‒ Przepraszam... ‒ tymi słowami zakończyła cała ich rozmowę.
Snape ledwie zdążył się podnieść, nim Granger, ku jego zdziwieniu, złapała swoja kurtkę, wyminęła go i wybiegła z własnych kwater.
Twarz miała spokojną, prawie beznamiętną.
Uśmiechnął się krzywo.
Z pewnością wróci, czyż nie?
Nie miała przecież dokąd pójść. Nikogo, kto by ją zrozumiał lepiej od niego.
Głupia dziewucha. Zbyt przerażona, by wyznać swoje winy, a jednocześnie nazwy szlachetna, by po prostu zostawić swoja przeszłość za sobą. Chciała z tym żyć i szczerze pokutować za grzechy. To potrafił zrozumieć. Jednak sposób w jaki zareagowała sugerował, że umysł Granger nie był jedyna rzeczą, o którą należało się martwić, gdyż prawdopodobnie ucierpiała również jej dusza.
Musiała mu o wszystkim powiedzieć, a on musiał zrozumieć. I choć obojgu było to wyjątkowo nie na rękę, należało udzielić jej wszelkiej niezbędnej pomocy.
W ten czy inny sposób.
Być może nie nadawała się już na nauczycielkę. Choć, z drugiej strony, czy sam kiedykolwiek nadawał się na to stanowisko? Więc czy miał prawo ją oceniać?
Porozmawia z nią, jeśli nie da mu wyboru, zmusi ją do zeznań a potem po prostu zda Minerwie pełen raport. I niech już sobie kobieta zdecyduje... Zwłaszcza, skoro niebawem Granger miała stać się wyłącznie jej problemem. Nie jego. Nie, gdy dobiegnie końca jego ostatni, nędzny rok nauczania.
Więc czemu tak się przejmował?
Czemu wciąż łamał sobie tym głowę?
Poszła sobie. Z jego powodu. Znów popadnie w kłopoty przez własną niestabilność i jego okrutne przytyki.
Musiał przyznać, że zachowywał się wobec tej biednej, udręczonej dziewczyny niczym drań z krwi i kości. Ale inaczej przecież nie potrafił. A może po prostu nie dość mocno się starał?
Obserwował jak biegła w dół zbocza, poprzez zielone połacie Błoni, a potem znika mu z oczu.
Westchnął.
Wróci. W końcu. Prędzej czy później.
Być może nawet tego wieczoru, oszczędzając mu ogromnego wysiłku tłumaczenia powodów jej nieobecności przed Minerwą. Tak sądził, czy może raczej życzył sobie, by się stało...
Ale gdzieś tam w środku, jakieś instynktowne przeczucie, podpowiadało mu coś zupełnie przeciwnego.
Nagle poczuł się niespokojny, zdenerwowany nawet.
A jeśli się mylił? Jeśli wysnuł swoje przypuszczenia i osądy nie tylko na swojej wiedzy o dawnym charakterze dziewczyny, lecz również bazując na swoich uprzedzeniach i ambiwalencji względem tej głupiej Gryfonki?
To zdecydowanie skomplikowałoby sytuację.
Świadczyłoby, że działał niezwykle nieprecyzyjnie i subiektywnie. Subiektywnie nawet jak na niego.
Miał przecież w zwyczaju czynić krzywdzące osądy na temat ludzi których nie szanował lub którymi gardził. I za każdym razem, gdy to robił, czuł w ustach słodko-gorzką mieszankę wyższości i obrzydzenia samym sobą. Teraz jednak, do tych wszystkich emocji, dołączyła jeszcze inna, zaskakując starego, upartego dupka, którym przecież w gruncie rzeczy był.
Tym co czuł, okazał się bowiem strach.
*
Biegła tak długo, aż zupełnie straciła oddech, aż jej twarz zdrętwiała z niedotlenienia, aż poczuła metaliczny smak w ustach. Dopiero wtedy się zatrzymała.
CZYTASZ
Deep bruises of war (tłumaczenie) ZAKOŃCZONE
Fanfiction"Wojna jest okrutna, mawiają. Wojna potrzebuje ofiar. Słusznie - pomyślała." Bitwa o Hogwart została wygrana, lecz zwycięstwo ma gorzki smak co najmniej dla dwojga spośród ocalałych. Hermiona straciła rodzinę i przyjaciół, zaś Snape sens życia, któr...