Jakby śmierć nie istniała

25 2 2
                                    

あたかも死が存在しないかのように (あたかもしがそんざいしないかのように, Atakamo Shi ga sonzaishinai kanoyōni)



Madara rozchylił powieki. Przed oczami zamajaczył mu drewniany sufit. Spojrzał w lewo, w prawo. To nie był jego dom.

  Natychmiast usiadł. Zamrugał i rozejrzał się raz jeszcze.

  „To przez zmęczenie czy...?"

  Do pomieszczenia wszedł Izuna.

  — Wreszcie się obudziłeś.

  Podszedł do starszego brata i usiadł przy nim.

  — Mówiłem ci, że powinieneś odpocząć, bracie. — Skrzyżował ręce.

  Madara westchnął i runął na plecy. Kiedy był zajęty poszukiwaniem zdrajcy, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. To było żałosne. Przynajmniej jego zdaniem.

  Oparł dłonie o klatkę piersiową i splótł palce.

  — Przeanalizujmy wszystkie fakty raz jeszcze.

  Izuna nie poruszył się. Widać, czekał na dalsze słowa brata.

  — W czasie ostatniej bitwy podzieliliśmy się na kilka drużyn. Senju twierdzili, że znali cały nasz plan. Jednak nie wiedzieli o dwóch z trzech grup wsparcia. Nie wydaje ci się być to dziwne? To tak, jakby nasz szpieg o czymś zapomniał, albo pominął celowo. Poza tym fałszywa Sumie... Aby się w kogoś przemienić nie wystarczy tylko raz na niego spojrzeć. Trzeba zapamiętać masę szczegółów. Kot domyślił się po mowie, ale cała reszta była nie do rozróżnienia. Podobno nawet zapach.

  — Myślisz, że to ktoś z jej otoczenia?

  — Tego jeszcze nie powiedziałem, ale to całkiem dobra hipoteza.

  Wciąż myślał o wczorajszej rozmowie ze staruszką. Czy ona także nie była tą osobą, za którą się podawała?

  Spojrzał na brata, gdy uświadomił sobie pewną sprawę.

  — Co zrobiłeś z sokołami?

  Izuna uśmiechnął się.

  — Wysłałem tyle listów, ile mogłem. Twojego ulubieńca zahipnotyzowałem. Wróci do nas, jeśli ktoś spróbuje wysłać Senju wiadomość.

  Madara zamknął oczy i odetchnął z ulgą.

  — Sumie trenuje?

  — Tak. Od rana przygotowuje się do misji. Za niedługo wyruszymy razem z Toshim.

  Ciało Madary przeszył zimny dreszcz.

  — Która w końcu jest godzina?!


***

Było już ciemno. Wszyscy trzej byli odziani w czerń, więc Sumie ledwo dostrzegała towarzyszy przed sobą. Zdradzał ich jedynie ruch. Odbiła się od drzewa, skupiwszy w nogach odrobinę chakry. W ten sposób zrównała się z Toshim i Izuną. Nie zareagowali na ten fakt. To była jej misja. Tylko jej misja.

  Przypomniała sobie dzisiejszą rozmowę z Genkim, którą odbyła w sprawie owej misji. Rysowała mapę zgodnie z jego wskazówkami, myśląc, że jej to pomoże. Było to zdecydowanie zabawne doświadczenie, ale czy pomocne? Zamknęła oczy. Nie mogła powstrzymać błogiego uśmiechu, który wtargnął na jej twarz.

  Usłyszała szum wody. Zbliżali się. Czuła, jak jej żołądek się kurczy.

  Zatrzymali się przed korytem rzeki. W wodzie odbijało się światło księżyca. Na nierównej tafli połyskiwały blade języki światła. Nikt na nie nie patrzył. Poza Sumie. Wydawało się jej, że tylko ona je widzi.

Burzowy Lis | 嵐の狐 | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz