kolej na masaż, w ostatniej chwili oddał miejsce Hobiemu, który wszedł do pomieszczenia z Jinem. Jeżeli ma wdrażać plan, musi to zrobić od razu. Widział zdumienie Yoongiego, gdy usiadł koło niego na ławeczce w poczekalni.

Za kulisami [Taekook, Yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz