Nowy kolega

456 31 102
                                    

Pov. Alex

Wstałem około 10:00. Usłyszałem że Wilbur wchodzi do mojego pokoju i usiadł obok, dotknął moje ramie lekko nim potrząsając abym się obudził. Powiedziałem ciche "Nie śpię" na co szatyn tylko powiedział "chodź na śniadanie" i opuścił pomieszczenie. Przebrałem się szybko w inną bluzę i zszedłem do kuchni. Po zjedzeniu chciałem odrazu wrócić do pokoju lecz Will złapał mnie za rękę mówiąc ciche "Idź na kanapę". Tak jak powiedział, zrobiłem. Nie musiałem długo czekać bo chłopak za chwilę przyszedł.

W: Porozmawiajmy chociaż raz

Q:Po co?

W:Od kilku dni zauważyłem że mało jesz, cóż można powiedzieć że za mało. Drugą rzeczą którą zauważyłem jest to że nosisz cały czas bluzy, co wcześniej nie robiłeś i często łapiesz się za nadgarstek uciskając go.

Q:No i co?

W:Niepokoi mnie to.

Q:Teraz cię to niepokoi? Jak mnie gwałciłeś, to jakoś ból który odczuwałem cię nie obchodził. A uwierz, wolałbym abyś mnie zabił na każdy możliwy sposób niż drugi raz to przeżywać.

W: Mówię Ci że nie chciałem tego.

Q:Skoro tego nie chciałeś, to po co robiłeś?

W:Nie kontroluje tego!

Q:Jak do cholery możesz nie kontrolować gwałtu? O czym ty mówisz?!- Krzyknąłem, co było błędem. Starszy uderzył mnie w twarz i złapał za policzki bym na niego popatrzył. Spojrzałem na niego wystraszony, gdy zadzwonił dzwonek.

W: Uspokój się i zachowuj jak należy.- Warknął i poszedł otworzyć drzwi. Usłyszałem że się z kimś wita i po chwili mogłem zobaczyć go w obecności jakiegoś chłopaka.

W:To jest Alex, Alex to Karl.- Przedstawił nas, a ja pomachałem szatynowi co również zrobił. Will poszedł do kuchni zrobić herbatę a Karl usiadł obok.

K: Nie kojarzę cię z widzenia, jesteś jakimś nowym kolegą Will'a?

Q:Tak, poznaliśmy się w parku około dwa tygodnie temu. Jesteśmy przyjaciółmi.

K:Ooo no i super, a czym się interesujesz?

Q: Lubię np. rysować, czasami poczytam jakąś książkę, a ty?

K: Jesteś z Hiszpanii?

Q: Dlaczego tak sądzisz?

K: Słyszę lekki akcent, zgadłem?

Q:Taa, przeprowadziłem się tu w wieku 6 lat .

K:Omg jaki ja mądry. A tak w ogóle, jak Ci się z nim przyjaźni? Wiesz on czasami coś odpierdala...

Q: Jest w porządku, miły i troskliwy. Aktualnie tutaj pomieszkuję, wiesz..lekka kłótnia z rodzicami, ale nie odwalił nic.

K:Uff... przynajmniej tyle. A tak w ogóle, paujecie nawet do siebie.

Q: Huh? Nie wydaję mi się abyśmy do siebie pasowali.- Rozmowę przerwał nam chłopak wchodzący do salonu, w rękach miał tacę, a na niej trzy herbaty. "O czym rozmawiamy?" Zapytał i położył tackę na stole, usiadł obok Karl'a i wziął kubek w dłoń. Przez jakąś godzinę gadaliśmy o różnych głupotach, szczerzej mówiąc Karl nie jest taki zły, jak myślałem na początku. Jest naprawdę miły i towarzyski. Około godziny 13:00 Szatyn powiadomił nas, że musi już się zbierać. Odprowadziliśmy chłopaka pod drzwi żegnając się z nim. Odrazu jak wyszedł udałem się szybkim krokiem do pokoju aby uniknąć rozmowy z Wilbur'em. Stwierdziłem że zaryzykuję i przysunąłem półkę do drzwi. Usiadłem na łóżku i włączyłem jakąś tandetną bajkę na tablecie. O 14:00 usłyszałem że mam przyjść na obiad, ale to zignorowałem. Wziąłem sobie z półki nocnej energetyka i dalej oglądałem bajkę. Nagle zobaczyłem że klamka drgnęła więc zatrzymałem filmik i spojrzałem na drzwi.

W: Otwórz.

Q:Nie.

W: Otwórz te cholerne drzwi!

Q:Spierdalaj.

W: Alex!

Q: Idź stąd!

W:Jak tam wejdę będziesz miał przejebane!

Q:Ta?! To smerfastycznie!

W: Masz to otworzyć! Kurwa!- Zaczął uderzać w drzwi co poskutkowało lekkiego odsunięcia się półki. Wszedł do pokoju i podszedł do mnie łapiąc za nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie i uderzył dwa razy w twarz. Ścisnął mocniej moją rękę i wyprowadził z pokoju, zacząłem czuć że zaczyna piec mnie nadgarstek więc próbowałem się wyrwać co wywołało u wyższego jeszcze większy gniew. "Uspokoisz się do cholery?!" Wykrzyczał otwierając drzwi, popchnął mnie tak że wylądowałem na krzesełku. Przywiązał mi do niego ręce i złapał pierwszą lepszą rzecz, która okazała sie małym haczykiem i rzucił nim w moja nogę, co spowodowało wbicie się go w udo. Krzyknąłem boleśnie i zacząłem się szarpać ale ten tylko powtórzył czynność kilka razy, wyjmowanie bolało bardziej niż same wbicie. Złapał mnie za włosy i szarpnął tak akbym patrzyl w górę, uśmiechnął się do mnie i wbił głębiej haczyk. Nie oderwałem od niego ani razu wzroku, był skierowany cały czas na niego. Próbowałem nie płakać, ale łzy same leciały mi z oczu.

You're mine || Quackbur Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz