Prolog

638 26 6
                                    

    Przepych, pieniądze i fame. To jedne z niewielu słów, jakimi by można opisać Monako. Przyjeżdżając do tego małego księstwa na zachodzie Europy, można spodziewać się, że spotka się tu wiele znanych i bogatych osób. Oczywiście zdarzają się też ,,zwyczajni" ludzie, a jednak są w mniejszości. Cassie Arratore doskonale o tym wiedziała. Mimo tego, że nie przepadała za rozgłosem, to jej marzeniem było zamieszkać w tym dość znanym kraju. I chodź kochała tu wszystko co istniało, to właśnie w tym momencie chciała udusić swoją kuzynkę, a zarazem najlepszą przyjaciółkę.

-Natalie, chyba cię pojebało.-palcem wskazującym puknela się w czoło- Angielska pogoda źle wpływa na twój mózg.

-To nie moja wina. Doskonale wiesz jaki bywa Mason, jak coś wymyśli to pożal się Boże, a rodzicie kazali mi go pilnować na zgrupowaniu. Poza tym wspominałaś ostatnio, że chcesz sobie dorobić. -Stwierdziła spokojnie Natalie.

- Ale nie na jachcie jakiegoś bogatego dupka!- krzyknęła w słuchawke telefonu, opierając czoło na dłoniach-Doskonale wiesz co na takich jachtach się dzieje i nie dam się w to wkręcić. Po moim trupie.

- Jeszcze się przekonamy, skarbie. - odparła brunetka po czym poprostu się rozłączyła.

Przez nich wszystkich kiedyś wyląduje w psychiatryku. - mruknęła 24-latka sama do siebie, tym razem kładąc głowę na biurku.

~*~

Cassie przeglądając się w lustrze musiała stwierdzić że całkiem nieźle leżał na niej strój, który wzięła z mieszkania Natalie do pracy. Kiedy miała zamykać swoje mieszkanie, jej telefon wydał charakterystyczny dźwięk, a blondynka usłyszała swoją ulubioną piosenkę ,,the weekend". Szybko sięgnęła do torebki po komórkę. Gdy zdołała zdobyć dzwoniący przedmiot, nawet nie patrząc kto się próbuje z nią skontaktować, nacisnęła na zieloną słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha.

- Halo?

- Wychodzisz już? - zapytała Natalie

- Właśnie idę do samochodu- poinformowała swoją przyjaciółką schodząc już po schodach.

- Pośpiesz się, do portu masz jakieś 20 minut, a za godzinę wyruszycie. Pamiętaj, że wcześniej będzie odprawa. - poinstruowała swoją przyjaciółkę szatynka.

- Natalie, spokojnie. Pamiętam co nie co jeszcze za czasów, gdy sama pracowałam w tej branży. - odparła spokojnie Cassie, wsiadając do swojego samochodu i podłączając telefon do zestawu, dzięki któremu, mogła prowadzić rozmowę z przyjaciółką i kierować pojazdem.

- Wiem, wiem. Boje się tylko, że się zorientują, że ty, to nie ja.

- Spokojnie Nat, sama mówiłaś, że na tym rejsie oprócz ciebie będą tylko dwie stewardesy i kapitan. Poza tym, mówiłaś, że to ma być twoja ostatnia robota w tej branży.

Westchnęła, rozluźniając się- Masz rację Cass, dasz sobie radę. To tylko 4 dni, nie potrzebnie panikuje.

- No właśnie, wszystko pójdzie świetnie. Pozdrów Masona i twoich rodziców. Do zobaczenia, utrapieńcu. -Cassie uśmiechnęła się pod nosem

- Ty pozdrów wujka Santiago, do zobaczenia, małpo. - gdy Cassie miała się już rozłączyć, Natalie wykrzyknęła ostatnie zdania. - A i pamiętaj, nie zakochaj się przypadkiem w te kilka dni. - obie zaśmiały się z tych słów po czym po kolejnej serii pożegnań wreszcie się rozłączyły.

Idealnie przerwały swoją rozmowę, bowiem blondynka właśnie znalazła się w porcie.

Szkoda, że nie wiedziała, że kiedy tylko wejdzie na ten jacht, jej życie już nigdy nie będzie takie same, a słowa jej przyjaciółki staną się prawdą.

Last summer dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz