Uczucia są normalne

197 20 41
                                    

Pov. Will
Leżałem z Alex'em na łóżku oglądając jakiś serial, cały czas myślałem o tym co powiedział chłopak..dwa dni.

Q:Ty to oglądasz? Will co się dzieje, widzę że jesteś zamyślony.

W: Oglądam, nic się nie dzieje spokojnie.

Q: Myślisz o tym morderstwie?

W:Ta.. która jest godzina?- Spojrzałem na chłopaka który odrazu wziął telefon do ręki.

Q: 2 w nocy, a co?

W: Załatwię to teraz, wrócę za jakieś 2 godzinki.- Wstałem z łóżka ubierając czarną bluzę z podłogi i dresy, szybko dałem niższemu buziaka w czoło i wyszedłem z pokoju biorąc w dłoń jakiś nożyk. Załatwię to szybko, nie chce mi się w to bawić, wyszedłem z domu wsiadając do auta i wyjeżdżając z garażu, kilka dni temu podesłał mi adres dziewczyny więc tam się kierowałem. Zaparkowałem ulicę dalej i wysiadłem biegnąc do jej domu, oparłem się o ścianę dzwoniąc dzwonkiem bez przerwy póki nie usłyszałem kroków. Niska blondynka wychyliła się zza drzwi patrząc na mnie, pchnąłem je mocno otwierając całe, widziałem że mieszka sama więc rzuciłem ją na kanapę przykładając do szyji nóż, zaczęła wrzeszczeć na co odrazu przyłożyłem rękę do jej buzi. "Zamknij się, szybko pójdzie" spojrzała na mnie przerażona, jej wzrok błagał abym ją puścił. Zamachnąłem się przecinając szyję, krew prysła na moją twarz i ubrania, rękawem bluzy starłem ciesz z twarzy i wyszedłem z jej mieszkania znów biegnąc do auta. Pojechałem na polanę obok mojego domu, zatrzymałem się obok niej i położyłem się na trawie patrząc na niebo, liczyłem gwiazdy które jedynie teraz oświetlały drogę. Moja głowa była pełna różnych myśli, nie wiedziałem których słuchać, głosy w niej kłóciły się ze sobą. Nienawidziłem tego, nienawidziłem ich, ani siebie. Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu, dzwonił Alex, sięgnąłem po komórkę i odebrałem.

Q:Will? Gdzie jesteś? Wracasz juz? Co się dzieje?- Zasypał mnie pytaniami.

W:Spokojnie, wszystko załatwiłem. Jestem na polance bilsko naszego domu, zaraz wrócę, muszę wszystko przemyśleć.

Q:Zaraz tam będę, porozmawiamy.- Oznajmił i się rozłączył. Zmieniłem pozycję na siedząca wpatrując się w ekran telefonu, miałem łzy w oczach..Quackity naprawdę się o mnie martwi. Potrzebowałam osoby która mnie zrozumie, on chce mi pomóc. Po chwili usłyszałem krzyk bruneta gdzie jestem, wstałem z ziemi idąc w jego stronę, odrazu się do mnie przytulił gdy mnie zobaczył.

Q:Co się dzieję? Mów wszystko.

W:Zabij mnie.

Q:Will co ty mówisz, proszę powiedz mi co z tobą.

W:Nie wiem...jezu przepraszam. Nie ważne, nie powinienem, wsiadaj do samochodu jedziemy do domu.

Q: Nie, proszę cię..co się stało do cholery?

W: Nie mogę Ci powiedzieć, nie powinienem dopuścić abyś mnie takiego widział.- Przetarłem oczy z łez i ruszyłem do auta.

Q:Uczucia są normalne, nie wstydź się ich.

W:Ojciec mnie nauczył że prawdziwy mężczyzna nie okazuje uczuć.

Q: Prawdziwy mężczyzna przyznaję się do nich i nie boi się okazać słabości William.

W:Nie ważne, naprawdę, wsiadaj.- Otworzyłem pojazd i wysiadłem na miejsce kierowcy odpalając silnik. Po chwili odjechaliśmy, zaparkowałem przed garażem i wysiadłem kierując się odrazu do pokoju. Położyłem się na łóżku przykrywając kołdrą, po kilku minutach usłyszałem otwieranie drzwi i kroki, poczułem ugięcie materaca i jak ktoś mnie przytula.

Q: Dobranoc.

W: Dobranoc Alex.

You're mine || Quackbur Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz