Epilog

434 24 6
                                    

Gdy już wszystkie jego bagaże zostały spakowane, Snape zabrał ją na przechadzkę. To nie była długa trasa, jednak dla obojga wyjątkowo ważna.

Dopiero gdy dotarli na szczyt Wieży Astronomicznej, Hermiona znalazła w sobie odwagę, by na niego spojrzeć.

‒ A gdybyś mógł zostać? ‒ zapytała.

‒ Mógłbym. Ale nie chcę.

‒ Szkoda.

Uśmiechnął się krzywo.

‒ Jak podejrzewam, mój sentyment do ciebie niezmiernie cię bawi, Severusie, ale ja naprawdę będę za tobą tęsknić. Czego by nie mówić, przez ostatnich dziewięć miesięcy służyłam za twoją osobistą papugę. ‒ Próbowała zmusić się do uśmiechu, ale tym, co wypłynęło na jej wargi był raczej ponury grymas.

‒ Uwierz mi, Granger, mnie również znużyły wszelkie niedogodności naszej przymusowej współpracy.

Prychnęła, kręcąc głową.

‒ Nie mówiłam tego cynicznie, Severusie. Ja naprawdę ceniłam naszą pracę. Tak wiele się od ciebie nauczyłam a twoja pomoc... w moich... problemach okazała się... Nieoceniona.

Nic na to nie odpowiedział, wpatrywał się za to w rozpościerający się pod nimi mrok.

‒ Dokąd wyjedziesz?

‒ Czy naprawdę sądzisz, że ci powiem?

Wzruszyła ramionami.

‒ Może i tak myślałam.

Słysząc świszczący dźwięk odwróciła się w jego stronę, nagle zaalarmowana. Ale Snape tylko się śmiał.

Ten skurwiel się śmiał.

‒ Właśnie ty? ‒ zapytał.

‒ Tak ‒ wycedziła. ‒ Właśnie ja. Uważałam cię za przyjaciela. Prawdziwego przyjaciela, Severusie, a może nawet...

‒ Może nawet? ‒ Poczuła spojrzenie jego czarnych oczu na swojej twarzy, odwróciła więc wzrok.

‒ Nie twoja w tym głowa! ‒ Ucięła.

Znów się roześmiał.
‒ Gdybym ci powiedział gdzie zamierzam spędzić resztę swojego życia, z pewnością nawiedzałabyś sale mojego zamku podczas każdej letniej i zimowej przerwy, czyż nie mam racji?

Wymamrotała coś niewyraźnie.

‒ Słucham?

‒ Powiedziałam, że zapewne masz rację!

‒ Och, nie ma powodu by podnosić na mnie głos, panno Granger.

Spojrzała na niego, ponownie prychnęła, po czym wreszcie roześmiała się krótko.

‒ mam nadzieję, że uda ci się wreszcie zaznać odrobiny spokoju, Severusie. Jeden Merlin wie, że spośród wszystkich ludzi, ty najbardziej na to zasługujesz.

‒ Nadal jesteś cholernie naiwna, Granger.

Po raz kolejny już wzruszyła ramionami.

‒ Być może.

‒ Tam nie ma miejsca na być może.

‒ A MOŻE ty jesteś znacznie bardziej zgorzkniały ode mnie.

Stali tak, obserwując jak ponad Zakazanym Lasem formuje się pierwsza lipcowa burza.

‒ Przyślę ci pocztówkę, dodasz ją do swojej kolekcji ‒ powiedział pół żartem pół serio.

Hermiona przysunęła się bliżej i wzięła jego zimną dłoń w swoją, by uścisnąć ją delikatnie.
‒ Byłabym za to naprawdę wdzięczna.

Potem zawahała się. Przyszło jej do głowy jeszcze jedno pytanie, takie, które zadała mu już jakiś czas temu.

‒ I co teraz czujesz w temacie miłości, Severusie? ‒ Snape stał w bezruchu, wpatrzony w horyzont, nie miała więc nawet pewności, czy odpłynął gdzieś myślami, czy też nadal jej słucha. ‒ Czy nadal uważasz, że na nią nie zasługujesz?

Gdy nie przez dłuższą chwilę milczał, Hermiona postanowiła cierpliwie czekać na odpowiedź. Na ich drodze nie było już Czarnego Pana do pokonania ani horkruksów do odnalezienia, żadnych żyć do uratowania poza ich własnymi. Mieli przed sobą tyle czasu ile dusza zapragnie.


Deep bruises of war (tłumaczenie) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz