Rozdział VII ● Anabel ●

18 2 0
                                    

Więzienie, w którym znajdował się All było ogromne, a jego zabezpieczenia i technologia jaka w nim panowała z pewnością była nieznana cywilom

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Więzienie, w którym znajdował się All było ogromne, a jego zabezpieczenia i technologia jaka w nim panowała z pewnością była nieznana cywilom. Anabel i Endeavor'a wpuszczano przez wiele drzwii i krat zanim dotarli do celu. Nim dziewczyna wszedła do pomieszczenia włączyła na tefonie dyktafon, który miał nagrać całą rozmowę na wszelki wypadek.

- Nie myślałem, że naprawdę przyjdziesz, księżniczko. - w głosie All For One było można usłyszeć ironię oraz wyczuć jego podłą naturę.
- Gadaj co musisz, bo akurat chciałam iść na pizze. - Anabel pokazała na zegarek, który wskazywał 12.00.
- Nie bądź taka szorstka. Wiem już, że nie jesteś takim beztalenciem jak myślałem.
- Phi... co ty nie powiesz? Ja natomiast wiem, że jesteś zwykłym śmieciem.
- Moja matka przynajmniej nie zawarła układu z potworem.
- Coś ty powiedział?
- To co usłyszałaś. Wiem już o tobie wszystko. Matka spadła z wieżowca, chwila.. spadła? Nie została zrzucona, prawda? Dodatkowo przez swojego męża, potwora. Dobrze mówię?
- Zamknij się. - Nerwy Anabel ledwo się trzymały. Nikt miał o tym nie wiedzieć. Nikt miał tego nie wspominać.
- Mam prośbę, powiesz mi jaki będzie powód mojej śmierci i kiedy ona nastąpi? Chciałbym się pożegnać z Tomurą.
- POWIEDZIAŁAM ZAMKNIJ SIĘ! Mogę Ci przysiąść, że ani Tomura, ani NIKT z ligi się z tobą nie pożegna. Uwierz mi, że Ci ludzie będą chcieli Cię zabić, a nie ratować. Chociaż nie. Nie wierz mi. Po prostu przyjmij to do wiadomości.
- Już nie twierdzisz, że losu nie da się zmienić?
- Nie muszę Ci się tłumaczyć. Gdyby nie to, że jesteś tak daleko, zabiłabym Cię teraz. Strasznie mnie irytujesz. - po tych słowach Anabel zamierzała wyjść, ale All jej w tym przeszkodził.
- To ja porwałem wtedy twoją matkę! - oczy Anabel się rozszerzyły, a nerwy sięgnęły już zenitu, przed morderstwem powstrzymywała ją tylko świadomość, że jest otoczona bohaterami. - Nic nie powiesz? To ja ją torturowałem tygodniami! To ja doprowadziłem ją do takiego stanu! To dzięki mnie żyjesz, gdyby nie ja nigdy byś się nie narodziła to przeze mnie ta suka zaczęła wzywać potwora by jej pomógł! Anabel powinnaś być mi wdzięczna!

Trzy głębokie oddechy pomogły Anabel zapanować nad emocjami.

- Ach tak? A więc twierdzisz zapluty zasrańcu, że powinnam być Ci wdzięczna? Hahahahh nie rozśmieszaj mnie kurwa! - śmiech dziewczyny stał się tak ironiczny, że Endeavor z sali, w której słuchano całej rozmowy, ruszył w stronę pokoju gdzie znajdowała się Anabel. Bał się, że zrobi jakieś głupstwo. - hahahahaHahahHahah powinnam CIĘ ZAJEBAĆ KIEDY MIAŁAM OKAZJE, ale... jak widzisz jestem bardzo litościwa i nadal dychasz. Jeden do jednego. Chyba mamy remis. Teraz to ty powinieneś być mi wdzięczny, że cię nie zabiłam przez te dwa lata. Hahahah wspominasz o przeszłości, ale skąd ją znasz? Skąd wiesz, że niby tak było? Nawet ja tego nie wiem. Nigdy nie widziałam swoich rodziców na oczy, ale masz kurwa rację. Wiem kiedy umrzesz. Będzie to już niedługo. Co z tym zrobisz? Popłaczesz się? Hahah... jesteś W K U R W I A J Ą C Y. Na co ja się tak rozgadałam? Przecież tutaj nie ma żywego człowieka. Jest tylko jeden ogromny śmieć. Haha.. Narka idę na pizze. - Anabel wyszła z pokoju o mało nie wpadając na Endeavor'a. Zadeklarowała mu, że idzie do baru i chce być sama.

ᴡ sᴢᴀʟᴇ ᴢᴇᴍsᴛʏ | ʙɴʜᴀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz