Ramos x Ibrahimović

493 16 70
                                    

Ważne!
Zlatan - 36 lat
Sergio - 19 lat

×××××××××××××××××××××××××××××××××

36 latek nie myślał wprowadzając się do starego domu po wujku obok akademika, że będzie to największy błąd jego życia. Mieszka tu od dwóch lat i na okrągło, szczególnie w weekendy i w wakacje, ma zgraję pijanych studentów przed bramą, a czasem nawet na ogródku.
I ten weekend wcale, a wcale nie miało odbiegać to od normy. Gdy tylko wybiła godzina 22 z akademików wylali się studenci, głównie z drugiego i trzeciego roku. Ci z pierwszego za bardzo się bali imprezować poza akademikiem po ostatniej akcji z rektorem i psem Zlatana, który, tak jak ostrzegał Szwed, może ugryźć. W rzeczywistości pies nie zdążył się rozpędzić, bo jak tylko studenci zobaczyli wielkiego, włochatego psa podchodzącego do nich w dość szybkim tempie, to biedni studenci wybiegli za bramę, że mało jej nie wyrwali z zawiasów. Wtedy Ibra miał spokój przez jakiś czas, ale od dwóch tygodni, czyli po zakończeniu sesji, ponownie zaczęli go nawiedzać.

Nie zdążył nawet zamknąć bramy, a na jego podwórko wtoczył się pijany nastolatek zahaczając o wszystkie drzewka i krzaczki po drodze.

- Niech tylko coś połamie to mu kij od miotły w dupę włożę.

Mruknął sam do siebie. I faktycznie student nic nie połamał, lecz po chwili po domu rozszedł się dźwięk pukania, a nie przepraszam, walenia w drzwi. Nie wiedząc czemu Zlatan wstał z fotela, zapałzował serial i poszedł w stronę drzwi. Gdy tylko je otworzył na korytarz do środka wpadł wcześniej widziany przez niego nastolatek. I okej, naprawdę by mu to nie przeszkadzało gdyby nie to, że po chwili najpierw zwymiotował mu na nowy dywan, potem siadł z ciężkim łoskotem na drewnianych panelach i na koniec zaczął rozpaczać jak to chłopak, który mu się podobał całował się z jakimś karłem. Chłopak?

- Czekaj, czekaj. Chłopak? - Hiszpan spojrzał nie niego pijanym spojrzeniem i pociągnął nosem.

- No chłopak. Jestem gejem, peda-

- Wiem kim jest gej. Spokojnie, to nic złego.

Chłopak podniósł głowę do góry i zamarł. Znał mężczyznę stojącego przed nim, to on poszczuł ich dwa tygodnie temu psem. Pamiętał jak przeskakując przez płot rozdarł jedną ze swoich ulubionych koszul, taką w czerwoną kratę. Teraz podniósł się chwiejnie zrzucając coś z komody o którą się oparł. Jednak zanim zdążyć zarobić jakikolwiek ruch starszy mężczyzna chwycił go w talii ratując przed rozwaleniem głowy o wcześniej wymienioną komodę.
Pomógł mu usiąść na kanapie i przyniósł mu butelkę wody i miskę, a sam wziął się za szybkie posprzątanie tego co student zostawił na jego nowym dywanie. Gdy wrócił do salonu zastał tam śpiącego i pochrapującego chłopaka, którego przykrył kocem w drodze na piętro.
I to wcale nie tak, że w nocy był kilka razy na parterze, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku z chłopakiem, a jest gdzieś koło czwartej pomagał mu trafić do miski, by nie narzygał mu drugi raz na dywan.

Jakie było zaskoczenie Zlatana, gdy rano obudził go wrzask kogoś z piętra niżej. Automatycznie zerwał się z łóżka przez co poczuł i usłyszał jak strzyka mu w kolanie i ruszył prawie biegiem na schody. Dopiero będąc w połowie schodów zdał sobie sprawę, że ta drąca się osoba to ten student, którego wczoraj przenocował. Zszedł powoli, żeby jeszcze bardziej nie przestraszyć chłopaka. Gdy ten usłyszał kroki ze strony schodów gwałtownie odwrócił się w ich stronę, a zauważając kto na nich stoi cofną się do tyłu patrząc czy gdzieś nie siedzi ten pieprzony pies co mu gacie kiedyś potargał. Stojąc tak odczuwał jeszcze większy strach niż wczoraj wchodząc na posesję starszego, później go nie odczuwał, chyba, bo nie pamięta co się działo. Nic, nada, nothing, czarna dziura.

- Co ja tu do jasnej cholery robię?!

Po pomieszczeniu niósł się lekko przerażony głos studenta, którego dalej nie znał imienia.

- Aktualnie stoisz na środku dywanu, który tak by the way zarzygaleś wczoraj, i drzesz jape jakby ktoś cię ze skóry obdzierał. Uspokój się dzieciaku.

- Nie nazywaj mnie tak! Gdyby nie to, że ten twój kundel gdzieś napewno łazi już bym spieprzał, ale kolejnych spodni nie dam mu zjeść.

Zlatan westchnął głęboko, wszedł do otwartej kuchni gdzie otworzył lodówkę i wyciągnął z niej sok pomarańczowy. Wyciągnął również dwie szklanki i nalał do nich soku, jedną z nich podając młodszemu.

- För det första, będę nazywać cię jak chcę póki siedzisz u mnie. För det andra, tylko nie kundel, to rasowy mastif tybetański, kosztujący więcej niż wszystko co masz w tym swoim akademiku. För det tredje, Odyn, mój pies, leżał z tobą przez pół nocy, póki nie zacząłeś rzygać, i jakoś nie zjadł cię. För det fjärde, nie wszedł byś przez bramę to miałbyś spodnie w całości. A teraz pijże ten sok zaraz zrobię śniadanie, bo patrząc na ciebie to się za chwilę się przewrócisz.

Przerażenie na twarzy studenta, wciąż się utrzymywało mimo to chwycił za szklankę po czym duszkiem wypił połowę jej zawartości, by zdobyć się na odwagę i zadać to jedno pytanie.

- Jak się nazywasz? Wsensie, no... Jestem u ciebie od wczoraj, a nic o tobie nie wiem, a-ale... Nie musisz nic mówić, no a-a ja jestem Sergio.

- Zlatan. Uspokój się, bo normalnie czuje deja vu po wczoraj, gdy wyznałeś mi swoją orientację.

Sergio pobladł po twarzy spuszczając wzrok na swoje stopy odziane w kolorowe skarpetki, które na pewno nie były jego, były dobre kilka rozmiarów za duże. Było mu cholernie wstyd, że po pijaku wyznał mu to czego nie wiedział nikt, nawet jego siostra, która wiedziała o nim wszystko.
Jednak jego zdziwienie osiągnęło apogeum, gdy poczuł jak kanapa ugięła się pod nim, a na stole przed nim został postawiony talerz z pysznie wyglądającymi tostami.

- Dzieciaku, inna orientacja nie jest niczym złym. To czy jesteś hetero, czy homo jak ty, czy bi jak ja nie oznacza, że jesteś gorszy.

Sergio otworzył szerzej oczy na wyzwanie Zlatana, który widząc jego minę parsknął cicho pod nosem i objął młodszego ramieniem.

- Raczej większość mojej rodziny i znajomych wie o mojej orientacji. I wiesz jak zareagowali? - młodszy pokiwał głową na nie - mieli to gdzieś, no oprócz babci, która prawie odprawiała nade mną egzorcyzmy, ale po czasie dostałem od niej na urodziny chyba z dwadzieścia smaków lubrykantu. No co się śmiejesz, wiesz co to znaczyło dla siedemnastoletniego mnie? Wstyd jakich mało, no ale przynajmniej dziś nie wstydzę się swojej orientacji.

Sergio dalej dusił się ze śmiechu opierając się o ciało starszego. Zanim się uspokoił minęło kilka minut. Gdy już usiadł prosto wypalił:

- Chciałbyś wyjść na jakieś piwo?

Ibra popatrzył na niego z deka zdziwiony po czym wstał i ruszył do kuchni po swoje śniadanie. Po wzięciu talerza że swoim posiłkiem usiadł spowrotem koło niego i przyciągnął go do siebie.

- Dla ciebie to wyłącznie jakiś soczek, dzieciaku.

- Nie nazywaj mnie tak!

One shots | Football Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz