Rozdział 5

310 18 4
                                    


Następnego dnia obudziła się rano, w znakomitym chumorze. Nawet zbytnio nie bolała ją głowa. Dziękowała Bogu, za swój dar do picia po ojcu. Spojrzała na swój telefon. Dochodziła 9:30. Samolot mieli na 16, godzinę wcześniej mieli stawić się na lotnisko, a walizki spakowała przed wyjściem na imprezę. Miała jeszcze dużo czasu na ogarnięcie się. O dziwo też nie czuła zbytnio zmęczenia. Dalej nie wierzyła w to, co się wczoraj wydarzyło, a dopiero w to co mogło. Na szczęście nie byli, aż tak pijani by znowu wszystko skomplikować.

Wstała narzucając na siebie szlafrok i ruszyła pod prysznic.
Kiedy tylko spod niego wyszła usłyszała pukanie do drzwi. Owinęła się w bawełniany ręcznik i z mokrymi włosami poszła zobaczyć kogo niesie.

Nie zdążyła nawet porządnie otworzyć drzwi, gdy do pokoju wpadła Natalie od razu rzucając się na łóżku.

- On jest cudowny. - rozmarzyła się.

- Kto? - spojrzała na nią niezruzumiale.

- Lando. - mruknęła patrząc w sufit. - Wysłał mi dzisiaj kwiaty. Cały bukiet białej gipsówki z fioletowymi różami. Ciekawe skąd wiedział, że to moje ulubione kwiaty.

- No jak to skąd. Z Instagrama. Ciągle wstawiasz z nimi zdjęcia. - wzruszyła ramionami.

- Naprawdę myślisz, że sprawdzał takie rzeczy? - zapytała odwracając wzrok w stronę rozmówcy, mając oczy jak pięć złoty.

- Uuuuu, ktoś tu się chyba zakochał. - zaśmiała się.

- Że niby ja? Skąd ci to przyszło do głowy. - prychneła.

- Dawno cię takiej nie widziałam. W sumie to jakby pomyśleć to nigdy. Przy Benie byłaś szczęśliwa, ale nie było w twoich oczach tych iskierek. - zastanowiła się.

- Oh takie same iskierki, kiedy ty patrzysz na Leclerca? - zadrwiła.

- Nie patrzę tak na niego. W ogóle to już ci mówiłam, że odpuszczam facetów.

- Ta, a ja mówiłam, że faceci to świnie, a wczoraj chyba rzeczywiście coś poczułam.

- No właśnie, opowiadaj, co zrobił, że zachowujesz się jakbyś się naćpała.- oparła brodę na dłoni.

- A może najpierw ty powiesz jak doszło do tego, że z takim uśmiechem tańczyłaś z Romeo? - kolejny raz zadrwiła z włoszki, za co oberwała poduszką. - No już dobra, dobra, powiem. Ale nikomu ani słowa. A już w szczególności mojemu wspaniałemu rodzeństwu. - przewrocila oczami, Ana co blondynka się zaśmiała

- Jeszcze z nimi nie rozmawiałaś? -

- W dupie ich mam. Mason mnie wkurwia, Lewis lata po swoich iventach i ma wszystko gdzieś, Stacey prawi mi wywody gorzej niż stary. Jedynie Jaz zachowuje się normalnie chodź jest w ciąży. Pojebie mnie z tymi ludźmi. - westchnęła.

- Czasami się cieszę że nie mam rodzeństwa.

- Ale masz nas. - uśmiechnęła się krzywo.

- A myślisz że dlaczego mam mieszkanie w Monako?

Natalie zamrugał zdziwiona, poczym wymamrotała.
- To ma sens.

- No dobra, a teraz gadaj jak to było z Norrisem.

Natalie poprawiła się wygodniej na łóżku i zaczęła mówić.
- No to, stwierdziłam, że ten typ się odwali, kiedy zobaczy mnie z kimś innym. Nie miałam wielkiego wyboru, a Charlesa zostawiam tobie. - kolejny raz się zaśmiała. - Kontynuując wzięłam go za rękę i poszliśmy tańczyć.

- A potem? - pyta wyczekująco.

- A potem to w pewnym momencie ktoś nas tak popchnął, że praktycznie się stykaliśmi. I nawet nie jestem pewna, kto zaczął, ale całowalismy się.

Last summer dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz