Rozdział 7

283 19 15
                                    


Tchórz

Od ponad tygodnia to słowo bębniło w jej głowie.

Gdy tylko wylądowała w Anglii, czuła się potwornie. Kac fizyczny jak i psychiczny był gigantyczny. Wyrzuty sumienia wobec Santiago, którego zostawiła praktycznie bez słowa też nie polepszały sytuacji.

Na lotnisku czekała na nią zmartwiona Natalie, która równie szybko stała się zdziwiona i ciekawa. A wszystko to za sprawą nieostrożności szatyna. Blondynka w pośpiechu nie zauważała malinki na jej szyi, pozostawionej przez chłopaka. Oczywiście kiedy Cassie opowiedziała jej wszystko ta zwyzywała ją od kompletnych idiotek, która ignoruje przeznaczenie i takie tak. Po ich rozmowie, a raczej kłótni, trzy dni później Brytyjka wyleciała do Jeddah. Pomimo napiętych stosunków zgodziła się kryć swoją kuzynkę przed jej ojcem.

Tymczasem Włoszka praktycznie zabunkrowała się u Jasmin i Samuela. Blondynka miała z nią bliskie relacje. Traktowała ją jak straszą i mądrzejszą siostrę. Często jej rady dawały Cassie do myślenia.

- Tak tato, czuję się już dużo lepiej. A jak wyniki? - zapytała, chodź praktycznie nie słuchała odpowiedzi włocha. Pragnęła jedynie czymś go zająć. - To świetnie, będziemy za was trzymać kciuki. Też cię kocham. - odpowiedziała i rozłączyła się. Nienawidziła okłamywać swoich bliskich, lecz czasami nie miała innego wyjścia.

- I jak w Arabii? - zapytała Jasmin stając w drzwiach z Milą na rękach.

- Gorąco. - zaśmiała się. - Za chwilę zaczynają się kwalifikacje. Jak zwykle ojciec jest podenerwowany, a teraz dodatkowo się o mnie martwi. - westchnęła. - Nie wiem co Nat mu naopowiadała ale się przejął.

- Wujek zawsze umiał przesadzać. - zaśmiała się, siadając koło blondynki na kanapie. - A może teraz wreszcie powiesz swojej starszej kuzynce dlaczego się u niej ukrywasz? Ale może zacznij od tego czy ta malinka już zniknęła czy masz aż taki zajebisty korektor.

Blondynka patrzyła na szatynkę z otwartymi ze zdziwienia ustami. Nawet dwumiesięczna dziewczynka na ten widok zagaworzyła wesoło.

Brawo Cassie, osiągnęłaś poziom kiedy nawet niemowlak ma z ciebie bekę.

- Czy ty naprawdę myślisz że ja jestem aż tak ślepa? Nie jestem ani Masonem ani Samem, już o Lewisie nie mówiąc.

- Zapomniałam że to ty z nich wszystkich, jesteś ta najmądrzejsza. - westchnęła z uśmiechem Włoszka, łaskoczac dziecko, które dostała na kolana.

- No właśnie, ale wracając. Opowiadaj.

- Nie ma ich jeszcze? - zapytała mając na myśli męża Jas, i jej braci.

- Spokojnie. Lewis miał wyjechać na jakiś event czy coś. Sam z pracy wróci za jakieś 20 minut, a Mason jak będzie miał dobry humor to wpadnie. - wzruszyła jedynie ramionami, podając Mili misia.

- No dobra. Ale nikomu nie powiesz? Natalie tylko wie. Mason nie zna wszystkich szczegółów, zresztą jak praktycznie każdy. - zaczęła powoli. - Wiesz co się stało w sierpniu.

- No mniej więcej.

- Wiesz też w jakim stanie byłam później.  A zwłaszcza po tym co stało się w październiku.

- Yhy, dalej nie wierzę że nie dałaś im działać.

- Szantażował mnie Jas. Chciałam was chronić. Poza tym nie miałam dowodów. Bałam się. Nie chciałam żeby was zniszczył. - wyszeptała ze łzami w oczach.

- Słoneczko... - zaczęła, odbierając z rąk dziewczyny dziecko i kładąc je do łóżeczka obok. Jak tylko ponownie usiadła, przytuliła do siebie blondynkę, która natychmiast wtuliła się w kobietę. - Już dobrze, on odszedł, nie skrzywdzi ci. Już ja tego dopilnuje. Niech ten huj się tylko do ciebie zbliży, a jebana kontuzja będzie jego najmniejszym problemem. - warkneła, na co Cassie delikatne się uśmiechnęła i starła łzy.

Last summer dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz