Zależy mi na tobie.

187 24 67
                                    

Pov.Alex
Martwiłem się o Wilbur'a, ostatnio cholernie dziwnie się zachowuje, nigdy nie widziałem go w takim stanie a jestem tu już 5 miesięcy, ja pierdole jestem tu 5 miesięcy...za miesiąc kończę 18 lat. Nagle zaczął dzwonić telefon szatyna, podszedłem do stołu patrząc kto dzwoni, okazało się że to Dream. Nie chciałem odbierać lecz musiałem.

D: Will masz przyjechać z Alex'em do bazy i to już.

Q: Wilbur śpi, zara go obudzę więc będziemy za jakieś 20 minut.

D:Śpieszcie się.- Rozłączył się a ja odrazu poszedłem do pokoju chłopaka. Usiadłem na łóżku szturchając go lekko w ramię.

Q:Will wstawaj.

W:Hm?..

Q:Dream dzwonił, kazał nam przyjechać, wstawaj szybko i ubierz bluzę bo zaczął padać deszcz.

W:Misiu nie chce mi się.- Zaczerwieniłem się na jego przezwisko.

Q:Wstawaj, szybko.- Podniosłem się z materaca podchodząc do szafy, wyjąłem 2 bluzy i założyłem jedną na siebie a drugą rzuciłem w starszego.

W:Masz dwie minuty, czekam w aucie.- Wziąłem swój telefon z szafki nocnej i ruszyłem do samochodu. Rzeczywiście Will przyszedł po chwili cały rozczochrany, muszę przyznać że wyglądał słodko.

W: Zaraz usnę.- Powiedział cicho odpalając silnik, po chwili wyjechał z garażu jadąc do bazy

Q:To lepiej nie bo jeszcze będziemy mieli wypadek.

W:Wiem, będę uważać, nie pozwolę aby coś ci się stało kochanie.

Q:Nie mów tak no.

W: Dlaczego?

Q:Bo tak.

W:Bo tak, to nie odpowiedź skarbie.- Wzdychnąłem i spojrzałem w okno. Po 8 minutach dojechaliśmy, drzwi jak zwykle otworzył nam Darryl witając się, weszliśmy do środka siadając na kanapie obok reszty.

D:Musimy ogarnąć bronie i inne rzeczy, idźcie już na dół, Bad załatw zamówienie 204, numerki to 313C, 81A i 101E. Przy opakowaniu jest adres, spotkanie jest o 17:00.

D:Sap, Karl będziecie mieć pistolety maszynowe. Quackity ty będziesz mieć Co2, George weź granaty, naboje i ak-47, Wilbur ty masz hukowy i Co2. Kamizelki są na wieszakach dopasujcie je do siebie.

G:Czemu ja się zajmuje nabojami, myślisz że mi się chce?

D: Myślisz że mnie to obchodzi? Wychodzi Ci to najlepiej więc ogarnij się.- Powiedział oschle i wyszedł.

G:Aha, chuj jebany.- Powiedział wkurwiony biorąc kamizelkę do ręki. Po ogarnięciu potrzebnych rzeczy pogadaliśmy jeszcze z 3 godziny i zaczęliśmy się zbierać do domu. Jechaliśmy autem w ciszy gdy Will się odezwał.

W:Nie wiem czy to dobry pomysł abyś brał w tym udział, boje się że coś Ci się stanie.

Q:Will i tak nie ma już odwrotu, nic mi się nie stanie.

W:A jeśli?

Q:A jeśli po prostu za bardzo panikujesz?

W: Zależy mi na tobie.

Q:Tak wiem, mi na tobie też zależy ale naprawdę wszystko będzie dobrze.

W:Mam nadzieję, możemy zajechać na maka misiu?

Q:Czemu by nie? W sumie też jestem głodny.- Odpowiedziałem opierając się o szybę, kontem oka zauważyłem jak chłopak się uśmiecha.

You're mine || Quackbur Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz