Nie płacz już..

299 29 79
                                    

Pov. Alex

Spojrzałem jeszcze raz na zwłoki swojej siostry i podszedłem do Wilbur'a przytulając do niego.
Nie wiem czemu ale się rozpłakałem, pewnie przez emocje towarzyszące mi, poczułem jak chłopak również mnie przytula, głaszcząc po włosach. Bałem się siebie, nie sądziłem że jestem do tego zdolny, czułem strach przed samym sobą, nie czułem sie sobą..nie czułem się nikim. Jak czarna dziura, czułem jak wciąga mnie do siebie pochłaniając całą duszę. Nie czułem się Alex'em tylko Quackity'm..tą pierdoloną ksywką z tego pierdolonego liceum. Wyrwałem się z myśli spoglądając na Will'a.

Q:To mnie przerosło.

W:Nie płacz już..

Q:J-ja..nie czuję się sobą.

W: Może chodźmy stąd, porozmawiamy o tym gdy się wykąpiemy, jesteśmy cali w krwi.

Q:Mhm..dobry pomysł.- Gdy się ogarnęliśmy usiedliśmy na kanapie w ciszy.

W:.. Uwierz.. czułem się tak samo, może nie zabiłem kogoś bliskiego, ale również nie czułem się sobą. Byłem jakby w transie z którego nie mogłem się wyrwać. Bałem się siebie, ale to po czasie znika. Wiesz że miałeś powód by to zrobić i wiesz że tej osobie się należy.

Q: Szczerze? To było najmądrzejsze co od ciebie usłyszałem i masz rację, należało się jej choć pewnie będzie mnie to gnębić przez pewien czas.

W:Po pierwsze to ał? A po drugie, szybko to minie.

Q: Możesz mnie przytulić?-..

W: Chodź tuu.- Rozłożył ręce a ja trochę niepewnie przytuliłem się do niego. Mocno mnie przytulił zamykając w uścisku. Owszem, wiem że przytulam się do chłopaka który mnie porwał ale teraz miałem to gdzieś, potrzebowałem pocieszenia.

W: Może się położysz? Wtedy te natrętne myśli znikną.

Q:To dobry pomysł, mogę?

W:Śpij.- Ułożyłem się wygodnie na kanapie kładąc głowę na kolana chłopaka a on zaczął bawić się moimi włosami. Słyszałem że oglądał coś cicho na telewizorze, za pewne by mi nie przeszkadzać. Po chwili zasnąłem.

Obudziłem się w jakimś ciemnym pokoju, związany. Nagle ktoś zaświecił światło, do środka wyszło dwóch mężczyzn, ciągnęli za sobą Will'a, zatkało mnie. Jego ręce były w różnorodnych ranach, z nosa leciała mu krew, a jego warga była rozcięta w dwóch miejscach. Rzucili go na ziemię i wyszli.

Q:Will? Wilbur do cholery ocknij się!- Zobaczyłem że jego oddech jest słaby, zacząłem płakać wyrywać się z nadzieją że się uwolnię. Zacząłem pocierać liną o drewniane krzesło na którym siedziałem przez co linka zaczęła się robić gorąca. Gdy poczułem ciepło przy nadgarstkach uderzyłem kilka razy w ramę krzesła co spowodowało zerwanie. Szybko zdjąłem linę z rąk i podbiegłem do szatyna.

Q:Wilbur kurwa!- Zacząłem nim histerycznie trząść cholernie płacząc.

W:A-alex..

ALEX DO CHOLERY!

Obudziłem się na kolanach Wilbur'a który krzyczał moje imię.

W: Boże wstałeś, cały zapłakany krzyczałeś moje imię. Nie strasz mnie tak, co się stało?

Q: Miałem koszmar, straszny koszmar.

W:Co Ci się śniło?

Q: Byłem w jakieś piwnicy, miałem związane ręce..gdy do pokoju weszlo jakiś dwóch chłopaków, oni ciągnęli cię za sobą, miałeś pełno ran. Ledwo oddychałeś.

W: Martwiłeś się o mnie?

Q: Oczywście że tak debilu.

W:OMG.

Q:To aż tak dziwne?

W: Trochę, porwałem cię.

Q:Rell.

W:Rellllllll.

Q:UwU.

W:Yas.

Q:Dobra bo nas odkleiło XD.

W:Twoją siostrę.

Q:Ją to z życia odkleiło looool.

W: BOŻE.

Q:AMEN.

W:Odkleja.

Q:No...

W:...

_________________________

Odkleiło mnie na końcu sorry kochane 💋

You're mine || Quackbur Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz