Jedli kolację w milczeniu, podczas gdy chmury ponad ich głowami ciemniały, zapowiadając nadchodzącą burzę.
Snape był wściekły i z całą pewnością wszyscy wokół bezbłędnie to wyczuwali. Z tego względu nawet Minerwa nie była zbyt skora do rozmów. Bez słowa wpatrywała się w swój pełen sałaty talerz, tak naprawdę nawet nie jedząc. On z kolei, dźgał, kłuł i poszturchiwał bogu ducha winną kurzą nogę widelcem, ze mściwym i złośliwym grymasem nigdy nie opuszczającym wąskich warg.
‒ Czy istnieje jakakolwiek szansa, że wiesz, co takiego dzieje się z panną Granger? ‒ wreszcie Minerwa zdołała wydusić z siebie bardzo ostrożne pytanie.
Snape w odpowiedzi tylko prychną, kontynuując krzywdzenie biednego kawałka kurczaka.
‒ Severusie, proszę... Tak bardzo się martwię. A, zważywszy na to jak się zachowujesz, jestem niemal pewna, że coś wiesz. Cokolwiek.
Dopiero gdy pierwsze krople deszczu spadły na ziemię, Snape zaklął, cisnął sztućce na stół po czym wstał z krzesła.
‒ Severusie? Co się dzieje? ‒ głos Minerwy przepełniały teraz lęk i zgroza.
‒ Spokojnie, kobieto ‒ syknął Snape wprost do jej umysłu. ‒ To nie ten typ pogaduszek, które ucina się zwykle w tak licznym gronie.
‒ Wierzę ci ‒ powiedziała spokojniej dyrektorka, zmuszając się do nerwowego uśmiechu.
‒ W porządku ‒ wymamrotał. ‒ Chodźmy więc. Mamy sporo do omówienia.
*
Jego kwatery okazały się tak samo wilgotne, zimne i mroczne jak zapamiętała. Jak zawsze niezawodnie, gdy tylko znalazła się w jego niskich komnatach, zaczęło ją dręczyć pytanie: Za co ten człowiek cały czas się tak karał?
Mógłby dostać każdy słoneczny, suchy apartament na drugim lub trzecim piętrze, któregokolwiek by nie zażądał. A jednak, chociaż przez ostatnia dekadę co rok zamęczała go pytaniami, Snape za każdym razem odmawiał.
Do diabła z nim!
‒ Jaki temat wymagał od nas tak wielkiej dyskrecji, Severusie?
‒ Czy naprawdę chciałaś omawiać prywatne sprawy swojej bezcennej ulubienicy przed całym gronem pedagogicznym?
‒ Jeśli zdążyłeś już zapomnieć, Severusie, to pragnę ci przypomnieć, że wszyscy tu jesteśmy jak rodzina ‒ prychnęła, choć przecież wiedziała, że Mistrz Eliksirów miał rację. ‒ To był zwyczajny posiłek, nie kolejne spotkanie Śmierciożerców.
‒ Jestem tego całkowicie świadom ‒ powiedział niskim, spokojnym głosem. Mrocznym i lodowatym.
‒ Czego więc się dowiedziałeś? Skończ już tę grę i po prostu powiedz czy jest bezpieczna...
‒ Niech mnie diabli, jeśli wiem ‒ wycedził.
‒ Więc co się stało? ‒ brzmiała teraz oschle, co było jej sposobem na ukrywanie głębokiej troski.
‒ Nie powiem ci, co dokładnie jej się przytrafiło, Minerwo. Ani co zrobiła. Jednak musisz wiedzieć, że jest coś, co ją dręczy. Teraz już wiem, że nie byłaś tego świadoma, dlatego wybacz mi moje oskarżenia.
Zbyt zszokowana jego przeprosinami, by cokolwiek powiedzieć, skinęła tylko głową. Przełknęła, usiadła, wzięła głęboki oddech. Dopiero wtedy się odezwała:
‒ Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Jestem jej przyjacielem, nie wrogiem
‒ Bo to jej prywatne sprawy, kobieto! ‒ podniósł głos. ‒ Nie mam prawa ci niczego mówić. Tak samo, jak sam nie mam prawa niczego wiedzieć a tobie nie wolno było prosić mnie bym ja szpiegował! Ale czułaś się uprawniona do takich kroków, czy nie tak?
Minerwa skamieniała, urażona.
‒ Jak śmiesz...
‒ Śmiem, Minerwo, ponieważ widziałem ją. Widziałem ją naprawdę i wątpię by ktokolwiek poza mną był w stanie ja zrozumieć. A to tylko kolejny powód by niczego ci nie mówić! Bo i tak nie zrozumiesz. Nikt z was, wścibscy palanci!
‒ Severusie, jak ty się wyrażasz!
‒ Och, do kurwy nędzy, Minerwo! Dość już tych hipokrytycznych bzdur. Nie mam ochoty i nie będę wyrażał się oględniej. Nie po wszystkim co przeżyłem!
‒ Więc po co mnie tu zabrałeś?
‒ Bo wiem, że ci na niej zależy.
Minerwa odetchnęła i spojrzała na niego, nieruchomiejąc jak posąg.
‒ Więc powiedz tyle, ile uważasz za stosowne.
Skinął głową.
‒ Przez ostatnie tygodnie naciskałem na nią coraz bardziej, Minerwo. Nie da się zaprzeczyć, że w jakimś sensie sprawiało mi przyjemność przyglądanie się jak najpierw stara się wszystkiemu zaprzeczyć, a potem przychodzi do mnie, oczekując rozmowy, pragnąc, zdaje się, litości i zrozumienia. Tyle, że tak naprawdę nigdy nie chciała żadnego z tych dwu. Lubiłem przyglądać się jak walczy ze wszystkimi i wszystkim, wliczając to ją samą. Choć nigdy niczego nie wygrywała.
‒ Coś ty zrobił, Snape?
Uśmiechnął się sarkastycznie.
‒ Chyba nie podejrzewasz, że ja zabiłem. Lub zraniłem w inny sposób. Fizycznie. Czy może jednak...
Gdy Minerwa odwróciła wzrok, roześmiał się zimno.
‒ Już sama nie wiem, Severusie ‒ wymamrotała, od razu czując wstyd z powodu swoich słów.
‒ Już was nawet nie winię. ‒ Jego twarz wykrzywił dziwny grymas. ‒ Już nie. To mnie nawet czasem bawi: jak na mnie polegaliście, jak zrzuciliście na mnie odpowiedzialność za tak wiele spraw, jak wszyscy liczyli właśnie na mnie, pragnęli, bym was uratował... A teraz już sami nie wiecie... ‒ przedrzeźniał ją.
Jednak Minerwa musiała przyznać, że nie wyglądał wcale na rozbawionego.
‒ Chcesz mi powiedzieć, że ja dręczyłeś.. ‒ zaczęła zszokowana.
‒ A spodziewałaś się, że co zrobię? ‒ Rozłożył ręce w geście głębokiej irytacji.
‒ Nie mam pojęcia ‒ wymamrotała kobieta, nagle kompletnie załamana.
‒ Co znowu?
‒ Nie wiem, Severusie. Nie wiem, czego oczekiwałam. Zapewne po prostu chciałam jej pomóc, chciałam dowiedzieć się, co takiego przytrafiło się tej biednej dziewczynie. I sądzę... Chyba nigdy dokładnie nie przemyślałam jakich metod użyjesz. Wiedziałam. Zapewne na nic innego nie liczyłam.. A jednak bałam się do tego przyznać.
‒ Więc nie jesteś lepsza niż Dumbledore, Minerwo, ani odrobinę.
‒ Nie mam pojęcia o czym mówisz... ‒ Łzy popłynęły po policzkach starej czarownicy.
‒ Och, oczywiście, że wiesz ‒ warknął, odwracając się do niej plecami, by wlepić wzrok w ścianę.
‒ Więc... Co się stało?
Minerwa widziała jak podnosi dłoń do nosa by ucisnąć go przy nasadzie.
‒ Severusie?
‒ Uciekła ‒ powiedział, wściekły. ‒ Gdy tylko zdała sobie sprawę, że wiem co jej się przydarzyło i nie przestanę zadawać niewygodnych pytań, po prostu wyszła. W pośpiechu. Łudziłem się, że wróci na kolację, ale, jak zdążyłaś już zauważyć, nie pojawiła się.
‒ Dlaczego więc...
‒ Naciskałem na nią? Ponieważ jeśli mam jej pomóc, muszę wiedzieć, z czym dokładnie mam do czynienia. Aż do samego dna. Be wyjątków. To nie jest droga przepełniona litością, Minerwo. Nie przy moich metodach. I, zważywszy na to, co przeszła, nie w jej przypadku.
‒ Więc po co ze mną rozmawiasz? Jestem tak samo bezsilna jak ty. Nie mam pojęcia, co mogło jej się przytrafić, gdy opuściła zamek...
‒ Ale to ty prowadziłaś z nią korespondencję. ‒ posłał kobiecie pełen przekąsu grymas. ‒ Więc z pewnością musisz znać jej adres.
CZYTASZ
Deep bruises of war (tłumaczenie) ZAKOŃCZONE
Fanfiction"Wojna jest okrutna, mawiają. Wojna potrzebuje ofiar. Słusznie - pomyślała." Bitwa o Hogwart została wygrana, lecz zwycięstwo ma gorzki smak co najmniej dla dwojga spośród ocalałych. Hermiona straciła rodzinę i przyjaciół, zaś Snape sens życia, któr...