2.7

276 10 6
                                    

Odkąd Jay bawił się w to, co nie powinien, jego codzienna rutyna była naprawdę bogata.
Jednakże, aby nie budzić podejrzeń, ubierał się zwyczajnie, zawsze cały na czarno, czasem wyjątkowo nosił na głowie czarną bandanę. Wszyscy wokół, byli święcie przekonani że w domu Jaya nie zmieniło się nic, a co dopiero nie wiedzieli że Jay w ciągu jednego dnia wydaje pare stów.
Gdyby jednak ktoś zauważył, że ubiór Jaya wydaje się dość drogi, Jay z łatwością odpowiedziałby, że to ubrania po jego starszych braciach.
Val i Kurt wyjechali na studia, jednak wracali w niektóre weekendy, wakacje i święta do domu.
Ojciec i matka Blizerianów nie zmienili się nawet o cal, wiec nie ma o czym mówić.

- masz coś więcej?- zapytał Devon zaciągając się skrętem. Czarnoskóry uśmiechnął się błogo czując jak dym spalonego THC wypełnia jego płuca.
Jay poczuł na sobie pogardliwy wzrok Jessi.
- nie Devon, w tym tygodniu pass- skłamał gładko Jay uśmiechając się z lekkim politowaniem. Śmieszyło go to, jak szybko połowa jego znajomych z podstawówki wciągnęła się w dragi, alkohol i imprezy rożnej maści. Z racji, że Jay nie zażywał twardych narkotyków, a jedyne co, to właśnie zioło, które nie działało już na niego tak jak kiedyś. Wiedział, aby wzmocnić działanie palonej marihuany musiałby wypić alkohol, ale Jayowi nie marzyło się widzieć w swoim pokoju jednorożcy albo latających już od dawna martwych prezydentów USA na niebie.
- szkoda...Dobra, teraz wuef?- zapytał Devon po raz kolejny uśmiechając się tak samo.
Niestety, a bądź stety dwa razy w tygodniu cały ich rocznik, wszystkie klasy niezależnie od kierunku, miał wuef wspólnie na ogromnej hali sportowej, za to klasy mundurowe cieszyły się świeżym powietrzem na boisku za szkołą. Biegali po ogromnej czerwonej bieżni która otaczała ogromne boisko do footballu. Zaraz obok, na lekkim wzniesieniu szkoła postawiła odkrytą siłownie, a jeszcze dalej, w małym lasku mieściła się strzelnica dla klas mundurowych. Oczywiście strzelnica była ogrodzona, aby przypadkowo żaden uczeń po wuefie nie musiał siedzieć u higienistki aby ta wyciągała z ich rąk lub twarzy małe metalowe kuleczki które się wbiły w skórę.

Wszyscy w ciszy zebrali się i poszli do swoich szafek szkolnych po różnych krańcach budynku. Jay jak zwykle, szedł z Jessi. Oni nie ćwiczyli, jak to mieli w zwyczaju od 2 lat liceum, ale zawsze jakoś zdawali.
W pierwszej klasie liceum, każdy był podekscytowany nowym miejscem, przedmiotami. Jednakże z czasem, już w drugiej klasie każdy powoli zaczął się do tego wszystkiego przyzwyczajać i na samym głupim wuefie nie było tyle ćwiczących co dwa lata temu.

- klasy trzecie! Niećwiczący na trybuny, ćwiczący na bieżnie! Rozgrzewka- rozległ się głos trenera. Zgorzkniały, grubszy typ w dresach, którego zdecydowanie nie interesowało wychowanie fizyczne, tylko treningi i mecze szkolnej drużyny Footballowej.
Jay wraz z Jessi usiadł ławce na trybunach tuż przed boiskiem. Jay juz miał wyciągnąć telefon, jednak usłyszał jak wola go trener.
Mulat przewrócił oczyma i ruszył w stronę trenera.
- co potrzeba, Panie Smith?- zapytał z typowo aroganckim dla siebie tonem głosu Jay.
- Blizerian, i tak nic nie robisz, wiec idz do szkoły do schowka i poukładaj piłki, koszulki meczowe...Jest tam syf, McDell Ci pomoże - powiedział trener i juz nie patrząc na Jaya, ruszył w stronę ustawiających się uczniów na bieżni chwytając swój czarny gwizdek w tłustą dłoń.
Jay westchnął ciężko. Pomyślał, że on sobie tam posiedzi, otworzy małe okno które jest w składziku i spali pare papierosów.
- Matthew będzie robił, ja dzisiaj wystarczająco się napracowałem - prychnął sam do siebie Jay i odwróciwszy się na pięcie ruszył w stronę szkoły.

• Bezpański Pies • Jaytthew - Big MouthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz