寓意を見つける瞳 (ぐういをみつけるひとみ, Guui wa Mitsukeru Hitomi)
Sumie leżała na ziemi, dysząc głośno.
Trzygodzinny trening wykończył ją do takiego stopnia, że nie wiedziała już, gdzie się znajduje i dlaczego.
Madara był zadowolony.
— Nienawidzę słabych Uchiha jeszcze bardziej, niż nienawidzę słabych Senju. — Uśmiechnął się. — Masz potencjał.
Nastolatka nie oderwała się od ziemi. Mogła zmusić się tylko do przechylenia głowy w jego kierunku.
Trenowała prawie każdego dnia, gdy nikt nie patrzył. Przepadała jak kamień w wodę, znikała na długie godziny, by ćwiczyć samotnie, z dala od słów krytyki, poganiania i wtrącania się.
„Opłaciło się..." Uśmiechnęła się do ciemniejącego nieba. Chyba stwierdziła ten fakt trochę za szybko, bo zaraz potem Madara zaczął wyliczać, co powinna poprawić. Jednak jego krytyka jej nie przeszkadzała. I chociaż nigdy nie uważała go za swojego przyjaciela, i znała go raczej pobieżnie, jego rady zazwyczaj bywały pomocne. To była dziwna nić porozumienia.
Zmusiła się by usiąść, po czym wypowiedziała na głos dręczące ją słowa:
— Mówiłeś wcześniej, że mam potencjał. Mimo to... — Poczekała chwilę, aż Madara wreszcie na nią spojrzy, po czym kontynuowała. — Nie pozwolono mi tego potencjału wykorzystać. Dlaczego?
Madara musiał poczekać chwilę z odpowiedzią na to pytanie.
— Nie wiedzieliśmy, czy jesteś gotowa.
Sumie naburmuszyła się na te słowa.
— Ty walczyłeś z Senju, jeszcze zanim przebudziłeś Sharingana! Dlaczego więc...?!
Wtrącił się wpół słowa:
— Wtedy były inne czasy. Za mojego ojca wszystko wyglądało zupełnie inaczej. — Westchnął. — Gdyby mu się nie umarło, pewnie nie miałabyś tyle szczęścia.
— Zatem dlaczego...? Dlaczego... Haruna nie żyje...? — wydusiła z siebie wreszcie te słowa, chociaż ich wymówienie było niczym przekuwanie szyi senbonami.
Madara nie odpowiedział na to pytanie od razu. Zamiast tego spojrzał w przestrzeń przed sobą.
— Pytasz się, dlaczego. Nie dam ci na to pytanie jasnej odpowiedzi. — Zmrużył oczy. — Jedyne, co musisz wiedzieć to to, że wojna może zrobić zwłoki z nas wszystkich. Żaden trening i żadna wiedza teoretyczna nie są równe prawdziwej walce. Najwyraźniej klan zapomniał o tym i pomylił się w jej przypadku. — Przeniósł spojrzenie na Sumie. — Domyślam się, że to przez nią przebudziłaś Sharingana. Powinnaś być jej wdzięczna.
Na jej twarzy odbiły się odczuwane wewnątrz uraza i obrzydzenie. Zmarszczyła brwi i zacisnęła zęby w bezsilnej wściekłości.
— A ty komu dziękujesz za Sharingana? — wyszeptała, zwiesiwszy głowę.
Oczy Madary rozwarły się szeroko, choć dziewczynka tego nie dostrzegła. Jego wzrok powoli sunął w dal. Napływające wspomnienia przyniosły ból.— Byłem w twoim wieku... — Patrzył na las. — Też miałem przyjaciela...
Sumie spojrzała na niego ze współczuciem.— I umarł?
— Nie. Nie umarł... Jeszcze nie.
Sumie zatrzepotała rzęsami. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Nie wiedziała, o kim mógł mówić Madara, jednak zanim zdążyła odszukać w pamięci imię osoby, o którą mogło mu chodzić, dwudziestodwulatek rozwiał jej wszelkie domysły, dodawszy...

CZYTASZ
Burzowy Lis | 嵐の狐 | Naruto Fanfiction
FanficCiepłe popołudnie odeszło do historii. Zerwał się zimny, porywisty wiatr. Przyszła ulewa. Pranie całkiem przemokło. Lisica bała się burzy. Mimo to patrzyła na rozżarzone niebo. Gdzieś tam, daleko, czaiła się przyszłość. Era walczących państw. Władcy...